A i prognozy dla współczesnej Unii ma rozmówca portalu, niestety, ponure. Już na początku rozmowy stawia oczywistą dla wielu tezę, iż dosłownie na naszych oczach Unia jest przekształcana (metodą faktów dokonanych) w superpaństwo albo, jak woli Wildstein, w „neoimperium”. To „neoimperium” tworzy się na podstawie utopijnej ideologii europeizmu, którą Vaclav Klaus swego czasu określił jako „metaideologię” stojącą ponad innymi ideologiami. Niestety, tego typu projektu nie da się przeprowadzić bez władzy totalnej, dlatego też Bruksela dąży, by takową posiąść. Totalna władza kontrolowałaby wszystko w każdym zakątku Unii, w której nie byłoby już państw narodowych, za pomocą tysięcy wszelkiego rodzaju przepisów, dyrektyw, prawnych regulacji, które – rzecz jasna – nie byłyby w stanie wszystkiego ogarnąć, dlatego musiałyby być ciągle poprawiane, modyfikowane, uzupełniane do bezkońca, trafnie zauważa filozof.
Dodaje przy tym, że w takim tworze społecznym nie będzie miejsca dla religii, bo ideologie zawsze walczą z religią, ponieważ dążą do tego, by ją zastąpić. Te procesy już są widoczne w Europie Zachodniej, gdzie z przestrzeni publicznej jest wypierane chrześcijaństwo, a na jej miejsce wchodzą przeróżne ideologie. Te – jak zauważa publicysta – są różne, czasami wzajemnie sprzeczne. „W Europie współczesnej ideologia rozpięta jest między dwoma interpretacjami dotychczasowej cywilizacji, ale ich konsekwencje są podobne. Bardziej umiarkowana mówi: owszem, ta zastana cywilizacja miała podstawową zasługę, bo doprowadziła do obecnego stanu Europy, ale wyczerpała już swoją rolę i musi ustąpić miejsca racjonalnemu królestwu człowieka, którym jest Unia Europejska. Natomiast radykalne podejście odrzuca w całości nasze dziedzictwo głosząc, że jest ono źródłem zła, patriarchalnego ucisku, nietolerancji, wykluczenia, wyzysku jednych przez drugich”, naświetla stan rzeczy publicysta. Dalej zauważa, że obie dążą do tego, by współczesną łacińską cywilizację zanegować i zamienić ją inną, w której centrum ma stać człowiek, jako twórca autonomiczny i w gruncie wszechmogący. Dlatego też współczesne ideologie, co podkreśla filozof, są „wrogie temu, co jest tradycyjną formą bytowania człowieka. A więc wszelkim formom religijnym, cywilizacyjno-kulturowym, narodowym, rodzinnym, a współcześnie i płciowym”. Mamy je zanegować, ponieważ nas ograniczają. Tymczasem filozof ostrzega, że ideologie, które głoszą, iż „będziemy dowolnie tworzyć formy swego istnienia społecznego, a nawet biologicznego, są fundamentalnym nieporozumieniem (...)”. Przestrzega że w XX wieku podobne ideologie już doprowadziły ludzkość do ogromnych nieszczęść.
Bruksela jednak eksperymentuje nie tylko na modelach społecznych, nad „wyzwoleniem człowieka z wszelkich tradycyjnych tożsamości”, ale eurokraci też zapamiętale walczą o wdrożenie innych ideologii. Ekologizm wśród nich zdecydowanie wybija się na pierwszą pozycję. Bronisław Wildstein w tym miejscu trafnie zauważa, że unijni komisarze wierzą, iż „Zielony Ład i w ogóle ekologizm ze swoją wiarą, że jesteśmy w stanie w pełni panować nad rzeczywistością, zaplanować klimat i zbudować wolną od zanieczyszczenia cywilizację (...)”, uratuje naszą planetę przed zgubą. Jeżeli tego nie zaplanujemy i nie zbudujemy, planeta spłonie, my zaś będziemy na niej „letze Generation”. „Ostatnie pokolenie” zginie jak Ostatni Mohikanin, jeżeli nie wyłapiemy z powietrza wszystkich CO2 co do jednego, czyli osiągniemy zeroemisyjność. Jest to zadanie dla eurokratów „ambitne”, do którego wykonania potrzebują totalnej kontroli ludzkości na swym rewirze – terenie „neoimperium”. Wielki Brat ma więc wszystko mieć pod kontrolą, wszystkich śledzić, niepokornych – karać.
