Odbudowa Notre-Dame „muzyką nadziei”?

2024-12-14, 12:05
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

W minionym tygodniu Paryż po raz drugi w tym roku znalazł się w centrum uwagi światowych mediów. Pierwszy raz tak się stało, gdy w sierpniu z pompą otwierano Igrzyska Olimpijskie na promenadzie nad Sekwaną, która to uroczystość skończyła się dużym międzynarodowym skandalem z powodu profancji Ostatniej Wieczerzy przez lewackich reżyserów spektaklu. Aktualnie z powodu uroczystego ponownego otwarcia katedry Notre-Dame po jej odbudowie w skutek pożaru sprzed 5 laty.

Prezydent Emmanuel Macron na uroczystość zaprosił 50 przywódców światowych oraz głów koronowanych. Podziękował obecnym podczas swego przemówienia za „dzielność” i „odwagę” oraz „braterstwo”, które napłynęło do Francji również zza granicy. Dzięki nim katedrę udało się „uratować” i „odbudować”. Bijące dzwony świątyni prezydent nazwał „muzyką nadziei”. Arcybiskup Paryża Laurent Ulrich symbolicznie zastukał trzy razy w drzwi katedry, które otworzyły się dla wiernych. My jako wierni spoza Francji też odetchnęliśmy z ulgą, bo wcale nie było pewne czy paryska katedra po pożarze odzyska funcję sakralną.

Światowe media – rzecz jasna – sakralną częścią uroczystości swej uwagi nie przemęczyły. Z dużym zainteresowaniem skupili się raczej na wielkiej polityce, a jeszcze bardziej na dyplomacji gestów. W tym ostatnim aspekcie w roli głównej – chcąc nie chcąc – musieli obsadzić prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa, który przybył do Paryża mimo faktu, że zachodnie elity polityczne (za niewielkimi wyjątkami) tak bardzo go nie chciały w roli przywódcy największego światowego mocarstwa. Z całych sił obstawiały Harris, która jednak przegrała. Teraz gdy wyszło im, że postawiły na złego konia, musiały jakoś swój błąd zniwelować. Udać za niebyły. Jakoś Trumpowi się podlizać, jak to się w naszej mowie mówi. W Paryżu było to widoczne. Znaki „dyplomacji gestów” aż nadto się przebijały poczynając od tego, że do stolicy Francji nie zaproszono najbardziej gorliwych przeciwników Trumpa jak kanclerza Olafa Scholza czy premiera Donalda Tuska. Tych, których zaproszono, również odpowiednio pogrupowano pod gusta amerykańskiego gościa. Prezydenta Niemiec Waltera Steimeiera, dla przykładu, usadowiono dopiero w drugim rzędzie, podczas gdy prezydenta Polski Andrzeja Dudę, który uchodzi za osobistego przyjaciela Trumpa, potraktowano miejscem w pierwszym rzędzie. Nie mógł tego oczywistego upokorzenia znieść naczelny redaktor „Die Welt” Ulf Poscharol, który wydrukował na platformie „X” histeryczny wpis następującej treści: „To niewiarygodne upokorzenie Niemiec: znajdujących się w niekorzystnej sytuacji ekonomicznej, a obecnie także symbolicznie zmarginalizowanych w polityce zagranicznej”. Schreklich jest to. Straszne. Żeby tak majestat Niemiec nie doceniać. Zwłaszcza że Polska takich faworów doznała. Prezydent Duda był witany przez prezydenta Trumpo ciepło i po przyjacielsku. Czy aby nie znak to, że w Europie idzie nowe?

Na domiar złego media  donoszą, że Trump jeszcze nie zaprzysiężony a już bierze się za stare. Żąda od krajów NATO adekwatnego płacenia na tę organizację. „Jeśli Europejczycy będą płacić swoje rachunki i traktować nas uczciwie, to absolutnie zostałbym w NATO”, powiedział w wywiadzie dla stacji NBC. Te „jeśli” szczególnie Berlinowi jest wielką prztyczką w nos, gdyż on to najbardziej nie chce płacić rachunków. Obiecuje jedynie, że zapłaci, tak samo jak Litwie obiecuje swą dywizję pancerną. Parę dobrych latek już minęło, odkąd musiałaby nas bronić niemiecka brygada. Na razie, niestety, jedynie na papierze odstrasza wroga. Ponoć już od stycznia żołnierze Bundeswehry mają jednak przybyć do moich Grygajć do świeżo zbudowanej tam bazy na póki co, zanim baza w Rudnikach będzie wykończona.

