Szlak miał wyraźny podtekst historyczny. Został zorganizowany przez ruchy wolnościowe, działające od kilku miesięcy w republikach bałtyckich, jako swoisty znak protestu przeciwko sowieckiej okupacji. Formalnie chodziło o potępienie Paktu Ribbentropa-Mołotowa, na mocy którego – jak wiadomo – republiki bałtyckie trafiły w strefę wpływów ZSRR. Strefa wpływów zaś po wojnie kończyła się trwałą okupacją.
Szlak jednak był nie tylko odważną jak na tamte czasy inicjatywą, ale został też dobrze zorganizowany. Rozpoczynał się od placu Katedralnego w Wilnie i kończył się (zahaczając po drodze o Rygę) w Tallinnie. Łącznie mierzył około 600 km, a ustawiło się w nim - według różnych szacunków - od 2 mln do 2,5 mln ludzi, którzy na sygnał radiowy (bo komórek przecież wtedy nie było) wzięli się za ręce. Swoje miejsce na Szlaku mieli też litewscy Polacy. Ustawili się „uzbrojeni" w biało-czerwone flagi gdzieś w pobliżu Mejszagoły. Naturalnie poza przydzielonym odcinkiem byli też wszędzie tam, gdzie przybyli incognito i anonimowo.
Autorowi osobiście w Szlaku udziału wziąć nie udało się. Kończyłem akurat w tym czasie szkołę lotniczą na Ukrainie w Kirowogradzie, mieście na wschodzie kraju, w pobliżu którego dzisiaj niestety trwa krwawa wojna. Tam wówczas duch wolnościowy był zgoła inny niż ten u „pribałtów". Nawet w wyższej szkole o profilu inżynieryjnym przecież powszechnie mówiło się o gorbaczowskiej pierestrojce. Partyjne wierchuszki (mimo że autor od partii trzymał się zawsze na odległość strzału armatniego) kajały się poniekąd, zgodnie oczywiście z nową linią partii, z popełnionych błędów, zastoju, obiecywały poprawę i zmiany. „Nowoje myszlenije" wbijano więc do głów mas z góry, a masy (przynajmniej kursanci na uczelni) podrwiwały sobie z tego udając, że wierzą w naprawę.
W Wilnie tymczasem było zgoła inaczej. Po powrocie na jesień 1989 roku ku swemu zdziwieniu zobaczyłem na ulicy starego miasta niedużą, kilkunastoosobową manifestację z plakatami żądającymi wolności dla Litwy. Manifestacja wprawdzie skryła się przezornie w jednej z bram starówki zanim zdążyłem pojąć, co się dzieje, ale była widomym znakiem, że ferwor rewolucyjny zaczyna ogarniać również zwykłych ludzi.
Wracając do Szlaku Bałtyckiego - należy z perspektywy czasu przyznać, że miał on ogromne psychologiczne znaczenie. Ludzie poczuli ducha wolności i przekonali się zarazem, że nie są sami, nie są odosobnieni w swych dążeniach. Podbudowało to ogromnie nastroje i bojowe usposobienia do dalszych wydarzeń. Należy też pamiętać, że w Polsce było już po pierwszych na wpół wolnych wyborach. Przykład więc był bardzo zachęcający, w Wilnie zaczęły więc rodzić się własne „buntownicze" plany.
Z perspektywy czasu zaś można powiedzieć, że Szlak Bałtycki stał się dziś poniekąd znakiem firmowym krajów bałtyckich w drodze ku wolności. Nie dziwi, że niektórzy politycy, jak dla przykładu nasza dzielna przywódczyni DG, nawet nie biorąc w nim udziału, próbowali post factum dopisać sobie do życiorysu udział w szlachetnym wyczynie. Na świecie stał się słynny nie tylko dzięki jego wymowie historycznej, ale i dlatego, że trafił do księgi Guinnessa jako najdłuższy łańcuch ludzki, jaki kiedykolwiek zorganizowano. Szlak zatem przejdzie do historii również jako rekord. Rekord ludzkiej solidarności i pragnienia wolności. Wart pamięci potomnych...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
w normalnej demokracji, w takiej sytuacji jak na Litwie, gdy prezydent kraju w ważnym dla tegoż kraju momencie stała nie po tej co trzeba stronie barykady, media trąbiły by o tym fakcie na lewo i prawo! A u nas cisza!!!! Wszystko dobrze, nic się nie stało...
hahaha Dasza :) podejrzewam, że Dasza jakby nigdy nic, odhaczy to święto i nawet się nie zająknie, że jej wtedy nie było w żywym łańcuchu, a grzała swoje 4 litery na posadce w partyjnej szkole. I nikomu to nie będzie przeszkadzać, bo jej można (trzeba!) wszystko wybaczyć...
trochę szczegółowiej :) z teczki Grybauskaite zniknęły strony 7-16, oficjalny powód- przemęczona archiwistka pomyliła numerację stron!, na oficjalnej stronie pani prezydent została zmieniona data jej wyjazdu na staż do USA. Zamiast 1991 roku pojawił się 1992r. Powód- w 1991r. na zagraniczne staże wysyłała władza sowiecka, a rok później już litewska. takich "kwiatków" jest jeszcze więcej.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.