Fasching – weg, Ramadan kommt

2025-04-13, 10:11
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Zapusty (albo der Fasching po niemiecku) hucznie były od dawien dawna fetowane w całych Niemczech. Tradycja ma wiekowe korzenie, dotrwała do naszych dni, ale właśnie się kończy. Media nad Renem i Łabą donoszą, że wiele miast w Niemczech, gdzie odbywały się tradycyjne, huczne i wielobarwne karnawały (które przyciągały dziesiątki tysięcy uczestników), rezygnuje z tradycji. Odwołują karnawały. Dlaczego, pytamy nie tylko z ciekawości. Bo policja nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa, brzmi odpowiedź.

W połowie lat 90-tych zeszłego stulecia, gdy akurat studiowałem na Uniwersytecie w Mainz, miałem okazję zabawić się na słynnym, jednym z największych w Niemczech, Mogunckim Karnawale. Doskonale pamiętam to wydarzenie, ponieważ zachwyciło mnie wtedy swym rozmachem, atmosferą, wielobarwnością, świątecznym rozgardziaszem tłumów. Zgodnie z tradycją każdy do każdego mógł podejść z odpowiednim zawołaniem (słów już nie pamiętam) i wykonać tzw. „niedźwiadka”, czyli uściskać się radośnie i serdecznie, mimo że uściskanego nigdy wcześniej w życiu nie spotkał. Takie były czasy, taka atmosfera, takie poczucie bezpieczeństwa.

Było też, jak już wspomniałem, hucznie, wesoło, różnobarwnie i na bogato. Przez miasto ciągnęły niekończące się korowody odświętnie przebranych, wymalowanych cudacznie przedstawicieli różnych instytucji, firm, wspólnot, parafii, a nawet partii politycznych. Te ostatnie – jak pamiętam – na specjalnych platformach samochodowych ciągnęły ogromne kukły z podobiznami swych liderów – prześmiewcze, alegoryczne, zabawne. Z platform pod dzwięki hucznej karnawałowej muzyki sypały się w kierunku zebranego na poboczach ulic tysiącznego tłumu słodycze jako cukierki, czekoladowe batoniki, gumy do żucia, czy drobne prezenciki lub maskotki. Tłum starał się prezenty wyłapać w locie. Te, które spadły na ziemię, stawały się obiektem wesołej rywalizacji pomiędzy chętnymi na darmowe upominki. Wszystko jednak było na wesoło, życzliwie, kulturalnie. Kolumny korowodowe maszerowały godzinami, zadziwiając widzów swą oryginalnością, wystrojem, pomysłowym przebieraństwem. Po zakończeniu przemarszu muzyka nie cichła, a gapie nie znikały z ulic, tylko wszyscy tłumnie udawali się do pobliskich kawiarenek, barów, knajp, restauracji, gdzie przy dobrej niemieckiej kiełbasce oraz kuflu piwa świętowali do późnych godzin wieczornych. Sielanka, beztroskość, zabawa, słowem, jakby powiedział Wieszcz: „Tańce, hulanka, swawola”. Tak to zapamiętałem.

Teraz to wszystko nagle znikło. Zostało wykasowane z krajobrazów niemieckich miast, których władze masowo karnawałowe zabawy odwołują. Powodem jest bezpieczeństwo, a raczej jego brak. Policja użala się, że nie ma tylu betonowych banerów, by ogrodzić uczestników karnawałowych zabaw od potencjalnych zamachowców, którzy z krzykiem Allah Akbar zwykli rozpędzonymi pojazdami wbijać się w tłum, by zabijać, siać strach i panikę. Ale też wpędzać w koszta policję i władze lokalne, które muszą wydawać miliony „oiro”, by upilnować porządku na masowych imprezach. W tym roku z ostatkowych karnawałów zrezygnowały m. in. Monachium, Norymberga czy Kumpfen. Nie wiem jak było w Mainz, ale ogólne statystyki pokazują tendencję generalną: masowe zabawy i imprezy związane ze świętami chrześcijańskimi są coraz mniej ludne. Narzekają z tego powodu, dla przykładu, sprzedawcy tradycyjnych jarmarków bożenarodzeniowych. Po prostu z roku na rok mają coraz mniej klientów, którzy – mimo szczelnej ochrony jarmarków przez policję i antyterrorystów – boją się przychodzić do ulubionych straganów, by wypić grzańca z cynamonem i anyżem, zakąsić „wurclem”, pobiesiadować ze znajomymi i przyjaciółmi. Wolą pozostać w domu i nie narażać się niepotrzebnie.

