Sowiecki lotny frazes nie stracił na aktualności również i w ustroju, który jego twórcy – też wielcy demokraci – nazwali liberalną demokracją. W nim też religia nie jest zabroniona, tylko że jej nie wolno wyznawać publicznie. Prywatnie, pokątnie gdzieś tam można, o ile nie jest się –rzecz jasna - człowiekiem ze świecznika, wysokim urzędnikiem państwowym, naukowcem, celebrytą z show biznesu etc, etc. Klasyczny wręcz przykład sowieckiego myślenia na temat religii, publicznego działania Kościoła katolickiego w państwie dał już w pierwszych dniach nowego roku profesor prawa, konstytucjonalista, były szef litewskiego Sądu Konstytucyjnego Dainius Žalimas. Na jednym z poczytnych litewskich portali internetowych zamieścił on swe przemyślenia w tej materii, które zatytułował sugestywnie: „Czy Litwa jest państwem świeckim, czy państwem teokratycznym?”. Profesorowi wynikło z całości tekstu, że jest oczywiście państwem teokratycznym, kościelnym wręcz, gdzie Kościół decyduje o polityce państwa, choć zgodnie z Konstytucją ma one być świeckim.
W jaki sposób Kościół trzęsie litewską nawą państwową decydując o polityce nawy? Profesor Žalimas ma na to dowody, które wytropił szczególnie w przestrzeni działalności policji oraz szerzej całego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Te dowody – to udział kapłanów katolickich w uroczystościach takich jak, np., otwarcie nowego komisariatu czy tylko nawet nowego biura komisarza, w których księża nie tylko, że biorą udział, ale jeszcze i święcą. Święcą budynki, biura, biurka i tym samym, według Žalimasa, biorą udział w formowaniu polityki państwa. I policja w takich czynach antykonstytucyjnych pogrążona jest po uszy, bo ciągle coś nowego kupuje, remontuje, buduje i wszystko to antykonstytucyjnie święci. A i same MSW nie jest lepsze, bo też święci, a tym samym degraduje jako organ państwowy, przynajmniej tak uważa prof. Žalimas.
I jest to nie tylko, że antykonstytucyjne, bo, zdaniem profesora, w art. 43 Ustawy Zasadniczej „zatwierdzona jest zasada o nieistnieniu religii na Litwie”, ale też niebezpieczne i to z wielu powodów. Takich powodów uczony Žalimas dostrzega kilka. Pierwszy z nich jest taki, że po wyświęceniu komisariatu przez księdza policja utraci wobec Kościoła katolickiego obiektywność, pryncypialność i bezstronność. I wtedy stróże porządku już nie będą mogli, dajmy na to, zbadać obiektywnie przypadku pedofilii wśród duchownych, bo byli wcześniej przez księdza poświęceni. No, genialna myśl, tylko prof. Žalimas mógł ją posiąść. Ale my rozwińmy ją trochę szerzej i wyobraźmy sobie, że na uroczystość otwarcia nowego komisariatu został zaproszony nie tylko ksiądz, ale i - powiedzmy – słynny piosenkarz, który miałby upiększyć swym śpiewem wydarzenie. Czy również w tym przypadku policja utraci obiektywność w stosunku do ludzi bohemy? Czy nie będzie mogła bezstronnie osądzić pedofila z tego środowiska, które przecież ze wspomnianego przestępstwa jest znana znacznie bardziej niż Kościół. No posługując się myślątkami profesora prawa, tak właśnie musiałoby być.
