A gdy to już stanie się jasne, przyjdzie moment (który w rzeczywistości już nastał), by jak najrychlej uchwalić na Litwie Ustawę o neutralnych płciowo związkach partnerskich, który to akt prawny ostatnio nieco przypudrowaliśmy w ramach bolesnego kompromisu, zmieniając mu nazwę na Ustawę o związkach cywilnych. A cały ten trud legislacyjny jest po to, by (jak niezwykle trafnie to ujęliście) „rodziny jednopłciowe” oraz „osoby transpłciowe”, oraz „młodzież LGBT+” chronić przed dyskryminacją, a tym samym, aby (jak znowuż niezwykle celnie to wyeksponowaliście) „rodziny jednopłciowe” na Litwie „nabyłyby przynajmniej minimalne gwarancje prawne”.
Ale arcyważne jest też to, by powyższe cele włożyć (choćby i łopatą) w świadomość społeczną Litwinów, którzy w swej absolutnej większości są nam wrodzy. Ich kołtuństwo na nasz temat należy przezwyciężyć drogą wchodzenia do szkół i przedszkoli z misją szkoleniową. Dzieci i młodzież należy tak przeszkolić na temat postulatów LGBT+, by jak tabliczkę mnożenia na pamięć znali, co to jest orientacja seksualna, tożsamość płciowa, bez mrugnięcia okiem mogli wymienić z pamięci 56 płci ludzkich, jakie obecnie notuje nauka gender. No i rzecz najważniejsza, nauczyć dziatwę litewską afirmowania zachowania osób LGBT+ na wzór, jaki dają nam postępowe kraje – Norwegia i Finlandia.
Poruszyliście zatem w swym liście, wspaniali Bjørnie i Mikki, kamienie milowe postępu, o jaki dopominamy się u naszych władz od ponad już 30 lat. Robimy to rozważnie, małymi kroczkami, by nie budzić kontrowersji, dlatego też na obecnym etapie jeszcze nie stosujemy na Litwie pojęcia „rodziny jednopłciowej”, by nie rozjuszać naszego kołtuńskiego społeczeństwa. A propos rodziny. Na tym trudnym polu osiągnęliśmy jednak znaczny postęp w rozmywaniu pojęcia rodziny, jaką tradycyjni fanatycy darzą estymą i autorytetem. Nieoczekiwanie w sukurs przyszedł nam litewski Sąd Konstytucyjny, który tak zinterpretował Konstytucję, że wyszło mu, iż w litewskim prawie nie ma precyzyjnej definicji rodziny. Tak, owszem w litewskiej Ustawie Zasadniczej jest zapisane, że rodzinę tworzą mężczyzna i kobieta i jest ona podstawą litewskiego państwa. Tego, co jest jak wół wpisane, zanegować się nie da. Ale sędziowie SN nie są w ciemię bici. Wiedzą, co od nich oczekuje progresywna międzynarodowa opinia publiczna, dlatego wyjaśnili, że w Konstytucji brak jest kategorycznego wpisu, iż jest to jedyna forma tworzenia rodziny. Ergo, dopuszczalne są zatem też inne formy, jak chociażby (w domyśle) rodziny jednopłciowe.
Interpretować rzeczywistość należy twórczo, o czym pouczał nas jeszcze w wieku XVII niejaki Onufry Zagłoba, który trafiał w różne perypetia życiowe, ale jakoś zawsze potrafił z nich się wywinąć. Raz, gdy trafił do niewoli oficera Rocha Kowalskiego, zażądał od niego, by ten dał mu flaszkę z gorzałką. Gdy zdumiony Roch, którego cały dowcip mieścił się w pięści, zapytał: „Jak to dawaj?!” Zagłoba na pytanie odpowiedział pytaniem: „A czy hetman w swym rozkazie zabronił ci dać mi gorzałki?”. „Nie”, odpowiada poczciwy Roch. „Więc dawaj, bo wolno ci”, wyinterpretował całą historię z flaszką chytry jak Ulisses więzień. Tak samo i sędziowie litewskiego SK wyinterpretowali, że skoro w Konstytucji nic nie ma, że nie wolno tworzyć jednopłciowych rodzin, więc zgodnie z flaszkową doktryną Zagłoby wolno je tworzyć. My, jako wspólnota LGBT+, zamierzamy wkrótce tę doktrynę jeszcze poszerzyć na temat wyglądu litewskiej flagi. W prawie jest zapisane, że zawiera ona trzy kolory, ale nic tam nie ma, że nie wolno, by tych kolorów było więcej. No, tak powiedzmy sześć chociażby, akurat przypadkowo tyle, ile jest w naszej tęczowej fladze. W ten sposób, zgodnie z flaszkową teorią opoja Zagłoby, ogłosimy tęczową flagę jako oficjalną flagę Litwy. Wolno? Wolno!
