Jaka Litwa po konserwatystach..?

2024-06-20, 08:32
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Maraton wyborczy na Litwie jest na półmetku. Za sobą mieszkańcy kraju mają już wybory głowy państwa oraz 11 europosłów do Brukseli, przed sobą jeszcze jesienne wybory do parlamentu krajowego. Jakie zatem nastroje wyborców już się wykrystalizowały?

Pierwszy wniosek jest taki, że na bardzo rozdrobnionej scenie politycznej kraju nie ma wyraźnego lidera. Socjaldemokraci owszem przodują w rankingach (w maju już po wyborach prezydenckich ich poparcie wyniosło 13,2 proc.), ale ich przewaga nad konserwatystami jest w granicach błędu statystycznego (konserwatyści notują 11,2 proc. poparcia). Już sam fakt, że w wyborach do Europarlamentu, przy niskiej frekwencji owszem, Tėvynes Sajungai udało się wyprzedzić partię czerwonego goździka, dowodzi, iż jesienią wynik obu największych partii jest otwarty.

Socdemy w europejskich wyborach wyraźnie nie błysnęli. Startując z pozycji partii opozycyjnej, pozwolili się wyprzedzić rządzącym landsbergistom, których grzechy i potknięcia w rządzeniu są wielkie jak Himalaje. Dobrym przykładem ilustrującym niebłyśnięcie jest wynik wyborczy socdemów w rejonie wileńskim, gdzie musieli zadowolić się 9-procentowym poparciem. Od wyborów samorządowych sprzed roku spadło ono zatem im aż trzykrotnie, bo wtedy mieli 25 proc. Konserwatyści zaś po sukcesie 9 czerwca mogą się poczuć, że wychodzą z nokdaunu, jaki zaliczyła ich liderka, premier Ingrida Šimonytė, w wyborach prezydenckich. Wielkomiejski elektorat oraz wierni wyborcy z prowincji z „włóczkowymi beretami” na głowach zawsze są szalupą ratunkową dla – wydawałoby się – tonących (aż głupio pisać te ostatnie słowa) litewskich chadeków.

Półmetek wyborów pokazał też jeszcze jedną prawdę. Mianowicie, że na Litwie nie opłaca się prześladować polityków z powodów ich poglądów politycznych. Tak było kiedyś za Rolandasa Paksasa, tak jest też teraz. Lotnika establishment próbował politycznie anihilować, bo za wysoko wystartował. Ale gnębienie to tylko napędzało mu popularność w dość szerokich masach na Litwie pozawielkomiejskiej. Teraz wypisz wymaluj sytuacja się powtarza z byłymi posłami Petrasem Gražulisem oraz Remigijusem Žemaitaitisem, którym mandaty odebrano, by tak powiedzieć po europejsku, z powodu „mowy nienawiści”. Gražulisowi ten feler przyszyto w kontekście jego wypowiedzi (niepochlebnych i czasami owszem nieparlamentarnych) wobec osób z subkultury lgbt, drugiego okrzyknięto antysemitą, bo w sieciach nie potrafił zapanować nad słowami w kontekście wojny Izraela z Hamasem w Gazie. Obydwaj „Janowie bez mandatów” na wyznaczonych im karach wyszli ostatecznie jednak przednio. Gražulis najnieoczekiwaniej w świecie zdobył mandat europosła, co pewnie jego krzywdzicielom szczęki skręciło ze złości, i teraz pojedzie do Brukseli. Tam będzie miał baaardzo szerokie pole do popisu w temacie, za który stracił mandat w Wilnie.

Niemniej spektakularnie – jak się wydaje – z popiołów podźwignie się też Žemaitaitis. Ten bowiem w zaledwie kilka tygodni po pożegnaniu się z Sejmasem w atmosferze skandalu zaliczył w prezydenckiej sztafecie 9-procentowe poparcie i czwarte miejsce w peletonie startujących. Gdyby nie niewspółmierna – moim zdaniem – kara, takiego sukcesu nigdy by się nie doczekał. Teraz jest na fali. Stał się nawet postrachem mediów głównego nurtu, które z przerażenim wróżą, że główny antysemita kraju wejdzie do przyszłego Sejmu i prawdopodobnie do rządu. Dość powiedzieć, że w sondażu Spinter tyrimai już po majowych wyborach prezydenckich partia Žemaitaitisa Nemuno aušra (Niemeńska jutrzenka) wskoczyła na trzecie miejsce w rankingu partyjnym z wynikiem 8,9 proc, co żurnaliście Briuverisowi nastręczyło smutne skojarzenia o jakże wielkiej liczbie skrytych antysemitów wśród rodaków.

Liberałowie na Litwie po ostatnich wyborach nie mogą mieć optymistycznych nastrojów. Ich partia Ruch Liberałów w prezydenckich wyborach nie wystawiła swego kandydata, zaś w wyborach europejskich ledwo przekroczyła próg, zdobywając mandat z ostatniego miejsca. Kiedyś ta partia na Wileńszczyźnie pretendowała również do elektoratu mniejszości narodowych, regularnie na swe listy zapraszając osoby z polskimi nazwiskami. Ale po wyczynach jej mera w rejonie trockim, gdzie włodarz z partii żółtych barw energicznie zaczął niszczyć polskie szkolnictwo, o polskich głosach mogą zapomnieć. Może się okazać tak, że żadna z liberalnych partii (choć laisvietisom na eurowyborach bardzo się poszczęściło) ostatecznie nie przekroczy progu. Bo jesienne wybory będą przecież rozliczeniem z rządzenia rządzących, a tutaj liberałom argumentów raczej na pewno zabraknie.

