Taki też wydźwięk miała rozmowa w stacji założonej przez komunistycznych konfidentów TVN, w której dziennikarka Monika Olejnik zmierzyła się z profesor Barbarą Engelking - kto bardziej dosadnie i wyrafinowanie obsmaruje Polaków trucizną antysemityzmu i obojętności na los ginącego getta w stolicy. Czy żurnalistka zadając tendencyjne pytania o tym jak Polacy nie pomagali Żydom, jak byli obojętni na ich cierpienia, jak pędzili sobie spokojny żywot po aryjskiej stronie w czasie, gdy getto płonęło, czy jej uczona interlokutorka, kierowniczka Centrum Badań nad Żagładą Żydów w Polskiej Akademii Nauk. Ta pytania obsługiwała narracją o „samowystarczalności” Żydów w ich walce o przetrwanie oraz o tylko bardzo nielicznych Polakach, którzy wykazali się bohaterstwem w ratowaniu ich żydowskich współobywateli. Generalnie zaś byli szujami, co to wykorzystali tak niecnie okazję, by złupić Żydów albo ich wydać.
Z rozmowy wyszło, że tylko „z fałszywej propagandy może wyglądać, że Polacy pomagali ukrywać się Żydom”. W rzeczywistości zaś Żydzi „byli w dużym stopniu samowystarczalni, wykazywali się niesamowitą odwagą i byliby dużo więcej samowystarczalni, gdyby nie szmalcownicy”. Szmalcownicy oczywiście że nie wzięli się znikąd, tylko z dużej niechęci po stronie aryjskiej do Żydów, gdzie nie było atmosfery do ich ukrywania, objaśniała profesor.
Gdy chwilowo przytomna Olejnik zasugerowała, że jednak byli Polacy, którzy ratowali Żydów, o czym świadczy chociażby największa wśród innych nacji liczba drzewek dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w Yad Vashem, to w odpowiedzi Engelking wydusiła z siebie jedynie, iż owszem byli tacy Polacy bohaterowie, ale bardzo nieliczni. A że było ich najwięcej wśród innych nacji na świecie, to też nie dziwota. Zdaniem pani historyk, wynika to z tego, że w Polsce żyło najwięcej Żydów. Argument lotny jak latająca żaba. Męstwo i bohaterstwo „nielicznych” uzależnia ona od ilości populacji na danym terenie. W takim razie w getcie jego żydowskie władze administarcyjne i porządkowe musiałyby być mega bohaterami jak jeden mąż. Ale jakoś takiego faktu historia nie odnotowała. Może dlatego, że argumentacja uczonej, która za wszelką cenę chce umniejszyć poświęcenie Polaków i ich heroizm, jest bałamutna.
Zresztą czym dłużej trwała rozmowa, tym bardziej uczona się nakręcała, dając wyraz swym antypolskim fobiom. Mówiła, że „Żydzi nieprawdopodobnie rozczarowali się co do Polaków”, że „Polacy mieli potencjał zachować się inaczej niż powszechne szmalcownictwo”. „Żydki się palą”, taki był najbardziej ropowszechniony komentarz Polaków na tragedię ginącego narodu, uważa Engelking. Czy wobec tego fałszujemy historię, dopytywała Olejnik, u której chwila przytomności trwała zdecydowanie zbyt krótko. A jakże, jak najbardziej, ucieszyła się pytaniem historyk od holocaustu. Ucieszyła się i jako przykład fałszerstwa podała fakt przywoływania podczas uroczystości 80-lecia powstania w getcie polskich sprawiedliwych, których imion i wyczynów – zdaniem uczonej – w takiej chwili nie powinno się wspominać.