Aha, gdy wstępowaliśmy jako Litwa do Unii Europejskiej, to takie kwestie jak rodzina, sprawy dotyczące moralności zastrzegliśmy do swych wyłącznych wewnętrznych kompetencji. Jakby wam, drodzy Bjørnie i Mikki, zechciałby ktoś z naszych polityków to wypominać, to wy tym się wcale nie przejmujcie. „Tfu, na was”, możecie powiedzieć im w odpowiedzi, jak to powiedział kiedyś złodziej o ksywie „Mirosławski” do kierownika Uprawdomu w komedii „Iwan Wasiliewicz mieniajet profiesiju”, gdy ten dopytywał go o ukradzioną Szpakowi marynarkę, jaką na złodzieju zobaczył. Gdy namolny napierał słownie dalej na Mirosławskiego, że ten zignorował jego pytanie, złodziej w odpwiedzi rzucił mu: „Tfu na was jeszczio raz!”. Możecie więc i wy napluć choć i dwa razy, jeżeli niektórzy nasi kołtuńscy politycy będą szczególnie natarczywi.
Na sam koniec pozwólcie, szanowni ombudsmani, zapytać was o wasze doświadczenie, jak należy puszczać dym w oczy, gdy ktoś powątpiewa, że, na ten przykład, nie jest jasne, co to jest rodzina, bo ludzkość do tej pory nie ułożyła definicji na jej temat. My zatem, jako społeczność LGBT+, musimy podjąć trud, by definicję rodziny odnaleźć i na nowo ją ułożyć. Nasi adwersarzy jednak bezczelnie szczerzą zęby, gdy im o tym mówiimy. Twierdzą, że na Litwie już w średniowieczu ludzie ponoć wiedzieli (są na to źródła pisane), iż rodzinę stanowi białogłowa, jej pan mąż oraz dziatwa, którą raczył ich obdarzyć Bóg. Jeżeli powiemy jednak, że w średniowieczu osoby LGBT+ już w niektórych krajach tworzyli własne rodziny, to czy podrzucicie nam na dowód jakieś źródło pisane? Może być i fałszywka, byle dobrze zrobiona. W tym jesteście przecież mocni.
Zostańcie z proletarską solidarnością od wszystkich ciemiężonych gender aktywistów na Litwie. I niech wszelka różnorodność będzie z wami...
PS. „Hołodrancy usich krain hop da kuczy”, mówili nasi przodkowie w kwestii międzynarodowej solidarności wszystkich ciemiężonych. Przybywajcie więc na naszą paradę dumy do Wilna jak najliczniej, by wszyscy zobaczyli jak nas jest dużo...
PPS. Ślemy też wam wieść radosną, że ostatnio osiągnęliśmy 2 ważne zwycięstwa na froncie walki o prawa osób LGBT+. Europoseł Robert Biedroń wystosował list do prezydenta Zełeńskiego, w którym upomniał się o prawa osób transpłciowych na walczącej Ukrainie. A po drugie, szef angielskiego wywiadu Mi-6 publicznie powiedział, że wojna na Ukrainie to jest wojna o... „prawa osób LGBT”.
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Partie koalicji: liberałowie i sajudziści mają na sztandarach rewolucję seksualną i w tym kierunku prowadzą kraj, wprost do katastrofy społecznej... Liczba ludności spada na łeb na szyję, a promocja homoseksualizmu z całą pewnością tylko pogłębi ten problem.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.