W Europie bez przełomu

2024-06-14, 03:55
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Trzecią rundę z długiego maratonu wyborczego na Litwie mamy za sobą. W wyborach do Parlamentu Europejskiego wyraźna większość wyborców wzięła sobie wolne, dlatego frekwencja nad Wilią nie była imponująca. Wyniosła zaledwie nieco ponad 31 proc. Ta okoliczność sprzyjała wyraźnie konserwatystom, którzy zdobyli 20,9 proc. głosów i trzy mandaty do PE. Na drugiej pozycji uplasowali się socjaldemokraci z wynikiem nieco ponad 17 proc. i odpowiednio dwoma mandatami. Po raz czwarty z rzędu zaufanie u wyborców potwierdziła też Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Związek Chrześcijańskich Rodzin i z wynikiem bliskim 6 proc. zachowała mandat w Brukseli.

Po jednym mandacie zdobyli jeszcze partia chłopów i zielonych, obydwie partie liberalne, partia „Vardan Lietuvos” oraz nowy twór pod nazwą Związek Narodowy i Sprawiedliwości, z którego listy do Brukseli poleci Petras Gražulis, jakiego niedawno pozbawiono mandatu w litewskim parlamencie. Teraz możemy mieć pewne obawy, jak Gražulis i profesor Žalimas, co to mandat uzyskał z listy laisvietisów, zmieszczą się w jednym samolocie do Brukseli. Mają przecież tak przeciwstawne poglądy a i żywe temperamenty, że rodzą się obawy, jak obok siebie wytrzymają w locie kilka godzin. Konserwatyści wybory wygrali tradycyjnie dzięki głosom wielkomiejskich wyborców, którzy pewnie głosowaliby nawet na wazon, gdyby ten wystartował tylko z logiem partii landsbergistów. Ogólnie rzecz biorąc do Brukseli od Litwy pojedzie – patrząc na nazwiska z różnych partii – więcej zwolenników nowoczesności i lewicowego liberalizmu, niż polityków konserwatywnych. Choć tych ostatnich też nie zabraknie (Vėryga, Tomaszewski, Saudargas junior oraz ekscentryczny Gražulis).

Analizując wyniki wyborów do europarlamentu w całej Unii, niestety, musimy raczej przyznać, że w Brukseli zostanie zachowane status quo, czyli dotychczasowa stagnacja. Wszystko bowiem wskazuje na to, że dotychczasowa koalicja chadeków z Europejskiej Partii Ludowej (chadeków oczywiście bezobjawowych w większości, którzy zaledwie potrafią się przeżegnać), socjalistów oraz liberałów przetrwa. Wystarczy im głosów, by zdobyć większość w 720 osobowym Parlamencie Europejskim, a więc też i rządzić w Europie. Dotychczasowa szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już przymierza się do kolejnej kadencji na eksponowanym stanowisku, choć nie ma gwarancji, czy na pewno stanowisko zachowa. Jest wyjątkowo słabą polityczką, by użyć słownictwa nowoczesnego, na tak ważnej pozycji w Brukseli. Ma też swych „przyjacieli” w szerokiej koalicji, którzy chętnie by zamienili ją w fotelu przewodniczącej KE. Zobaczymy, jak będzie. Jedno jest, niestety, pewne – nie będzie raczej  przełomu w głównych wektorach polityki Unii Europejskiej. A więc nielegalna migracja będzie tylko zarządzana, a nie zwalczana. Idea europejskiego superpaństwa będzie nadal rozkręcana przez Berlin, ideologiczny projekt pod nazwą Zielony Ład będzie nadal drenować kieszenie europejczyków bez szans na zmianę klimatu, co w teorii zakłada. Partie konserwatywne i prawicowe z grupy ECR (do której należy AWPL- ZChR oraz m. in. Prawo i Sprawiedliwość z Polski) oraz Tożsamość i Demokracja - ID (tam główną partią jest Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen z Francji) owszem uzyskali łącznie mocną pozycję w PE, ale nie decydującą. Przewidywana koalicja europejska będzie jednak zmuszona bardziej liczyć się z propozycjami konserwatystów.

