Choć nie u wszystkich. Część klasy politycznej nad Wisłą z bruzdą na umyśle, każącą im wstydzić się za polskość i jej przejawy, z niechęcią i obawą odnosi się do patriotycznych uczuć Rodaków w myśl zasady sformułowanej na łamach „Gazety Wyborczej”, że „patriotyzm jest jak rasizm”. Te ostatnie słowa, to cytat za redaktorem Wrońskim, który jeszcze po nich dopisał, iż „nie ma on żadnego uzasadnienia moralnego”. Patriotyzm więc dla lewicowo-liberalnej strony sceny politycznej w Polsce jest swego rodzaju rasizmem, który oni zwalczają i którego się boją, bo może on nie tylko zniweczyć ich plany wyborcze, ale też uniemożliwić przeforsowanie szerszego europejskiego projektu. Projektu budowy Europy bez narodów, bez tożsamości, bez religii, ale za to różnorodnej, kolorowej, bezideowej. No, chyba że chodzi o ideologie promowane przez lewicę i liberałów właśnie. Taka ma być świetlana przyszłość Europy pod berłem Brukseli i Berlina.
Zryw powstańczy warszawiaków tymczasem był nad wszelką imaginację dzisiejszego obozu postępu mega patriotyczny, narodowy, propolski. Lewicowo-liberalna strona, nie mogąc go nie czcić, jest w ogromnym kłopocie każdego 1 sierpnia, w każdym nowym roku. Męczy się zadaniem, jakby tutaj uczcić patriotyczne wydarzenie, jednocześnie tego patriotyzmu nie eksponując. Wspomnieć o legendarnych dziejach patriotycznej młodzieży z AK, ale niejako z punktu siedzenia dzisiejszej różnorodnej Europy. Czyli mówić o patriotyzmie w sposób bezobjawowy, a najlepiej wpiąć go w kontekst współczesnych ideologii. Tak oto najbardziej zaczadzeni twierdzą, że powstańcy warszawscy walczyli m.in. o prawa osób lgbt+, by osoby te dziś mogły korzystać z pełni swych praw tak szerokich jak ich urojenia. Oczywiście w roku 1944, kiedy powstanie wybuchło, nikt bladego pojęcia nie miał, co to jest te lgbt, bo na tamte czasy nie znane było ono jeszcze ludzkości. Ale to fraszka dla dzisiejszych kronikarzy alternatywnej rzeczywistości. Dziennikarka mozolnie trudząca się na tym polu Katarzyna Kolenda-Zalewska w stacji alternatywnej rzeczywistości, jaką stała się ostatnio TVN, prowadziła rozmowę z powstańcem warszawskim, którego kilkakrotnie próbowała odpowiednio zmajstrowanymi pytaniami z tezą nagabywać na odpowiedź, jakiej oczekiwała. By, mianowicie, sędziwy wiarus powiedział, że swego czasu walczył o to, aby Polska była krajem praworządnym. Z kontekstu rozmowy miało wyniknąć, że niestety Polska dziś nie jest państwem praworządnym. Namolne próby spełzły jednak na niczym. Zostało po wszystkim jedynie wrażenie jakby na wizji oglądaliśmy nachalnego gościa, który bez zaproszenia wkręcił się na bal i tam zmiata ze stołów danie po daniu do swego bezdennego brzucha, wydając przy tym przez usta dźwięki gazów żołądkowych.
Świętowanie rocznicy Powstania Warszawskiego jest też dużym wyzwaniem dla obecnego włodarza stolicy Rafała Trzaskowskiego, polityka lubującego się we wszelkich maściach nieobyczajności, patrioty bezobjawowego. Ten i w tym roku po raz kolejny nie wydał zgody na „Marsz Powstania Warszawskiego” dla środowisk patriotycznych, bo nie chciał. Nie chciał słyszeć, by na całą Warszawę rozbrzmiewały hasła, które wyjątkowo rażą jego subtelny słuch. „Cześć i chwała Bohaterom”, brzmi przecież wyjątkowo nacjonalistycznie, a nowoczesny prezydent stolicy uznał, że „nie wolno mylić patriotyzmu z nacjonalizmem”. Żeby patriotyzm z nacjonalizmem nie pomyliły się przypadkiem Trzaskowski wydaje jedynie pozwolenia na marsze „Czarnych parasolek” oraz Marsze Równości, tam bowiem nie występuje żadna obawa pokazania się patriotyzmu. Tam jedynie miłość, kultura, tolerancja, przeplatane wulgarnymi hasłami i dyktami z ośmiu gwiazdkami jako znakiem firmowym „kulturnych”.
