Media na Ltwie tylko półgębkiem, jakby na odczepnego, podały ten sensacyjny news, który w każdym innym europejskim kraju, gdzie – jak wiadomo – niepłacenie podatków jest największym przestępstwem, wywołałby prawdziwą burzę.
Tymczasem u nas jest cicho. Inspekcja podatkowa (VMI), reagując na publiczne wyznanie akcjonariusza o niepłaceniu przez firmę podatków, jedynie enigmatycznie oświadczyła, że sprawę zbada. Dodała też, że największa litewska firma jest przedmiotem jej zainteresowań, ale VMI nie chce być narzędziem w walce dwóch skłóconych przedsiębiorców. Prezydent Grybauskaitė, reagująca w takich sytuacjach na ogół zdecydowanie i ostro, tym razem była powściągliwa. Ograniczyła się jedynie do stwierdzenia, że popularna „Maxima" (należy, jak i „Eurovaistinė" do „VP") „ma się znaleźć pod lupą" odpowiednich instytucji państwowych.
Wszystko więc wskazuje, że na litewską „Maximagate" nie zanosi się, mimo że potencjalna skala nadużyć przez monopolistyczną na Litwie firmę jest powalająca wręcz z nóg. Dlaczego? Może akcjonariusze pokłócili się nie w porę, kiedy polityczna elita kraju akurat „atostogauja"? Może „VP" jest na tyle wpływowa i potężna, że potrafiła zamknąć usta zarówno mediom, jak i politykom? A może, co też nie jest wykluczone, po prostu afera tak naprawdę nie za bardzo kogo obchodzi. W estabilishmencie automatycznie zadziałała sowiecka logika, że kradną przecież nie od ludzi, tylko od państwa. W sowieckie czasy takie myślenie było nawet oznaką patriotyzmu, bo skoro kradło się od państwa uważanego za okupacyjne, to tym gorzej dla okupanta. Teraz państwo już jakby nasze nie jest okupacyjne, więc, oszukując fiskusa, „Maxima" tak naprawdę okrada każdego z nas.
Kiedyś w Niemczech słynna tenisistka Steffi Graf, która na sporcie zarabiała grube miliony i była powszechnie lubianą pupilką publiczności, w jeden dzień, można by rzec, straciła wszystko. Gdy okazało się, że ojciec tenisistki kombinuje unikając płacenia podatków, niemal natychmiast Graff z pupilki stała się powszechnie piętnowaną osobą. Mercedes zerwał z nią umowę sponsoringu, a ojciec tenisistki trafił za kratki. Powszechny ostracyzm spowodował, że gwiazda niemieckiego tenisa musiała zrezygnować z dalszej kariery.
U nas „Maxima" ma się dobrze. Nikt się nie oburza, politycy nabrali wody w usta. Nikt nie żąda komisji śledczych, które by pomogły przecież organom praworządności bardziej odważnie i pryncypialnie zbadać sprawę potencjalnych nadużyć we wszechpotężnej litewskiej firmie. Bo gdyby nawet wzajemne oskarżenia brutalnie ze sobą walczących byłych wspólników biznesowych o niepłaceniu podatków okazały się prawdziwe tylko w dziesiątej części, to i tak byłaby to jedna z największych afer w niepodległej Litwie.
Inna sprawa, która prawdopodobnie może wyjść na jaw przy okazji skandalu, to legalne, w obejście przepisów prawa, unikanie płacenia podatków przez duże międzynarodowe koncerny, do których należy również „VP". Potężne międzynarodowe koncerny, korzystając z luk prawnych, generują ogromne zyski do rajów podatkowych i w ten sposób unikają płacenia podatków, które uczciwie płacą firmy o potencjale jedynie krajowym.
Jednak przymuszenie płacenia podatków koncernów o potencjale „Maximy" - to pójście na wojnę z bardzo groźnym przeciwnikiem, który popsuć karierę polityczną może niejednemu politykowi.
A litewscy politycy, co wiadome, niestety do odważnych nie należą...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.