Autorem podręcznika jest ceniony historyk i ekonomista profesor Wojciech Roszkowski, specjalista od historii najnowszej, na którego podręcznikach wychowało się kilka pokoleń Polaków (również autor komentarza). Celem nowego podręcznika jest ukazanie przez pryzmat definicji politologicznych z „Wiedzy o Społeczeństwie” wydarzeń lat 1945-1979 w PRL oraz na świecie, zwłaszcza przedstawienie procesów historycznych, które ukształtowały naszą współczesność.
Jednak podręcznik profesora Roszkowskiego (wydany przez wydawnictwo Biały Kruk) zanim jeszcze ukazał się publicznie, już wywołał lawinę komentarzy przeplatających się często z histerycznym wręcz naskokiem erystycznym ze strony lewicowo-liberalnych kręgów, które uznały pracę autora o konserwatywnych poglądach za zagrożenie dla ich monopolu na przekazywanie wiedzy dla młodego pokolenia. Dlatego ze wściekłością rzucili się do dzieła ośmieszania podręcznika bez cienia skrupułów, bez jakiejkolwiek próby merytorycznej dyskusji. Interesuje ich „(...) tylko i wyłącznie próba ośmieszania, zredukowania do absurdu oceny książki za pomocą kłamstw i przemocy medialnej”, napisał redaktor Michał Karnowski o wysiłkach recenzentów podręcznika z lewej strony sceny politycznej.
Autor podręcznika, który będzie czytany przez polską młodzież, „piętnuje ideologie polityczne: socjalizm, liberalizm, ideologię gender oraz współczesną chadecję, bo jego zdaniem, wypaczają one umysły i zagłuszają sumienia”, grzmi liberalna „Rzeczpospolita”, która wzięła pod swe recenzorskie pióro „Historię i teraźniejszość”. Dalej straszy swych liberalnych czytelników stwierdzeniem dla nich wręcz obrazoburczym, bo uderzającym w Unię Europejską oraz „jej wartości”, które w podręczniku ponoć są przedstawiane jako źródło zła. A wiadomo musi być przecież wszystkim, że UE – to nieskazitelne źródło tolerancji, różnorodności, inkluzywności, nowoczesności i wszelkiego innego dobra w wydaniu progresywnej lewicy. I tylko tacy obskuranci jak profesor Roszkowski tego nie doceniają, a nawet straszą w swych podręcznikach nowoczesnością, straszy „Rzepa”. W tym kontekście przywołuje opinię profesora na temat poprawności politycznej, że ta wymusza, by słowo „Murzyn” było skreślane z dzieł literackich, bo jest obelżywe. W USA skrajna lewica narobiła hałasu, a w Polsce z tego powodu prof. Gdula, dla przykładu, domaga się cenzurowania Sienkiewicza i jego książki dla młodzieży „W pustyni i w puszczy”, gdzie słowo „murzyn” jest używane bez żadnego kontekstu rasistowskiego. Ale co z tego. Skoro lewica mówi, że jest skandal, znaczy jest. A już na pewno jest skandalem to, jak profesor Roszkowski klamruje cały temat w swym podręczniku. Wywodzi mianowicie z powyższego, że „w konsekwencji używanie wielu innych słów, takich jak „czarny”, „biały”, a nawet „matka” i „ojciec” staje się ryzykowne”. Rzeczywiście skandaliczne. Skandaliczne oczywiście, że autor „Hit-u” o tym pisze, a nie, że coś takiego w ogóle istnieje.
Ale w szczegółach ogólnych rzecz ujmując, to lewicę w podręczniku „Historia i teraźniejszość” bulwersuje wszystko w zasadzie. Jak chociażby to, że są tam „długie wykłady na temat demoralizacji dzisiejszego Zachodu”, oraz to, że Roszkowski uznaje „feminizm i nazizm za ideologie”, które „atakują sferę duchową człowieka”. A chciałoby się powtórzyć za lewicą, że są to przecież tylko ludzie, nie ideologia. Z czego wynikałoby, że ideologię narzucają nie ludzie, tylko jacyś kosmici pewnie. Logiczne? Tak, aż do całkowitego skrętu szarych komórek. Bulwersujące jest oczywiście dla lewicowo-liberalnego mainstreamu i to, że w podręczniku są krytykowane „polskojęzyczne media” oraz „polityczna poprawność i neomarksizm”, które w rzeczywistości przecież nie istnieją, bo tak mówi lewica (która – wiadomo – „jak już powie, to już powie”).