Zapewnienia władz, że zrobią wszystko, abyśmy mogli nadal żyć swym dotychczaso-wym życiem, nikogo już nie przekonują. Przecież nie dalej jak kilka tygodni temu policja nie dała rady, by zapewnić bezpieczeństwo zwykłym przechodniom w Monachium, któ-rych rozjechał samochodem fanatyczny islamista. Stało się to dosłownie w przededniu Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (cóż za perfidna profanacja tego słowa w tej sytuacji), którą – można domniemywać – niemiecka Polizei i służby bezpieczeństwa starały się strzec jak własnego oka w głowie. Przecież na konferencję zjeżdża się elita elit współczesnej Europy i świata, by dyskutować o bezpieczeństwie właśnie. Dyskutowali o światowym bezpieczeństwie, a na ulicach własnych miast nie są w stanie zabezpieczyć tego dziś już mocno deficytowego stanu. O jakich jarmarkach może więc być mowa.

Jaka jest skala problemu, dowiodła ostatnio też chełpiąca się swą potęgą Francja, gdy latem zeszłego roku organizowała Igrzyska Olimpijskie. Do ostatnich niemal dni i tygodni nie było wiadome, czy otwarcie Igrzysk uda się przeprowadzić w stolicy kraju, a ściślej w jej centrum na promenadzie Sekwany, czy może jednak trzeba będzie z tego zrezygnować i przenieść ceremonię na obiekt zamknięty, czyli na stadion. Francuskie władze do ostatku trzymały w napięciu i niepewności światową opinię publiczną w tej sprawie i nie dlatego bynajmniej, że chciały zachować jakąś intrygę, niespodziankę, tylko dlatego, że nie wiedziały, czy terroryści spod znaku Proroka pozwolą im na to. Czy alert bezpieczeństwa na godzinę „W” będzie pomarańczowy, czerwony czy może bordowy. Innymi słowy czy służby będą w stanie zagwarantować jako takie bezpieczeństwo. Ostatecznie po zmobilizowaniu 100 tysięcy policjantów z całej Francji i innych krajów, zastosowaniu najnowocześniejszych technik bezpieczeństwa łącznie z użyciem sztucznej inteligencji otwarcie udało się przeprowadzić na promenadzie. Co za ulga. Uff, cała Republika odetchnęłą, że honor Francji udało się uratować. Po wszystkim, a więc po żenującym, kiczowatym w wielu miejscach spektaklu otwarcia, prezydent Emmanuel Macron mógł napisać na platformie „X” z dumą: „To jest Francja”, z której wyparowała elegancja, chciałoby się dopisać.

