Prezydent czupurny, laisvietisy nawiedzeni, konserwatyści wściekle bezradni

2024-07-08, 08:33
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Po wyborze nowego składu Europarlamentu trwają szachy polityczne na szachownicy tworzenia nowych władz „naszej Unii”. Po dość nieznacznych przepychankach na szczycie liderów państw członkowskich w Brukseli na nową (starą) kadencję w fotelu szefowej Komisji Europejskiej została potwierdzona Ursula von der Leyen, szefem Rady Europejskiej ma zostać portugalski socjalista Antonio Costa, zaś stanowisko szefowej dyplomacji Unii przypadnie estońskiej premier Kaji Kallas.

Ta ostatnia nominacja to niewątpliwie sukces małej Estonii i też ukłon w stronę całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Kaja Kallas pokazała się bardzo aktywnie i z odwagą na arenie międzynarodowej w obliczu agresji Rosji na Ukrainę. Teraz swe nowe stanowisko będzie mogła wykorzystać do promowania interesów naszego regionu oraz kształtowania polityki UE na flance wschodniej właśnie, co może być ważne szczególnie w kontekście poszerzenia Unii o nowych członków z naszego podwórza.

Zamieszana w różne skandale (m. in. chodzi o zakup szczepionek przeciwko Covid) Niemka Ursula von der Leyen swe stanowisko zachowała mimo sprzeciwu wielu państw. Ostatecznie jednak arytmetyka w Parlamencie Europejskim, gdzie znowu karty rozdawać będą w pierwszą kolej politycy z EPL (Europejskiej Partii Ludowej, w której decydujący głos należy do niemieckich chadeków), zadecydowała o zabetonowaniu jakichkolwiek zmian na najważniejszym unijnym stanowisku. Ursula von der Leyen będzie zatem, można by powiedzieć, gwarantem stagnacji, a nawet zasady głoszącej: więcej tego, co było dotychczas. A więc więcej centralizacji Europy pod niemieckim berłem, więcej Zielonego Ładu, więcej chaosu w polityce migracyjnej UE. Chyba że tendencje wyborcze z I tury wyborów we Francji potwierdzą się również w drugiej turze i nad Sekwaną zwycięży Zjednoczenie Narodowe, które może przeorientować drugie największe państwo unijne na zupełnie inne tory, gdy idzie o wektory polityki w wyżej wspomnianych dziedzinach. Wtedy dla szefowej KE powstanie ein bischen Problem, bo trzeba będzie z Francją się liczyć.

Na Litwie tymczasem dużą intrygą pozostaje pytanie, kto ostatecznie wyląduje od naszego kraju w fotelu komisarza w Komisji Europejskiej. Przy tym intryga ta rozgrywa się na dwóch niejako poziomach. Poziom pierwszy ma miejsce w łonie samej koalicji rządzącej, gdzie mniejszy partner konserwatystów w postaci tęczowej partii „Laisvė” rozpycha się na całego, by tylko w zamian za poparcie kandydata konserwatystów wymusić na tej partii poparcie dla swego sztandarowego projektu pod tytułem jednopłciowe związki partnerskie. Przy tym tęczowej partii jest zupełnie obojętne, jakiego Landsbergisa czy Jonaitisa mieliby poparć, byleby w zamian konserwatyści przyłożyli nóż do gardła politykom konserwatywnym w ich partii nie z nazwy tylko z przekonań. I zmusiliby do głosowania nad projektem sprzecznym z ich światem wartości. Podczas ostatniej parady dumy ze swego popędu seksualnego w Wilnie tęczowi marszerowicze nawet nie kryli się ze swym szantażem, tylko wywiesili baner, na którym w sposób jasny i obcesowy zarazem zażądali: „Partneristės įstatymas mainais už eurokomisarą”. Czyli dajecie nam nieobyczajne związki, a my w zamian dajemy wam swe głosy w Sejmasie na waszego napalonego Landsbergisa juniora, o aspiracjach którego napiszemy jeszcze poniżej.

Szantaż laisvietisów stał się tak ordynarny, że w końcu nie wytrzymała nawet bardziej opanowana zwolenniczka genderowej rewolucji przewodnicząca Sejmu z ramienia Ruchu Liberalnego Viktoria Čmielytė-Nielsen, która spróbowała przemówić do rozsądku nawiedzonym. Powiedziała mniej więcej tyle, że świdrowanie dziury w głowie z powodu jednej ustawy przy każdej okazji, stosując każdy możliwy szantaż jest po prostu kontrproduktywne. Zacytujmy: „Raz jeszcze powtórzę, co już nieraz mówiłam – czym bardziej Ustawę o związkach cywilnych (pod taką nazwą laisvietisy zakomuflowali związki jednopłciowe – ta.) będą eksponować koledzy laisvietisy jako jakąś koalicyjną kwestię bądź zagadnienie życiowo związane z innymi pytaniami, tym mniejsze prawdopodobieństwo – w moim odbiorze – że będziemy mieli pozytywny rezultat”. Komunikat zdroworozsądkowy, tyle że osobiście wątpię, czy u zafiksowanych na punkcie  jednopłciowych związków laisvietisów ktoś jest jeszcze w stanie myśleć głową. Przecież już jakiś czas temu prezydium tej partii przyjęło stanowisko, że w razie gdyby nie daj Perkūnas, projekt Ustawy o związkach cywilnych dosięgłoby niepowodzenie, to „partia może być zmuszona” do blokowania każdej kandydatury na eurokomisarza, jaką tylko zgłoszą konserwatyści.