Ale prawdziwą bulwersacją nad bulwersacjami jest w książce dla uczniów to, że jej autor, opisując bunty studenckie z roku 1968, domagające się od skostniałego społeczeństwa rewolucji seksualnej, przywołał postać Daniela Cohna-Bendita. Bendit, ikona rewolucji seksualnej 1968 roku, potem polityk europejski i pedofil, jest w podręczniku przedstawiony jako znak rozpoznawczy tamtych burzliwych czasów. Autor na jego przykładzie pokazał, jakie były korzenie tego buntu, jego siła napędowa.
Rozszyfrował, co kryło się pod pojęciem „wolnej miłości” ,czy hasła „zabrania się zabraniać”. Współczesna lewica, bezpośrednia beneficjentka rewolucji seksualnej 1968 roku, aż jęknęła z udawanego oburzenia, jak można cytować to, co jej niedawna jeszcze ikona publicznie w telewizji opowiadała na temat swych zboczonych relacji z dziećmi. Toż to „pedofilia werbalna”, zachłystnęła się niemal z rozsierdzenia. I oczywiście oskarżyła ministra Czarnka o sianie strasznego zgorszenia wśród młodzieży. Cytat będzie zapewne skorygowany przez recenzentów podręcznika, uspokaja lewicowo-liberalny salon minister i dodaje, że cieszy go, iż w końcu lewica stała się jego sprzymierzeńcem, gdy chodzi o powstrzymanie wdzierających się do polskich szkół przeróżnych organizacji, które koniecznie chciałyby edukować seksualnie polskie dzieci. „A tam są dużo gorsze rzeczy”, przestrzega prof. Czarnek rodziców i zarazem punktuje obłudników. Same zaś przywołanie w podręczniku postaci Bendita minister uważa za słuszne, bo pokazuje ono, że w 1968 roku „na czele buntu stali ludzie, którzy naprawdę byli degeneratami i zboczeńcami, którzy następnie przeniknęli do polityki Unii Europejskiej i do przywództwa w UE”.
„Historia i teraźniejszość” profesora Wojciecha Roszkowskiego to ważny podręcznik i niezwykle potrzebny w dzisiejszych czasach dla zagubionej w epoce relatywizmu młodzieży. Na podstawie faktów i najnowszej historii pokazuje, jak skrajne ideologie, mające swe korzenie w marksizmie, torowały sobie drogę do władzy. Do władzy w poszczególnych europejskich krajach, a potem za ich pośrednictwem również w Unii Europejskiej. „Hit” polską młodzież będzie jednak informował nie tylko o faktach, ale też będzie zachęcał do krytycznego myślenia. Nieprzyjmowania wszystkiego, co wciskają jej do głowy dominujące media, Internet, sieci socjalne, opanowane i kontrolowane przez ideologiczną lewicę. I świadomość tego wręcz biesi lewicowo-liberalną nomenklaturę. Oni chcą narzucać i indoktrynować, szokować kłamliwą narracją, a nie dyskutować, bo wiedzą, że w uczciwej dyskusji na argumenty nie mają szans.
Dlatego nie dyskutują na temat merytorycznej zawartości podręcznika wielokrotnie nagradzanego w Polsce autora, tylko atakują jego ad persona. Jak niegdysiejsi rasowi komuniści oskarżają profesora Roszkowskiego o to, że „publikował głównie długie na kilkaset stron publicystyczne eseje poświęcone upadkowi cywilizacji zachodniej”, więc – należy rozumieć – nie ma teraz prawa pisać podręczników dla młodzieży. A wydawnictwo „Biały Kruk” tym bardziej nie ma prawa wydawać takich podręczników, bo w przeszłości wydawało głównie książki „o charakterze religijnym i dewocjonalnym”. Cóż argumenty jak u głównego bohatera powieści Sergiusza Piaseckiego „Zapiski oficera Armii Czerwonej”, który oskarżał polskich burżujów w Wilnie o brak kultury za to, że na wileńskim dworcu nie było woszebojki.
„Hit” biesi lewicę, bo mówi jej o jej szaleństwach, diagnozuje ich korzenie i przestrzega przed nimi młodzież.
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.