Inna „polityczka” z tej samej opcji Klaudia Jachira pożaliła się na faceebooku, że nie czci już Powstania Warszawskiego, bo jej „ukradli rocznicę”. Złodziejami są oczywiście „narodowcy, pisowcy i prawica”. Jachira, która kiedyś świętowała rocznice Powstania, teraz zaprzestała, bo jej bezobjawowy patriotyzm nie może znieść wręcz „barw narodowych” i „wielkich słów”. Performerka z mandatem poselskim woli zdecydowanie słowa małe. Dała wyraz swym prymitywnym gustom, gdy swego czasu pod Sejmem skandowała zamiast: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Bób, hummus, włoszczyzna”. Jako że polityczka i aktoreczka zarazem uważa się za osobę o szerokich horyzontach, więc wydało się jej, że inteligentnie zażartowała. Jak szarikow z komedii Bułhakowa „Psie serce”. Niestety, zwierzęciu w ramach eksperymentu profesor wszczepił złe geny ludzkie po alkoholu, dlatego poczciwe zwierzę szybko zdegenerowało w nowej roli. Aktoreczka w roli polityczki degeneruje też szybko. W sprawie czczenia Powstania Warszawskiego bezwiednie niejako tłumaczy, że nie czci go dziś z powodu złej władzy, dowodząc tym samym (też bezwiednie), że od zawsze czciła nie powstańców, tylko władzę. Gdy była liberalno-lewicowa oczywiście. Teraz czcić przestała, bo władza jest prawicowa.
Władze Republiki Federalnej Niemiec też – trochę jak Jachira – czczą pamięć powstańców warszawskich. W tym celu nawet wszystkie placówki dyplomatyczne Niemiec 1 sierpnia opuściły do połowy masztu flagi. Tak jest im przykro i wstyd, co zrobili w Warszawie 79 lat temu. „Naszym wiecznym zadaniem pozostaje pamiętanie o milionowych i niezmierzonych cierpieniach zadanych Polkom i Polakom przez niemieckie wojska i okupantów”, napisało okazyjnie niemieckie MSZ. Te same MSZ, które z upartością Jachiry twierdzi, że już zadośćuczyniło Polakom za te „cierpienia milionowe”, dlatego sprawa reparacji jest definitywnie zamknięta. Zadośćuczyniło dość bezobjawowo, trzeba powiedzieć, tak, że żaden z pokrzywdzonych Polek i Polaków nawet nie zorientował się, że został zadośćuczyniony.
W jednej z piosenek zakazanych (dzisiaj już niezakazanych) ułożonych przez niezłomnych, ale też nie tracących humoru i werwy warszawiaków mowa jest o „okupacyjnej świni”, która tuczy się na krzywdzie Polaków. Ale do czasu. „Hej tam pod Krakowem rwąca Wisła płynie. Rozwaliła nam się świnia. Na polskiej krainie. Na polskiej krainie. A jak się podpasie, przyjdą lepsze czasy. Zabijemy pałą świnię, narobim kiełbasy, narobim kiełbasy. Temy kiełbasamy, wedle denatury wytrujemy wszystkie w Polskie Prusaki i szczury, Prusaki i szczury”. Dziś, trzeba by powiedzieć, że treść piosenki jest wyjątkowo niepoprawna politycznie. Ale morał za to jaki?! Mówi nam, że wszystko do czasu. Każda nikczemność i świństwo kiedyś obróci się przeciwko złoczyńcom, jakby nie próbowali uniknąć odpowiedzialności. Zawsze będzie jak w innej popularnej piosence warszawiaków z czasu okupacji: „Siekiera, motyka”. „Siekiera, motyka, styczeń, luty/Niemiec z Włochem gubią buty/Siekiera, motyka, linka, drut/I pan malarz jest kaput”.
Dziesiątki tysięcy warszawiaków każdego 1 sierpnia przychodzi na Plac Piłsudskiego, by razem wyśpiewać (nie)zakazane piosenki. Daje tym samym wyraz, jak postrzegają prawdę o zrywie powstańczym i czują ducha powstania. Republika Federalna i patrioci bezobjawowi nie mają szans...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Europa albo będzie chrześcijańska albo nie będzie jej wcale.
Warto o tych słowach pamiętać.
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.