Ale jest to tylko chwilowa euforia kibica, który przed chwilą odszedł od ekranu telewizora. Policzone punkty, udane strzały, celne rzuty karne, mistrzowskie kroczki na parkiecie – czyżby według tego sądzimy, że nam się powodzi? Udaje się wrzucić piłkę, popchnąć przeciwnika, wojowniczo przepchać się do obręczy? Czy rzeczywiście według tych kryteriów są ustalani liderzy Europy?
Moim zdaniem, tak naprawdę przegrywamy. Przegrywamy całej Europie, tak jak i ona przegrywa nam. Zanim Litwini demonstrowali rzekomo mistrzowską grę na parkiecie, tysiące imigrantów spało na chłodnej ziemi spoglądając na wymarzony świat poprzez drut kolczasty. Ci ludzie, którzy w swoich krajach już stali się ofiarami, w Europie po raz kolejny przeżywają horror. Stają się zakładnikami strachu, niepokoju, niejasnej wobec nich polityki. Oczywiście, można założyć, że migranci nie są problemem naszego kraju, Litwa nie ma się czym martwić, warto niepokoić się tylko z innych powodów, takich, jak na przykład, nietrafiony trzypunktowy rzut Kalnietisa.
Ale ludzie również na Litwie stają się tak samo bezbronnymi zakładnikami, ofiarami i krzywdzonymi przez innych ludźmi bez praw , jakimi obecnie są imigranci. I dopóki wszyscy skupili się na wygranej litewskiej reprezentacji w koszykówce, prawdziwa walka o nasz kraj toczyła się w Parlamencie Europejskim. I tu opowiadano się za prawdziwym zwycięstwem; tu broniono się nie przed atakami wroga, ale przed rzeczywistymi zagrożeniami – łamaniem praw, swobód i demokracji. Na trybunę wchodzono, by walczyć o ideały i wartości całej Europy, koncentrując się na najważniejszych współczesnych problemach.
16 września około godz. 23, podczas gdy Litwini pędzali piłkę na parkiecie, europoseł Waldemar Tomaszewski prowadził prawdziwą batalię – wypowiedział się przeciwko łamaniu praw mniejszości narodowych na Litwie: „W obliczu nowych problemów z imigrantami nie powinniśmy zapominać o prawach autochtonicznych mniejszości narodowych, a taką właśnie jest polska mniejszość narodowa na Litwie, mieszkająca tu od wieków. Niestety, prawa miejscowej polskiej i innych mniejszości narodowych są ciągle ograniczane". Tomaszewski zwrócił uwagę, że niektóre z prowadzonych na Litwie działań politycznych, skierowanych ku mniejszościom narodowym, są nie do przyjęcia i nie pasują w państwie demokratycznym: „Korzystywanie z metod komunistycznych i zastraszanie protestujących w Unii Europejskiej są niedopuszczalne. Wzywam Parlament Europejski do obrony uczniów szkół mniejszości narodowych i ich rodziców w mojej ojczyźnie".
Teraz już chyba jest jasne, dlaczego mówiłam, że my przegrywamy: ludzie w naszym kraju czują się nieszczęśliwi, ich prawa są łamane, więc o jakich zwycięstwach możemy mówić?
Popychanie się na parkiecie – to rozrywka dla oczu, przyjemne dla serca poczucie wielkości, ale przecież wszystkie namiętności ucichną, a rzeczywistość przygniecie swoim całym ciężarem. I w końcu wygrają nie ci, którzy zwyciężają na boisku, a ci, którzy walczą na międzynarodowej arenie politycznej. Ponieważ nie poprzez grę, a poprzez uczciwą pracę osiągamy prawdziwe zwycięstwa.
Gintarė Pugačiauskaitė
Komentarze
Myślę że Waldemar Tomaszewski daje nam bardzo dobry przykład jak nie załamywać się i walczyć do końca, do zwycięstwa....
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.