Dymisja ministra i jego zastępcy – nieoczekiwany „wynik” sprawdzianów
9 kwietnia podczas konferencji, która miała być poświęcona wynikom pośrednich sprawdzianów, minister oświaty oznajmił o rezygnacji swego zastępcy Ramūnasa Skaudžiusa ze stanowiska oraz poinformował o swoim postanowieniu podania się do dymisji. Podstawową przyczyną podjęcia takiej decyzji, jak powiedział szef resortu oświaty, jest „kultura pracy” jaką stosuje zespół premier Ingridy Šimonytė, wydając polecenia wykonywania decyzji bez możliwości dyskusji. Minister podkreślił, że w ciągu pracy na tym stanowisku (przypomnijmy, od lata ub. r.) musiał wykonywać decyzje, których sam nie podejmował (podjęte wcześniej), jednak był przekonany co do ich konieczności. Nie ma jednak zamiaru w dalszym ciągu wykonywać poleceń, co do słuszności których nie ma przekonania. Dodał też, że ekipa szefowej rządu „bardziej przeszkadza niż pomaga pracować”.
Jak się wyjaśniło w ciągu dnia, ostatnią kroplą, która zdecydowała o podjęciu decyzji o dymisji, było wyraźne polecenie od zespołu szefowej rządu, by przy ocenie sprawdzianu z matematyki, dodatkowe punkty były przyznane również tym uczniom, którzy zdobyli maksymalną ilość punktów, czyli 20. Minister uważa to za absurd. Chyba ma rację, chociaż cały proces tegorocznych pośrednich sprawdzianów - poczynając od przeprowadzania sprawdzianów w trakcie nauki, co zdezorganizowało w marcu pracę szkół, jakości i stosowności przygotowanych zadań egzaminacyjnych, ich oceny, aż po późniejszą „weryfikację” tych ocen – to cały łańcuch absurdu, którego ostatnie ogniwo - faktyczna falsyfikacja wyników. Bo te „skorygowane” na plus oceny w żaden sposób nie odzwierciedlają faktycznej wiedzy ucznia – zostały „stworzone” na zasadzie domniemania, że uczeń mógł np. zadanie niewłaściwie zrozumieć. Takiej „weryfikacji” ocen, na podstawie wyników pracy komisji sprawdzających powołanych przez resort, dokonano z fizyki (oceny 12 z 33 zadań), matematyki (poziom A i B) i biologii (2 zadań). Uogólniając wnioski komisji można zauważyć, że miały one zarzuty co do taktowności formułowania pytań w poszczególnych zadaniach, zagmatwanych sformułowań, co mogło zmylić uczniów, przygotowania trudniejszych zadań niż to przewidują wymagania, możliwość interpretacji poprawnych rozwiązań. Pomimo to, zarówno z fizyki, jak też matematyki i biologii były też maksymalne wyniki, więc czy „domniemanie” ma rację bytu? Właśnie to zaakcentowali rodzice tych uczniów, którzy na sprawdzianach z matematyki otrzymali 20 pkt (maksymalna ilość) i nie dostali żadnego dodatkowego punktu po „weryfikacji”. I stało się tak, że ich wyniki zrównały się z rezultatami tych, kto zdobył 16 pkt, a ci co mieli 15 pkt – otrzymali 19 (poziom A). Na poziomie B - z tymi co mieli 13 pkt, a z 12 pkt – dostali 18. Trudno z tym się pogodzić, tym bardziej wiedząc, że ci uczniowie będą ze sobą konkurowali przy wstępowaniu na studia, gdzie te punkty mogą być decydujące.
Co minister zostawia „w spadku”
Minister na odchodnym przedstawił też na konferencji plan, co do dalszego losu sprawdzianów pośrednich. Jest to trochę dziwne, bo logicznym się wydaje, że to nie podająca się do dymisji osoba ma decydować o dalszej polityce resortu, ale ci, co przyjdą po niej. Tym bardziej uwzględniając to, jaki chaos wprowadziła w oświacie ekipa pod dowództwem panów Jakštasa i Skaudžiusa.
Szef resortu oznajmił na konferencji prasowej w Ministerstwie Oświaty Nauki i Sportu, że tegoroczna sesja pośrednich sprawdzianów będzie uważana za próbną. Uzyskane przez jedenastoklasistów wyniki nie będą obowiązkowe i tylko na ich życzenie będą mogły być dodane do ostatecznej oceny egzaminu maturalnego. W takiej sytuacji uczniowie, którzy uważają, że mogą zdobyć z tej części egzaminu (która była wciągnięta do sprawdzianu pośredniego) wyższą ocenę, w przyszłym roku – w 12 klasie - będą składali całościowe egzaminy maturalne. Ci, co są zadowoleni z oceny sprawdzianu pośredniego, którego zadania na maturze będą stanowiły końcową część, będą mogli wyjść z egzaminu wcześniej. Jak podkreślił minister, będzie to „tradycyjny” egzamin „z długopisem, ołówkiem, na papierze”. Trzeba przyznać, że taka gmatwanina nie rokuje nic dobrego.
