Wygląda na to, że jedno złe wydarzenie niczym echo wywołuje w społeczeństwie coś znacznie gorszego. Zaledwie media doniosą, że w kraju doszło do tragedii, jeszcze większy koszmar zaczyna wrzeć w głowach ludzi i sieciach społecznych. W rzeczywistości jedna kula, a dziesiątki –wśród natrętnych, agresywnych komentatorów, za wszelką cenę przekonujących o swoich prawdach.
Jeszcze smutniej, że ludzie bardzo lubią dokonywać podziałów, łączyś się w grupy: mający rację – niemający racji, dobrzy – źli. Wydaje się, że bez stałej akceptacji otaczających, ich poparcia, przynależności do określonej grupy, nie da się przetrwać.
Gdy jeden komentator napisze: „Dobrze, że pasożyt-przemytnik został zastrzelony, wszystkich przestępców powinno się strzelać!" i nieoczekiwanie odnajduje jeszcze dwudziestu zwolenników kary śmierci, to zaczyna czuć się jako wszechmogący sprawiedliwy.
Ale liczba „lajków" na Facebooku nie jest kryterium prawdy! Niektórzy aktywiści przestrzeni publicznej po prostu powtarzają to, z czym zgadza się większość, w istocie przeżuwając cudze opinie. Dlaczego? Ponieważ bardziej niż kuli w plecy, funkcjonariuszy służb granicznych i przemytników ludzie boją się samotności, wykluczenia, braku poparcia. Oczywiście, przyjemnie jest potępić, zbesztać pogranicznika lub poległego młodego człowieka – rzekomego przemytnika.
Jeszcze przyjemniej prowadzić spory słowne w sieciach społecznych, wyjaśniając, kto ma rację. Ale wszyscy ci, którzy popierają jedną albo drugą stronę, niech się dobrze zastanowią: w zasadzie nie ma tu żadnych ofiar i winnych. Bo, moim zdaniem, zarówno funkcjonariusz straży granicznej, który posłał śmiertelną kulę, zarówno zabity młody człowiek – mają wiele podobieństw.
Obaj wyraźnie przecenili swoje możliwości. Jeden myślał, że nie mogą go złapać, drugi uważał, że nie może spudłować. Oboje nie zatrzymali się w czas. Dopóki rzekomi przemytnicy wciskali pedał gazu, funkcjonariusz straży granicznej nacisnął spust. I jeden, i drugi chcieli dogodzić grupom, do których należą. Chłopak prawdopodobnie miał nadzieję doczekać się wsparcia swoich towarzyszy, a funkcjonariusz straży granicznej nie chciał okazać słabości przed kolegami.
I obaj bohaterowie tej historii wyraźnie niezbyt cenili własne życie. Jeden wiedział, że może zginąć, inny zrozumiał, że może zabić. Nie zważając na to oboje przekroczyli granicę.
Morał jest jeden: nie trzeba wybierać, którą stronę wesprzeć, bo nie ma tu ani sprawiedliwych, ani winnych. Są tylko bardzo podobni ludzie, którzy mieli różny los.
Gintarė Pugačiauskaitė
Komentarze
Nawet demokratyczne państwo ma prawo /a nawet obowiązek/ bronić swoich interesów i interesów obywateli nawet przy pomocy broni palnej.
Przestępcy o tym doskonale wiedzą. Jeżeli ryzykują, to skutki tego ryzyka obciążają ich a nie funkcjonariuszy
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.