Wildstein zapytany w wywiadzie, czy mamy zatem prawo mówić o „deficycie demokracji” w Unii, odpowiedział, że o demokracji w UE w ogóle nie da się mówić. Jest ona bowiem ze swej natury „ademokratyczna”, ponieważ demokracja przewiduje istnienie ludu, w którego imieniu jest sprawowana władza przez jego wybrańców. „A (tymczasem) europejski demos nie istnieje”, trzeźwo zauważa indagowany publicysta i wywodzi z tego faktu logiczny wniosek, że przyszłe „neoimperium” nigdy nie będzie demokratyczne. Będzie sprawować władzę nie w imieniu demosu, którego brak, tylko w imieniu najsilniejszych i najbardziej wpływowych, czyli Niemiec i Francji. No jeszcze ideologiczno-biznesowa oligarchia będzie miała swój głos w Unii, który naturalnie wykorzysta we własnych interesach, przewiduje polski publicysta.
Plany Unii Europejskiej prowadzą zatem Europę do katastrofy. Konsekwencje planu np. Zielonego Ładu najbardziej dotkną zwykłych obywateli, co już na swej skórze odczuwają rolnicy, dlatego protestują na całym kontynencie. Koszty transformacji na zeroemisyjność będą ogromne i będą przerzucone na zwykłych obywateli. Doprowadzi to Europejczyków do dużego zuborzenia, a Unia Europejska w wyniku szaleństw jej elit straci konkurencyjność na światowych rynkach. Dlatego swój wywiad Wildstein kończy przestrogą, że jako Europejczycy „wchodzimy w okres bardzo konfliktowy, niepewny, zmienny”. Rezygnacja z niepodległości, czego od nas żąda brukselska elita oraz jej mocodawcy z Berlina i Paryża, będzie katastrofą. „Rezygnacja z niepodległości jest zawsze fatalna. Oddanie się w ręce innych oznacza, że podporządkowujemy nasze dobro innym, którzy mają inne, odmienne od naszych interesy. Niemcy widzą Polskę jako zaplecze dla swojego biznesu, jako kraj, który nie prowadzi żadnej podmiotowej polityki (...)”, przestarzega publicysta z Warszawy. Dalej porównuje nas do żaby, która jest gotowana na wolnym ogniu w garnku wody. Gdy żaba się zorientuje, o co chodzi i będzie się próbowała wydostać z garnka, będzie już za późno.
Na Litwie podobne myślenie towarzyszy też wielu politykom. Koalicja rządząca konserwatystów i liberałów udowodniła to wielokrotnie. Ostatnio chociażby minister sprawiedliwości Ewelina Dobrowolska popisała się żabią logiką, gdy napisała na facebooku, że oto „od 20 lat jesteśmy w Unii i NATO, a ciągle drepczemy w miejscu”. Napisała o tym dreptaniu w kontekście odrzucenia przez Sejm RL projektu ustawy o neutralnych płciowo związkach partnerskich. „Ministerka” uznała to za oznakę braku nowoczesności oraz ogólnie niepodążaniem w ślady Unii i jej progresu, który w rzeczywistości jest utopią i regresem ludzkości do czasów przedchrześcijańskich. Wyznawcy islamu zapowiadają coraz wyraźniej, że przestaną chrześcijan z Europy Zachodniej uważać za „lud z księgi”, ponieważ odeszli oni od nauczania zawartych zarówno w księgach islamu, jak i Biblii chrześcijańskiej. Chodzi o porzucenie wierzących w jedynego Boga starych pogańskich praktyk bałwochwalstwa oraz seksualnych wynaturzeń. Te właśnie cechy miały wyróżniać m. in. chrześcijan, którzy przyjęli wiarę w Jezusa, od pogan. Teraz „nowoczesna” Europa powraca do pogańskich praktyk, dlatego Mahometanie nie chcą już więcej Europejczyków uważać za „lud z księgi” (słusznie skądinąnd) tylko za pogan.
Bronisław Wildstein na koniec wywiadu szuka jednak jeszcze szansy dla Europy i jej Unii. Zauważa, że w wielu czołowych krajach europejskich zarysowuje się widoczna tendencja odejścia wyborców od mainstreamowych partii, mimo ich potężnej propagandy w wiodących mediach, które kontrolują, na rzecz partii narodowych. Czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego mogą więc okazać się historycznymi, kiedy zostanie przełamany monopol w jedynej wybieralnej w Unii instytucji partii spychających Europę ku katastrofie. Partie optujące za suwerennością państw członkowskich, stroniące się od ideologii mogą w „świątyni demokracji” dojść do głosu wreszcie i zacząć tam proces sanacji...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.