Ale ten pierwszy dowód i tak jest słaby w porównaniu z drugim, jakim Žalimas posługuje się, by zdyskredytować publiczną aktywność kapłanów katolickich na Marijos žeme. Nie jest zresztą w tym oryginalny, bo zarzut dyskryminacji niewierzących, bądź wierzących w inne bóstwa, jest wręcz koronnym w arsenale propagandy antykościelnej przedstawicieli liberalnej demokracji. Przypadek udziału w publicznej ceremonii księdza katolickiego „decyduje o dyskryminacji niewierzących bądź należących do innej konfesji funkcjonariuszy policji”, uważa uczony. I dalej, żeby jeszcze bardziej wzmocnić efekt wow tych słów, dorzuca, że „to w sensie ogólnym pokazuje na tendencję orbanizacji Litwy, bardzo przypomina kaczystowską Polskę”. Aż ciarki po krzyżu przechodzą, gdy czytamy o takim horrorze, na jaki jest narażona nasza Litwa, gdy w sensie ogólnym dyskryminuje niczym Orban i Kaczyński „na księdza katolickiego” wrażliwe osoby niewykazujące się religijnością. W USA jeden z kandydatów na prezydenta wymyślił hasło wyborcze: „Gospodarka, głupcze!”, by tym samym odwieść od populistycznych haseł konkurentów, obiecujących wyborcom gruszki na wierzbie. My nieco parafrazując to hasło moglibyśmy krzyknąć prosto w twarz profesorowi: „Tolerancja, głupcze!”. Gdzie jest wasza tolerancja, miłośnicy tolerancji? Domagacie tolerancji dla najbardziej nieobyczajnych postaw niektórych grup subkulturowych, ale dla udziału w publicznej ceremonii w katolickim kraju księdza katolickiego to wam już tolerancji brak? Jeżeli nie możecie tego znieść, załóżcie czarne okulary nie przepuszczające światło dzienne, ściśnijcie zęby, wzmóżcie wszystkie siły duchowe, może jakoś wytrzymacie obecność kapłana, który nikogo nie obraża ani nie dyskryminuje. Z chorą wyobraźnią sami sobie musicie poradzić. Ewentualnie możecie po pomoc zgłosić się do specjalistów. Obywatelom i obywatelkom pozwólcie jednak żyć, jak sobie chcą. Jak od wieków w naszym kraju było przyjęte. „Angelai sargai” do policjantów na Litwie mówi się nie przez przypadek przecież. Wynika to z naszej tradycji, wiary, kultury, od których zabierzcie swe „nowoczesne” łapska.
Wydawało się, że jeszcze tak niedawno mieliśmy czasy komunizmu, gdy święta kościelne próbowano przykryć inną świecką tradycją. Zamiast św. Mikolaja był Died Moroz, zamiast Bożego Narodzenia – ferie zimowe i Nowyj God. Zakłamana hydra komunistyczna przeszła do śmietnika historii. Poczyniła jednak potężne spustoszenia duchowe wśród wielu. Teraz odradza się w nowej formie – hydry państwa świeckiego, które, według wyznawców (jakże często postkomunistów) tej idelogii, powinno całkowicie wyparć Kościół i religię ze sfery publicznej. Państwo i Kościół mają być rozdzielone w sposób wrogi, uważają wyznawcy „tolerancyjnej” liberalnej demokracji. To znaczy, że tradycyjne święta jak np. Boże Narodzenie mają stać się świętami bezobjawowymi, opłatek bożenarodzeniowy ma być opłatwiem świeckim, szopki – rzecz jasna – mają zniknąć z naszych placów i ulic, bo tak chcą neomarksiści pokroju Žalimasa. Są skrajną, marginalną mniejszością, ale wpływową. Chcą więc wymusić na reszcie społeczeństwa swe chcenia. Chcą, inaczej rzecz ujmując, zabrać nam naszą normalność, do której mamy sentyment, ale i prawo.
Bo rozdzielenie Kościoła od państwa nie oznacza, jak chcieliby tego neomarksiści i Žalimas, wypchnięcie tego pierwszego ze sfery publicznej. Odebranie mu prawa do publiczbnego, także w obecności inowierców, celebrowania obrzędów religijnych, jeżeli chcą tego katolicy, którzy są większością w naszym państwie. Kościół nie wchodzi w kompetencje państwa ani w polityce zagranicznej, ani w sferze gospodarki, ani w zakresie usług medycznych, ani w polityce fiskalnej, ochrony klimatu i dziesiątek innych sfer. Ma jednak prawo i obowiązek wręcz publicznie głosić wiarę, a więc prawdy dotyczące spraw moralnych, etycznych. Ma prawo uczestniczenia w publicznych ceremoniach razem z przedstawicielami władz państwowych. Jest to zgodne z prawem, zgodne z naszą tradycją i obyczajami. Wyświęcanie komisariatów policji nie jest formowaniem polityki państwa, jak to ubzdurało się profesorowi. Jest wezwaniem do Boga o ochronę i pomyślność. Jak ktoś nie wierzy, wystarczy że będzie tolerancyjny...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.