Tylko że z tego hołubienia nie wiele wynika. Gdy trzeba realnie rozwiązać problem dotyczący mniejszości narodowych, socdemi głosują w zasadzie w jednym chórze z konserwatystami, a nawet skrajną prawicą. Klasyczny wręcz przykład ich hipokryzji sala sejmowa oglądała dosłownie kilka dni temu, gdy głosowano nad wciągnięciem projektów ustaw pod obrady wiosennej sesji parlamentu. Do porządku obrad posłowie AWPL-ZChR zgłosili projekty poprawek do niedawno uchwalonej przez Sejm Ustawy o mniejszościach narodowych. Sejm jesienią zeszłego roku, obradując jeszcze w składzie z większością konserwatywną, przepchnął rzeczoną ustawą nadając jej regresyjny bieg. Wyciął z zapisów poprzedniej ustawy dla mniejszości przepisy pozwalające na publiczne używanie języka mniejszości narodowych w przestrzeni urzędowej w miejscach zwartego zamieszkania tych mniejszości.
Teraz przy nowym składzie Sejmu, gdzie większość wraz z koalicjantami zdobyli socjaldemokraci, posłanka Rita Tamośiuniene zgłosiła przepisy wcześniej bezprawnie zabrane mniejszościom w postaci poprawek do Ustawy o mniejszościach narodowych i tym samym powiedziała partii czerwonego goździka: „sprawdzam”. Sprawdzam, na ile wasze publiczne deklaracje szacunku do praw mniejszości narodowych są prawdziwe.
Sprawdzian socdemi, niestety, obleli z kretesem. Odważnie zagłosowali na nie. Woleli posłuchać argumentów posła skrajnej prawicy z Tautinio Susivienijimo Vytautasa Sinicy. Ten perorował – żądając utrącenia poprawek posłów AWPL-ZChR – że inicjatywa zezwalająca na używanie języka mniejszości w użytku publicznym obok języka państwowego stwarza w obecnej sytuacji geopolitycznej „zagrożenie dla integralności terytorialnej państwa”. Więcej, może stać się przyczynkiem do „wojny kulturowej”. Co za piękny absurd, chciałoby się powiedzieć. Gdybyśmy mieli posługiwać się rozumkiem posła Sinicy, to niechybnie musielibyśmy dojść do wniosku, że cała Europa jest dzisiaj zagrożona wojną kulturową, a jej państwa płoną wewnętrznie z powodu zagrożeń integralności terytorialnych. Wszędzie bowiem na Starym Kontynencie obowiązują normy prawne zezwalające autochtonicznym mniejszościom na publiczne (również w urzędach) używanie ich ojczystego języka. Norma ta nie tylko nie narusza integralności tych państw, tylko państwa te scala. Łagodzi potencjalne napięcia na tle narodowościowym, jakie występowały w wielu państwach europejskich jeszcze po II wojnie światowej.
Sinica wymyśla fake-argumenty, by ograniczyć prawa litewskich mniejszości narodowych, a socdemi, niestety, ochoczo go w tym wspierają...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.