Partie chłopów i zielonych oraz „Vardan Lietuvos”, które niegdyś były razem, dziś są osobno, mają też bliźniacze niemal poparcie oscylujące w granicach 6,3 proc. Kłótnie polityków na Litwie dorowadziły do rekordowego wręcz rozdrobnienia partyjnego. Dużo zdrowia życzyć zatem temu, komu przyjdzie po wyborach klecić nowy rząd.

Partia Pracy do niedawna jeszcze ambitna, jak jej założyciel Wiktor Uspaskich, po ostatnich wyborach praktycznie niemal na pewno zejdzie ze sceny politycznej. Jej lider Andrius Mazuronis, polityk skądinąd poważny i z potencjałem, podał się do dymisji z powodu opłakanych wyników wyborczych, zbliżonych gdzieś do granicy 1 procenta. „Diadia Witia”, jak pieszczotliwie w narodzie mówi się o założycielu PP, ponoć i tym razem proponuje się na ratownika partii, ale partia już go nie chce. Minęły czasy, gdy wystarczyła wspólna fotka z autorem słów: „nu, blin vaizdelis” i sukces wyborczy był niemal gwarantowany. Partia Pracy raczej, jak twierdzą wiewiórki, połączy się z Partią Regionów, by wspólnie próbować pokonać barierę wyborczą.

Bardzo dobry wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Rodzin Chrześcijańskich predysponuje tę partię do dobrych nastrojów na jesień, gdzie na pewno z dobrymi szansami powalczy o miejsca w parlamencie. AWPL- ZChR nie tylko że potwierdziła swą liderującą pozycję na Wileńszczyźnie (ponad 41 proc. głosów w rejonie wileńskim i rekordowe ponad 85 proc. w rejonie solecznickim), ale też odnowiła wysokie poparcie m. in. w Kłajpedzie czy Visagini. Mark Twain w każdym bądź razie na pewno w tej sytuacji z uśmiechem na twarzy powiedziałby, że: „Wiadomości o mojej śmierci są mocno przesadzone”.

Puentując dotychczasowy wyścig wyborczy można z pewnością powiedzieć jedno, że jesień wyborcza na Litwie będzie nieodgadniona. Przy wielkiej polaryzacji społeczeństwa oraz bardzo wielkim rozdrobnieniu partyjnym na litewskiej scenie politycznej żaden politolog nie zaryzykuje jakiejkolwiek bardziej lub mniej pewnej prognozy, jaka partia okaże się ostatecznie zwycięzcą jesiennych wyborów do parlamentu. Jak ułoży się układanka partyjna, z której potem kandydatowi na premiera przyjdzie składać rząd. Są to rzeczy właściwie nie do przewidzenia. Co oznacza też, niestety, brak odpowiedzi na pytanie: jak będzie wyglądała Litwa po konserwatystach? Czy odważy się na bardziej suwerenną politykę w trudnych czasach, czy będzie nadal tylko posłusznym wykonawcą często utopijnych i ideologicznych pomysłów elit z Brukseli...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#6 cc 2024-06-25 14:03
Po konserwatystach Litwa zrujnowana...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Jan 2024-06-23 14:44
Cóż niestety rządy konserwatystów i ich tęczowych sojuszników mocno zdewastowały Litwę, a mieszkańców zubożyły. Na szczęście już w październiku te rządy nieudaczników mogą przejść do historii. A nowy rząd będzie musiał sprzątać i naprawiać.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 z Wilna 2024-06-20 12:38
Dla AWPL-ZCHR wybory europejskie były bardzo udane. Czwarty raz z rzędu zwycięskie, co dało mandat w Parlamencie Europejskim.
Jest to też dobry prognostyk na jesienne wybory do Sejmu. Przy dobrej pracy, mobilizacji i jedności, możliwe będzie kolejne zwycięstwo i potwierdzenie mocnej pozycji polskiej partii na litewskiej scenie politycznej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 marcin 2024-06-20 11:55
W wyborach prezydenckich kandydatka sajudzistów dostała solidną nauczkę i przegrała w hańbiących rozmiarach z urzędującym prezydentem.
Wybory europejskie cechowały się niską frekwencją więc sajudziści zmobilizowali swój twardy elektorat. Ale jesienią gdy więcej ludzi pójdzie do urn, możliwa jest ponowna klęska sajudzistów.
Czego zresztą należy życzyć mieszkańcom i krajowi, bo koalicja sajudzistów i tęczowych liberałów prowadzi do coraz większej katastrofy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 Jerzy 2024-06-20 11:23
Jesień wyborcza na Litwie zapowiada się ciekawie, bo jest właściwie nieodgadniona. Mamy dużą polaryzację społeczeństwa, wielkie rozdrobnienie partyjne, a także jeszcze kilka miesięcy które mogą sporo zmienić.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 E.A. 2024-06-20 11:19
Grzechy i potknięcia w rządzeniu konserwatystów i liberałów są wielkie jak Himalaje. Jest szansa że jesienią ich fatalne rządy przejdą do historii.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Piątek, 28 czerwca 2024 

    Św. Ireneusza, biskupa i męczennika, doktora Kościoła, wspomnienie

    Mt 8, 1-4

    Słowa Ewangelii według świętego Mateusza

    Gdy Jezus zszedł z góry, podążał za Nim wielki tłum. Wtedy podszedł do Niego trędowaty, pokłonił się i prosił: „Panie! Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić”. On wyciągnął rękę, dotknął go i powiedział: „Chcę, bądź oczyszczony”. I natychmiast został oczyszczony z trądu. Jezus mu nakazał: „Pamiętaj, nie mów o tym nikomu, lecz idź, pokaż się kapłanowi, a na świadectwo dla nich złóż ofiarę, zgodnie z nakazem Mojżesza”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24