Ci oczywiście chcieliby na tym eskponowanym dla każdego polityka miejscu widzieć swego lidera Gabrieliusa Landsbergisa. Zdaniem polityków Tėvynės Sąjungos jest to najperfekcyjniejszy kandydat, jaki tylko może być na Litwie. Sam bardzo zainteresowany Landsbergis junior nabrał wody w usta i milczy jak sto ryb na raz, bo wie, że przedwczesne zdradzenie swych aspiracji może spalić jego kandydaturę. Ale trzewiki ministra spraw zagranicznych same niejako kierują się noskami w kierunku Brukseli, tak bardzo chcą tam być obecne na różnych korytarzach unijnych władz.

Ale, niestety, trzewikom Landsbergisa raczej na pewno nie będzie dane deptać unijnych korytarzy. Na drodze im bowiem stanie prezydent Gitanas Nausėda. I tutaj zapraszam Państwa na krótkie expose intryg drugiego poziomu. Jak wiadomo bowiem, nie wystarczy, by rząd wyłonił swego kandydata na eurokomisarza, musi on być jeszcze uzgodniony z pałacem prezydenckim. I w tym miejscu kłania się, niestety, stare przysłowie głoszące, że „przyszła koza do woza”. Pamiętamy bowiem, jak to minister spraw zagranicznych przez całą niemal kadencję swego urzędowania intrygował przeciwko prezydentowi, którego próbował pozbawić kompetencji w polityce zagranicznej i nader często po prostu poniżyć i znieważyć. „Koza” tak bardzo była aktywna na tym polu, że nie postrzegła nawet, jak przyszły kolejne wybory na prezydenta. W wiosennej batalii tymczasem Nausėda swą reelekcję potwierdził z takim wynikiem, że niemal konkurentkę z jaskółczej partii wdeptał w glebę. Litwini pokazali, kogo popierają, a kogo mają w głębokim poważaniu. Nausėda nie mógł po takim werdykcie wyborców nie odczuć Schadenfreude, jak mówią w takiej sytuacji Niemcy. Uskrzydlony wiktorią postanowił oddać swemu krzywdzicielowi na odlew. Prosto z mostu oznajmił, że zna lepszych kandydatów niż Landsbergis, którego kandydatury – jak zastrzegł – nikt nawet niech nie śmie mu proponować. Nieoficjalnie wiewiórki szepczą, że Nausėda chciałby do Brukseli na eurokomisarza wysłać Ingridę Šimonytė. Byłaby to niejako dżentelmeńska rekompensata dla premier, która bardzo starała się zamienić prezydenta na szczytach w Brukseli. Nieskutecznie.

Puentując zatem: Landsbergis junior może spróbować popatrzeć raczej na własne uszy, co mu snadniej może się udać dokonać, niż obejrzeć krzesło unijnego komisarza. Ale abstrahując od opisanych wyżej intryg dla nas zwykłych zjadaczy chleba pozostaje pytanie, kogo zatem Litwa deleguje do Brukseli, skoro prezydent jest czupurny wobec Landsbergisa, laisvietisy są nawiedzeni, a konserwatyści  – wściekle bezradni...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#7 PL-LT 2024-07-13 13:39
Eurokołchoz unijny jakoś jeszcze przetrwał, choć prawa strona wzmocniła swoje pozycje.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 K.I. 2024-07-10 11:22
Miejmy nadzieję, że na stanowisko eurokomisarza będzie mianowana odpowiednia osoba, która nie tylko będzie zadowalała swe aspiracje polityczne, lecz będzie mocno działała na rzecz wszystkich Europejczyków.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 M. J. 2024-07-09 13:16
Autor ma rację, niestety, Ursula von der Leyen będzie nadal gwarantem stagnacji, a nawet zasady głoszącej: więcej tego, co było dotychczas. A więc więcej centralizacji Europy pod niemieckim berłem, więcej Zielonego Ładu, więcej chaosu w polityce migracyjnej UE.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Antoni 2024-07-09 13:13
Nikogo nie wprowadził w zakłopotanie ten fakt, że Ursula von der Leyen swe stanowisko zachowała mimo zamieszana w różne skandale (m. in. chodzi o zakup szczepionek przeciwko Covid). Przykro, że ostatecznie jednak arytmetyka w Parlamencie Europejskim, gdzie znowu karty rozdawać będą w pierwszą kolej politycy z EPL (Europejskiej Partii Ludowej, w której decydujący głos należy do niemieckich chadeków), zadecydowała o zabetonowaniu jakichkolwiek zmian na najważniejszym unijnym stanowisku.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 marcin 2024-07-09 00:30
gierki landsbergistów są niesmaczne, a przede wszystkim szkodzą krajowi i mieszkańcom.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 hłe hłe 2024-07-08 14:57
prezydent jest czupurny wobec Landsbergisa, laisvietisy są nawiedzeni, a konserwatyści – wściekle bezradni
ot cała Lietuva
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Jerzy 2024-07-08 14:56
Landsbergiści i ich tęczowy koalicjant nie przestają się kompromitować. Jak widać interesuje ich tylko walka o stołki, za nic maja ludzi...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 8 września 2024 

    23 niedziela zwykła

    Mk 7, 31-37

    Słowa Ewangelii według świętego Marka

    Jezus opuścił okolice Tyru i przemierzał ziemie Dekapolu. Przez Sydon szedł w kierunku Jeziora Galilejskiego. Wtedy przyprowadzili do Niego głuchoniemego i prosili Go, aby położył na niego rękę. Odprowadził go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął jego języka; spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się! Natychmiast otworzyły się jego uszy i zostały rozwiązane więzy jego języka, tak że mógł poprawnie mówić. I przykazał im, aby nic nikomu nie mówili, ale im bardziej zakazywał, tym więcej oni rozpowiadali. Pełni podziwu mówili: „Wszystko dobrze uczynił. Sprawił, że głusi słyszą, a niemi mówią”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24