Ale wracajmy do Paryża i polityki gestów. Trump wyraźnie czuł się na ziemi mu nieprzyjaznej jak prawdziwy amerykański kowbój. Na gesty Macrona, odpowiadał gestami. Mówił okrągłe słówka, znalazł kilka chwil dla Zełeńskiego, który zapewnił ponoć go, że „chce dobić targu i zakończyć to szaleństwo”. Przy przywitaniu księcia Williama, członka brytyjskiej rodziny królewskiej, był na tyle nonszalancki, że złamał wszelkie możliwe etykiety i protokoły. Podał pierwszy rękę Williamowi i jeszcze go po ramieniu poklepał. Aż dwa tym samym brytyjskie savoi-vivre’u naruszył. Bo zgodnie z protokołem królewskim, to książę powinien wyjść z inicjatywą podania dłoni. A już „poklepanie” - to wcale w żadnych kanonach się nie mieści, bo jest kwalifikowane jako „zbędny kontakt fizyczny”, którą to rubaszność książę jednak zniósł stoicko.

Tymczasem prezydent Macron to pewnie nawet katolikiem się poczuł na pewien czas, tak rozpaczliwie potrzebował jakiegoś znaczniejszego sukcesu, który przykryłby jego potężne problemy wewnętrzne. Nie wiem czy żegnał się, ale otwarcie Notre-Dame w tym akurat czasie, było dla niego jak dar z nieba. Kombinowanie Macrona w polityce wewnętrznej, igranie z demokracją doprowadziło do potężnego kryzysu politycznego w kraju. Do dymisji właśnie się podał premier Michel Barnier, którego Macron desygnował na to stanowisko dopiero przed kilkoma miesiącami. Rząd Barniera nie miał większości, ale premier i tak próbował przeforsować przy okazji przyjęcia budżetu na rok 2025 pakiet oszczędnościowy w wysokości 60 mld euro tak, by zmniejszyć deficyt budżetowy. Niestety, zamiast cięcia kosztów dostał kosza i od „skrajnej lewicy”, i od „skrajnej prawicy” i wywrócił się na skutek tego jego rząd. Nowy rząd powołać będzie piekielnie trudno, bo partii nieskrajnych we francuskim Zgromadzeniu Narodowym prawie że nie ma, no, za wyjątkiem „Renaissance” Macrona oraz „Republikanów” Barniera właśnie. Ale ich szabel starczy chyba że na honorową defiladę, a nie na większość parlamentarną. Macron zatem większości nie ma i to wybitnie z własnej winy, bo  -przypomnijmy - że to jego absurdalna decyzja była w środku lata, by rozwiązać parlament i ogłosić przedterminowe wybory. Chciał w ten sposób wymusić na Francuzach ratowanie Republiki przed faszystami, za jakich w lewicowo-liberalnym slangu uchodzi nad Sekwaną prawica z partii Zjednoczenie Narodowe. Te to ZN wiosną tego roku zdecydowanie wygrało wybory do Parlamentu Europejskiego, co przeraziło Macrona i popchnęło do nieracjonalnych, awanturniczych zachowań. Igranie z demokracją kończyło się tym, że zamiast skrajnej prawicy w wyborach przedterminowych zwyciężyła skrajna lewica, a Macron został na lodzie, bo zwycięzcy chcą teraz odwrócić jego liberalne reformy, które z takim trudem forsował przez lata. Tak więc Francja jest w głębokim chaosie, rządu nie ma, budżetu na rok 2025 nie ma, perspektywy powołania nowej większości też nie ma. Na pewno wpłynie to na sytuację finansową Francji, jej obywateli i – oczywiście – na międzynarodową reputację tego państwa.

Macron więc tę reputację chciał trochę podreperować zwołując do Paryża 50 przywódców i głów koronowanych. Blichtr i potęga Francji miały przyćmić problemy rządu. Ale zapomnieć o problemach Francuzi będą mogli tylko na krótki moment. Potem wielkość Francji będzie musiała ustąpić codzienności oraz problemom, które wydają się być nierozwiązywalne.