Rozmowa nie zakończyłaby się happy endem, gdyby na koniec jeszcze żurnalistka nie zapytała: czy Kościół w Polsce także ponosi winę za antysemityzm? „Niestety tak i czekam na rozliczenie Kościoła”, odrzekła zapytana i chyba byłoby największą sensacją dnia w całym universum, gdyby powiedziała coś innego. Oczywiście żadnych sensacji nie było, gdy idzie o poruszenie ewentualnie tematu współpracy Armii Krajowej z powstańcami z getta. O tym zwłaszcza w 80. rocznicę wydarzenia mówić nie wolno, bo byłoby to co najmniej pomniejszeniem ofiary żydowskiego cierpienia. Dlatego w rozmowie słowem nie napomknięto o 12 tysięcach Żydów, jakich Polacy wyprowadzili z getta, nie wspomniano nawet między linijkami o dostawach broni przez AK dla Żydowskiej Organizacji Bojowej czy zwłaszcza dla Żydowskiego Związku Bojowego. O „Żegocie” było chyba pół słowa, a może nawet mniej, choć organizacja ta powołana przez Polskie Państwo Podziemne była ewenementem w skali okupowanej Europy, jeżeli chodzi o zorganizowaną pomoc dla Żydów bądź karanie wyrzutków, którzy denuncjowali swych żydowskich sąsiadów. Irena Sendlerowa, która przy współpracy z AK uratowała tysiące żydowskich dzieci od rzezi Niemców, też – rzecz jasna – nie miała szans na słowo uznania przy okazji 80. rocznicy powstania w getcie. Kłamstwa, zła wola i manipulacje w stacji, która mówi „całą prawdę całą dobę”, skutecznie zablokowały jej widzów przed wiedzą o próbie wysadzenia muru getta przez żołnierzy AK, co zresztą przypłacili swych życiem. Takim samym też sposobem został zafałszowany obraz sielankowego życia obojętnych Polaków po aryjskiej stronie, których dzieci huśtali się na huśtawkach, podczas gdy ich rodzice znudzeni życiem przyglądali się, jak za murem płonie getto. Były oczywiście postawy różne, jak w każdym społeczeństwie. Ale rzeczywistość, którą próbują malować TVN i jej eksperci, nie ma nic wspólnego z prawdą. Polacy sami walczyli o przeżycie, próbowali uniknąć wywózek do obozów koncentracyjnych czy nawet kuli, którą można było zarobić przy przypadkowych łapankach albo pokazowych egzekucjach. Współczuli swym żydowskim współobywatelom z niemocą i przerażeniem myśląc, że po ich tragedii przyjdzie kolej także na nich samych.
Tego nie było w programie TVN, bo być nie mogło. Dziennikarka Elżbieta Królikowska-Avis trafnie zauważa, że nowy właściciel stacji, amerykański Żyd polskiego pochodzenia, szef Discovery David Zaslav, który był w tym czasie w Polsce, afiszował wręcz dumę z tego, co robią dziennikarze TVN. W omawianym temacie kontynuowali oni najzwyczajniej najbardziej antypolską linię pewnych środowisk Żydów amerykańskich oraz pewnej części Izraela, ktorzy chcą widzieć Polaków jako współtwórców holocaustu. Po polskiej stronie mają gorliwych wykonawców ich zamysłu – dziennikarzy, naukowców, pewnej części elit. Jak zauważa Jan Dziedziczak, minister w kancelarii Prezesa Rady Ministrów, są naukowcy z Polski, którzy międzynarodową karierę zrobili na antypolonizmie. Doskonale wyczuli, za jaką narrację w temacie holocaustu na Zachodzie płacą granty, obdarzają splendorami naukowymi, torują drogę do kariery zawodowej. Skrzętnie z tej okazj krzystają przeróżni uczeni, szmalcownicy „wiedzy” o holocauście eksportowanej na Zachód z Polski. Nazwiska ich są znane, przebieg ich zawrotnych karier też. Dziennikarka Marzena Nikiel, będąc w temacie, przypomina, że jest to zjawisko niestety stare i znane w narodzie polskim. Opisała go w swoim czasie generałowa Zamoyska, która mówiła, że są ludzie przypominający „muchy jadowite”. „Jedna ziemia ich karmi, jedno słońce im świeci, jeden duch tradycji i zasad ich uczy, a jednak w danej chwili odpadają od społeczeństwa lub je toczą jak gangrena”, napisała blisko 130 lat temu.
„Dla nich cała nauka dziejów narodowych zdaje się opierać na jakiemś cynicznem wyszukiwaniu i uwydatnianiu wszystkiego, co by cześć przeszłości obalić mogło. Mają dar jakiś odarcia tych dziejów narodowych z wszelkiej aureoli. Przypominają te muchy jadowite, co wszędzie tylko truciznę, zepsucie, rozkład upatrzyć i wypić umieją, ażeby je potem wszczepiać we wszystko, czego się dotkną”.
Dedykujemy słowa generałowej stacji TVN, „Gazecie Wyborczej” i całej innej rzeszy „jadowitych much”...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
A rozmaici zakłamywacze historii są po prostu małymi, zawistnymi ludzikami.
takie stwory można też przyuważyć w niektórych mediach polskojęzycznych na Litwie, w pewnym radiu butnego biznesmena albo w pewnym gazetowym kurierze...
Chwała Bohaterom!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.