Ważne zauważyć w kontekście wyborów, że są też wyraźne oznaki, iż w Europie, jej sercu – dużych krajach europejskich jak Włochy, Francja czy Niemcy, wyborcy mają dość liberalnej demokracji. Mentalność wyborców się zmienia. O tym świadczą chociażby wyniki wyborów we Włoszech, gdzie po raz kolejny wygrała partia konserwatywna i chrześcijańska Giorgii Meloni (ok. 30 proc.). Brukselska elita zgrzyta z tego powodu zębami, ale jest bezradna. Straszenie zagłodzeniem finansowym Włochów z powodu złych wyborów nie pomogły. Szokujące jednak dla brukselskich klerków musiały się okazać wyniki wyborów we Francji, gdzie klęski wręcz doznał liberalny obóz prezydenta Emmanuela Macrona, zdobywając ponad dwukrotnie mniej głosów (zaledwie nieco ponad 14 proc.) od opozycyjnego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, które zdobyło aż ponad 32 proc. głosów. Nie pomogły straszenia skrajną prawicą, upadkiem demokracji, rozpadem Unii. Zdesperowani bezradnością rządów liberałów od Macrona Francuzi zaryzykowali i masowo zagłosowali na „populistów”. Już na drugi dzień po wyborach prezydent Macron ogłosił rozwiązanie francuskiego parlamentu i ogłosił przedterminowe wybory. Eksperci oceniają krok ten jako desperacką próbę uniknięcia marginalizacji prezydenckiej partii Renaissance w krajowej polityce. Taką swoistą ucieczkę do przodu. Ale krok ten jest też bardzo ryzykowny. Może bowiem okazać się krokiem do przodu desperata, który stoi właśnie nad przepaścią.

Francja jest krajem, który ma jeden z najwyższych odsetków ludności pochodzenia emigranckiego w Europie. To co w narracji lewicowo- liberalnych elit miało być ubogaceniem kraju, stało się w rzeczywistości jego koszmarem. Republique pokryła się gęstą siecią rewirów, które zostały nazwane strefami no go, gdzie policja nie ma za bardzo wstępu, bo migranckie bandy tego sobie nie życzą. Marsylia jedno z najważniejszych miast portowych Francji nad Morzem Śródziemnym z powodu ubogacenia dziesiątkami tysięcy migrantów z Afryki stała się też miastem uznawanym za jedno z najbardziej niebezpiecznych w Europie. Przedwyborcze debaty we Francji nielegalną migrację miały za jeden z głównych tematów. I – jak widać - partia prezydenta Macrona wyraźnie nie przekonała Francuzów, że ma dobry pomysł na rozwiązanie tego problemu (przekonywała, że dzięki Paktu Migracyjnemu nielegalni migranci będą wysyłani z Francji do Europy Wschodniej, czyli m. in. do Litwy). Francuzi odrzucili puste obietnice i postanowili zaryzykować dość masowo głosując na „populistów” od Marine Le Pen.

Podobne nastroje są też w Niemczech, które są przecież głównym krajem Unii, torującym na dodatek sobie wszystkimi możliwymi łokciami drogę do jeszcze większej dominacji w Europie. Twierdzą bowiem politycy nad Renem, że Niemcy już dojrzeli, by „przejąć odpowiedzialność za Europę”. Nad Renem nie było francuskiego scenariusza, bo tam wygrali mainstreamowi chadecy z SDU/CSU zdobywając 30 proc. poparcia. Ale za nimi na drugiej pozycji uplasowała się, niestety, skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (16,2 proc.), wyprzedzając rządzących socjaldemokratów premiera Olafa Scholza. „Prawicowi radykałowie weszli ostatecznie i z impetem do serca Europy – w wielu krajach członkowskich określają polityczną agendę lub nawet już rządzą. Chcą Europy Ojczyzn. W najgorszym razie oznacza to koniec Unii Europejskiej, jaką znamy”, napisał Ulrich Ladumer  na łamach lewicowego „Die Zeit”, podsumowując straszne według niego tendencje na Starym Kontynencie. Oczekiwanie, by zachować tożsamość narodów europejskich (co jest możliwe tylko dzięki państwom narodowym), chrześcijańskie korzenie Europy i najogólniej rzecz ujmując normalność znaną od tysiącleci, rzeczywiście jest to skandal i populizm, i to napisałem z kolei ja, jako komentator, choć pan Ladumer pewnie nigdy tego nie przeczyta.