Gdy 15 kwietnia roku 2019 dach Notre-Dame stanął w płomieniach, nie tylko Francja odczuła, że właśnie dzieje się coś metafizycznego. Pożar wynikły w skutek remontu strawił dach, który wraz z iglicą zapadł się do wnętrza świątyni, niczym pewien symbol upaku zachodniego chrześcijaństwa. Paryska Notre-Dame przecież na przeciągu długich wieków uchodziła za symbol łacińskiej cywilizacji chrześcijańskiej, którą laicka Republika dziś sama niszczy. Pustka po chrześcijaństwie natychmiast została wypełniona milionami wyznawców Allaha, którzy zaleli Francję i kontynent niczym tsunami. Europa nie jest już chroniona, bo sama ochrony swego Boga się wyrzekła. Czy odbudowę katedry Notre-Dame możemy zatem uznać za „muzykę nadziei”..?

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#6 czytelnik 2024-12-17 16:09
"Bez wątpienia paryska katedra Notre Dame jest po dziś dzień budowlą wysmakowaną i pełną majestatu. I choć z upływem lat pozostała dostojna, trudno nie ubolewać i odczuwać oburzenia, patrząc na niezliczone zniszczenia i okaleczenia złożone na wiekowym stosie zarówno przez wpływ czasu, jak i ręki człowieka."

Wiktor Hugo, Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu, 1831 r.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Jerzy 2024-12-17 16:08
Katedra paryska była świadkiem rewolucji i zamieszek na tle politycznym, wielokrotnie ją bezczeszczono, odbudowywano i modyfikowano. Pożar z 2019 r. który strawił dach katedry, iglicę i górne ściany, był najnowszym dramatycznym wydarzeniem w jej długiej historii.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Wiki 2024-12-14 18:42
Paryska katedra została zbudowana w miejscu, gdzie kiedyś stało galijsko-rzymskie miasto Lutetia. Fundamenty Notre Dame zmieniały właścicieli kilka razy, zanim rozpoczęto budowę słynnej katedry. Początkowo była świątynią Jowisza, zanim została przekształcona w kościół romański. Dziś jest jednym z symboli Paryża.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Stanisław 2024-12-14 18:40
Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu (Notre Dame de Paris) to prawdziwe arcydzieło sztuki gotyckiej i najbardziej znana katedra świata. Mówi się o niej „parafia francuskich dziejów” gdyż większość najważniejszych zdarzeń z historii Francji miało swój początek lub koniec w jej murach. Budowa katedry rozpoczęła się w 1163, więc jest to niemal tysiącletni obiekt.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 E.A. 2024-12-14 13:38
Pożar i zniszczenia monumentalnej paryskiej katedry Notre Damy stanowiły pewien symbol upadku zachodniego chrześcijaństwa. Dobrze że katedrę odbudowano, ale w jakimś sensie jest to już inna świątynia.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Monika 2024-12-14 13:35
Szkoda Francji, niegdyś "pierwszej córy Kościoła" a dziś państwa przeżartego ateizmem i lewactwem. Dobrze że przetrwały wspaniałe wzniosłe Katedry, dowód niegdysiejszej gorliwej wiary Francuzów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Środa, 18 grudnia 2024 

    Mt 1, 18-24

    Słowa Ewangelii według świętego Mateusza

    A oto jak było z narodzeniem Jezusa Chrystusa: Matka Jego była zaręczona z Józefem. Zanim jednak zamieszkali razem, poczęła z Ducha Świętego. Jej mąż Józef był człowiekiem sprawiedliwym. Nie chciał Jej zniesławić i dlatego postanowił rozstać się z Nią po kryjomu. A gdy tak zdecydował, anioł Pański ukazał mu się we śnie i powiedział: „Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, gdyż to, co się w Niej poczęło, pochodzi z Ducha Świętego. Urodzi Ona syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów”. A wszystko to się stało, aby się spełniło słowo Pana przekazane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel”, to znaczy: „Bóg jest z nami”. Gdy Józef zbudził się, uczynił tak, jak mu nakazał anioł Pański, i przyjął swoją żonę.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24