Ale wróćmy do głównego wątku komentarza. Publicysta Grzegorz Górny trafnie zauwa-ża, że wypieraniu z europejskich miast tradycyjnych, opartych na chrześcijaństwie, wy-darzeń świątecznych towarzyszy inny proceder. Na ich miejsce gwałtownie się wdzierają inne wydarzenia, inne oprawy świąteczne związane ze świętami muzułmańskimi. W tym roku akurat muzułmański post ramadan w dużym stopniu czasowo pokrywa się z chrześcijańskim Wielkim Postem. Ale na ulicach europejskich metropolii, jak chociażby w Londynie, nigdzie już nie ujrzymy chrześcijańskich atrybutów największego święta wyznawców Chrystusa. Pełno za to jest tych atrybutów związanych z ramadanem. Na reprezentacyjnej Coventry Street rozbłysły „światła ramadanu”, a na Leicester Square zainstalowano specjalne świetlne efekty symbolizujące „ducha ramadanu”. W dużych supermarketach wiszą reklamy zapowiadające święta. Nie, nie, nie o Wielkanoc chodzi, rzecz jasna. Reklamy pytają: „Czy jesteś gotowy na ramadan?”. Domy towarowe jak Harrod’s ofiarują na swoich stronach internetowych kolacje na Iftar tzn. bankiety po zachodzie słońca przerywające islamski post. Sieci fast foodów oferują specjalne zniżki na tę okazję. Politycy angielscy, i nie tylko rzecz jasna, na wyprzódki wręcz czołobitnie składają życzenia muzułmanom z okazji ich święta, które tak ubogaciło duchowo i kulturowo ich kraj. Chrześcijanom czy składają życzenia, pewnie Państwo się pociekawią. Nawet choinki czy szopki wystawić nie pozwolą, a i samego słowa Boże Narodzenie zakażą, tak gorliwie wypierają się swej tożsamości oraz wiary ojców. Kuglarskie zachodnie elity czują tchórzliwie, komu przyszedł czas kłaniać się... Precz zatem z karnawałem, bo ramadan nadchodzi...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#7 Ryszard 2025-04-17 11:32
Dużo mamy tych terrorów, które zastraszają ludzi. Jak nie eko-terroryści rzekomo walczący o klimat, to zupełnie realni terroryści muzułmańscy, którzy torpedują choćby nasze tradycyjne święta, przez co nie czujemy się bezpiecznie we własnym europejskim domu.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 czytelnik 2025-04-17 11:28
Życie nie znosi próżni. Wypieraniu z europejskich miast tradycyjnych, opartych na chrześcijaństwie, wydarzeń świątecznych towarzyszy inny proceder. Na ich miejsce gwałtownie się wdzierają inne wydarzenia, inne oprawy świąteczne, głównie związane ze świętami muzułmańskimi. Ale to jednak nie jest tradycja europejska.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 marcin 2025-04-15 10:45
Katastrofa nastąpiła gdy kanclerzowa Merkelowa bezmyślnie otworzyła szeroko drzwi Europy na niekontrolowany napływ imigrantów, a właściwie nachodźców, bo przecież nikt dokładnie nie wie kto wtedy wdarł się przez granice. A problem eskalował do niewyobrażalnych rozmiarów, ze skutkami czego teraz musimy się zmagać.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Krystyna 2025-04-14 13:15
Będąc na stażu w Monachium przed kilkunastu laty również miałam okazję świętować tam Fasching. W centrum miasta było dużo przebierańców, zwłąszcza dzieci. Jeśli strój był pomysłowy i spodobał się, spacerowicze dawali dzieciom drobne pieniążki. Atmosfera była wspaniałą, jak i w Mainz. Wszystkie misteczka Bawarii miały swoje korowody. Szkoda, że tak łątwo się wyrzzekli swojej spużcizny . Przestroga nam. Dziękli za te wspomnienia!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Darek 2025-04-14 11:10
Europa wypierająca się swoich korzeni traci fundament swojego istnienia.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 cc 2025-04-13 21:34
Kuglarskie, zaprzańskie, skompromitowane zachodnie pseudo-elity czują tchórzliwie, komu przyszedł czas kłaniać się...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Janusz 2025-04-13 21:33
Świętowano na Zachodzie hucznie, wesoło, różnobarwnie i na bogato. Ale to się skończyło wraz z niekontrolowanym napływem wielkich mas imigrantów, którzy nie szanują naszych praw, zwyczajów, tradycji i wiary. Często zaczęło dochodzić do zamieszek czy wręcz ataków terrorystycznych w trakcie naszych tradycyjnych świąt. Służby porządkowe nie są w stanie zapewnić mieszkańcom Europy bezpieczeństwa. Zamiast więc naprawić sytuację, następuje wstydliwe ustępstwo i wycofywanie się z wielowiekowych tradycji. Wstyd i koszmar!
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 17 kwietnia 2025

    Święte Triduum Paschalne:
    Wielki Czwartek

    J 13, 1-15

    Słowa Ewangelii według świętego Jana

    Przed świętem Paschy Jezus wiedział, że nadeszła godzina Jego przejścia z tego świata do Ojca. A ponieważ umiłował swoich, którzy mieli pozostać na świecie, tę miłość okazał im aż do końca. Podczas wieczerzy, gdy diabeł zajął się już tym, by Judasz, syn Szymona Iskarioty Go wydał, Jezus świadomy, że Ojciec przekazał Mu wszystko w ręce, a także, że od Boga wyszedł i do Boga wraca, wstał od wieczerzy, zdjął szatę, wziął płócienny ręcznik i przepasał się nim. Następnie wlał wodę do miednicy i zaczął obmywać uczniom nogi oraz wycierać je płóciennym ręcznikiem, którym był przepasany. Gdy podszedł do Szymona Piotra, ten zapytał: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?”. Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja teraz czynię, ty jeszcze nie rozumiesz, ale później to pojmiesz”. Mimo to Piotr sprzeciwił się: „Nigdy nie będziesz mi umywał nóg!”. Jezus więc powiedział: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną”. Wtedy Szymon Piotr powiedział: „Panie, umyj mi nie tylko nogi, ale też ręce i głowę!”. Jezus mu odrzekł: „Ten, kto się wykąpał, nie potrzebuje jeszcze raz się myć, chyba za wyjątkiem nóg, gdyż cały jest czysty. I wy jesteście czyści, lecz nie wszyscy”. Powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”, gdyż znał swojego zdrajcę. Po umyciu im nóg Jezus nałożył szatę, ponownie zajął miejsce przy stole i zaczął mówić: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy nazywacie Mnie Nauczycielem i Panem – i słusznie mówicie, bo Nim jestem. Jeśli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wasze nogi, również i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam przykład, abyście tak postępowali wobec siebie, jak Ja postąpiłem względem was”.

    Czytaj dalej...

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24