Wizję dalszych losów sprawdzianów przedstawiła na konferencji doradczyni ministra Agnė Liucilė Grickevičė. Oznajmiła ona, że dalsze sprawdziany z technologii inżynieryjnych, historii i chemii odbędą się jak zaplanowano – w maju, by sesja odbyła się do końca. (Warto zaznaczyć, że komisje sprawdzające resortu sprawdziły i skorygowały niektóre zadania i ich ocenianie, np. z historii). Ale już drugie części sprawdzianów z języka litewskiego i matematyki, które miały być w 12 klasie nie odbędą się. (Więc model sprawdzianów nie będzie zrealizowany w całości !) Wszyscy uczniowie – również ci, co nie zdawali pośrednich sprawdzianów – będą mieli możliwość zdawania egzaminów maturalnych w pełnej objętości.
Zachowane sprawdziany pośrednie będą się odbywały, jak powiedziała doradczyni, dla przyszłych jedenastoklasistów nie w czasie roku szkolnego, ale po jego zakończeniu. Będą oni mogli wybierać, czy je składać, czy też przystąpić do pełnego egzaminu maturalnego w 12 klasie. ( Jak szkołom uda się opanować ten zapowiadany chaos – oto jest pytanie.)
Doradczyni przedstawiła również nowy tryb przygotowania zadań na sprawdziany pośrednie. Ma on się składać z trzech poziomów: co namniej dwie osoby przygotują zadania (ma ich być więcej niż potrzeba na ten rok, nadwyżka powędruje do „banku zadań”); będzie je sprawdzało co najmniej trzech recenzentów (praktyków i naukowców); na trzecim etapie sprawdzać je będą komisje i, o ile zajdzie potrzeba, będą mogły zmienić zadania, biorąc je z „banku zadań”.
Pani Grincevičė obiecała też, że zostaną przygotowane odpowiednie materiały do szykowania się do zadań. No i oznajmiła, że to nie jest końcowy plan - będzie on dopełniany i zmieniany w trakcie narad i dyskusji. A nowy model w całości ma być gotowy już w czerwcu. Jaki będzie – zobaczymy. Odnosi się jednak wrażenie, że przyszłym realizatorom tych wizji odchodzącej ekipy raczej nie ma czego zazdrościć.
Jakštas „nie zapomniał” o mniejszościach
Odchodzący minister odniósł się też do kwestii zapowiadanych przez resort zmian dla szkół mniejszości narodowych. Udzielając odpowiedzi na pytanie dziennikarzy oznajmił, że propozycje zmian są w zasadzie sformułowane i mało się różnią od zapowiedzianych i podanych do przedyskutowania.
Gintautas Jakštas powiedział, że resort ma poparcie, co do wdrażania zmian, ze strony samorządów, szkół mniejszości narodowych i uczniów. Spytany, czy widzi możliwość ich zrealizowania, minister odpowiedział lakonicznie: „to się zobaczy”.
Pisaliśmy na łamach gazety o planach resortu wobec szkół mniejszości narodowych. Podczas przemarszu i wiecu protestu (wzięło w nim udział kilka tysięcy osób) w dniu 23 marca w Wilnie daliśmy odpowiedź – negatywną – na „propozycje” ministerstwa uszczęśliwiania nas na siłę i wyraźnie oznajmiliśmy, że nie zgadzamy się na zmianę tradycyjnego modelu szkoły polskiej na Litwie, w której nauczanie wszystkich przedmiotów odbywa się w języku ojczystym – polskim. Więc naszego – polskiej społeczności – minister poparcia dla swoich planów nie ma. Nie będą też go mieli jego następcy.
Ministerstwo Oświaty, Nauki i Sportu powinno zająć się rzeczywistymi problemami w oświacie na Litwie, których, jak wynika z obecnego chaosu z pośrednimi sprawdzianami, naprawdę nie brakuje. Dobitnie pokazują to też wyniki uzyskane z poszczególnych przedmiotów: średnia uzyskanych punktów z fizyki (składało 5612 osób) – 19,3 pkt z 40 możliwych, ponad 35 pkt uzyskało zaledwie 170; średnia z matematyki (poziom A, składało 13332 uczniów) – 10,6 z 20 możliwych, 23,5 proc. uzyskało 15 pkt. i więcej (po weryfikacji); z geografii średnia zdobytych punktów wynosi 23,7 z 40, 70 proc. zdobyło połowę możliwych punktów (składało 8084); biologia – średnia 19,9 pkt z 40 (składało ponad 12,5 tys.), tylko 4,1 proc. - ponad 35 pkt; w sprawdzianie z języka angielskiego wzięło udział 23561 uczniów – średnia ilość punktów- 23,4 z 40, maksymalny wynik ma 32 uczniów. Za tymi liczbami kryją się rzeczywiste wyzwania, które stoją przed resortem oświaty i całym społeczeństwem.
Janina Lisiewicz
Komentarze
Na Kowieńszczyznie brutalnie uderzono w polskie szkoły i choć przed wojną mieszkało tam 200 tys. Polaków, to niestety szybko nastąpiła asymilacja polskiej społeczności. Dlatego tak ważna jest obrona polskich szkół na Wileńszczyźnie, by tamten czarny scenariusz się nie powtórzył.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.