Przed wyborami były duże nadzieje na Zeitenwende (zmianę czasów) w całej Europie. Niestety, jak na razie stało się to tylko w kilku państwach, ale za to wpływowych jak Francja czy Włochy. Po Zeitenwende, jak pamiętamy, upadł Mur Berliński. Dziś jest on w samym sercu Brukseli, gdzie za murem okopali się nowocześni lewicowo-liberalni oligarchowie polityczni. Obawiam się, że w związku z tym Europa nadal będzie trochę jak Titanic...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#9 Ryszard 2024-06-26 15:14
Zmiany w Europie postępują powoli ale jednak są widoczne, co pokazały nie tylko wybory europejskie do PE ale także sytuacja polityczna w poszczególnych państwach, np. kryzys parlamentarny we Francji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Jan 2024-06-23 14:47
A już jesienią czwarta runda wyborcza w tym roku czyli niezwykle ważne wybory sejmowe. Najwyższa pora by głosujący odsunęli od władzy nieudaczników konserwatystów wraz z ich tęczową przystawką, którzy już poczynili wielkie szkody dla kraju i mieszkańców.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 marcin 2024-06-20 14:33
W Brukseli jeszcze trwają przymiarki i układanki do naczelnych stanowisk i do składów poszczególnych frakcji. Za kilka dni wszystko powinno się wyjaśnić.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Staszek 2024-06-18 01:09
Może bez wielkiego przełomu, ale jednak siły tradycyjne, narodowe - wzmacniają się.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 wileński 2024-06-15 15:47
Dla nas sprawa zasadnicza to wspaniałe zwycięstwo AWPL i czwarty z rzędu mandat dla naszego europosła.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Wachter 2024-06-15 15:46
Owszem w Europie bez przełomu po ostatnich wyborach. Ale trwają układanki frakcyjne i zobaczymy co z tego wyniknie.
Na pewno siły konserwatywne i narodowe urosły w siłę, a w niektórych dużych państwach jak Francja, zdecydowanie wygrały.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 1234 2024-06-14 12:36
niestety jest niemal pewne że nie będzie raczej przełomu w głównych wektorach polityki Unii Europejskiej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 Jerzy 2024-06-14 10:34
Dla nas najważniejszy fakt z tych wyborów to zwycięstwo AWPL-ZCHR i czwarty z rzędu mandat europosła dla W.Tomaszewskiego. Potwierdziliśmy naszą siłę na krajowej scenie politycznej jako poważnego gracza.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Zbigniew 2024-06-14 10:33
Pomimo wzmocnienia euro-realistów, jednak unijne siły lewacko-liberalne zachowały większość. Dlatego Europa nadal będzie trochę jak Titanic...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Wtorek, 19 listopada 2024

    Łk 19, 1-10

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Jezus przybył do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien bogaty człowiek, imieniem Zacheusz, który był przełożonym celników, chciał zobaczyć Jezusa, kto to jest. Nie mógł jednak z powodu tłumu, gdyż był małego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wszedł na sykomorę, żeby Go zobaczyć, gdyż tamtędy miał przechodzić. A gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i powiedział do niego: „Zacheuszu, zejdź! Pospiesz się, bo dziś muszę zatrzymać się w twoim domu”. Zszedł więc szybko i przyjął Go z radością. A wszyscy, widząc to, szemrali: „Poszedł w gościnę do grzesznika”. Zacheusz zaś stanął i powiedział do Pana: „Panie, połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli na kimś coś wymusiłem, oddaję poczwórnie”. Wtedy Jezus powiedział do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i ten człowiek jest synem Abrahama. Syn Człowieczy przyszedł przecież szukać i zbawić to, co zginęło”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24