Obrady, uroczyste i robocze spotkania, konferencje, wystawy, m.in. w Pałacu Wielkich Książąt Litewskich, dokąd został przywieziony jeden z trzech egzemplarzy oryginału Konstytucji 3 Maja, wywiady i komentarze. Najwięcej uwagi poświęcono kwestiom nielegalnych migrantów, bezpieczeństwu obu krajów i współpracy na tej płaszczyźnie oraz wypracowaniu wspólnego stanowiska strategicznych partnerów, co do komunikowania w Europie o sytuacji, jaka się wytworzyła na wschodniej granicy Unii w wyniku hybrydowego ataku ze strony Białorusi.
W tych dniach miały też miejsce wydarzenia symboliczne i pragmatyczne, jak tzw. „złoty spaw” na gazociągu łączącym Litwę i Polskę (którego budowa m.in. za rok będzie liczyła 30 lat), podkreślenie ścisłej współpracy ministerstw łączności… Wspólne deklaracje, zapewnienia o współpracy, rozwoju najlepszych w dziejach stosunków pomiędzy obu państwami.
Nawet w tak drażliwej kwestii, jaką jest obecny spór pomiędzy Polską a Unią Europejską w sprawie podjętych uchwał przez Trybunał Konstytucyjny RP znaleziono „złoty środek”: odnosząc się do tego tematu prezydent Litwy Gitanas Nausėda oznajmił, że Litwa wspiera Polskę w dążeniu do szukania dróg do mediacji i nawet może się podjąć roli mediatora, uważa bowiem, że potrzebny jest w tej sprawie dialog. Na dodatek prezydent podkreślił, że nie do przyjęcia są dla niego posunięcia skierowane na pozbawienie Polski środków unijnych. Bardzo przyjazne, jak też wyważone stanowisko.
Ale… Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie zaistniały pewne litewskie grymasy… Otóż dosłownie przed tygodniem Sejm RL, w głosowaniu nad przyjęciem projektu rezolucji (przygotowanej przez posłów z ramienia AWPL-ZChR) poparcia Polski w jej prawnych sporach z UE, jej nie przyjął.
Stało się tak za sprawą konserwatystów i liberałów. Zabrakło też głosów poparcia, m.in. deklarujących polskie pochodzenie polityków z Partii Wolności i trzynastki Skvernelisa. No i mamy prawdziwe oblicze „strategicznych partnerów” nie na słowach, ale w czynach.
Z kolei minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis, komentując obiecane przez prezydenta poparcie dla Polski, nie negując takiej możliwości, jednak znajduje argument na możliwe wyhamowanie tej inicjatywy: Litwa, jako mediator, mogłaby być nie do przyjęcia ze względu na… jej stronniczość, bo jest ściśle związana z Polską więzami współpracy, co może wpływać na brak obiektywności mediatora. Dość zawiły argument, bo raczej oczywistym jest to, że właśnie przyjaciele stają w obronie, a nie wrogowie.
W obliczu zaistnienia najlepszych w historii stosunków pomiędzy Polską i Litwą więcej niż dziwne wydaje się być ciągłe podkreślanie przez tegoż ministra, w trakcie komentowania problemu z nielegalnymi migrantami, że Litwa niejako lepiej sobie radzi z przejrzystością zachodzących na granicy procesów: zaprosiła Frontex, miała wizyty różnej rangi unijnych i oenzetowskich przedstawicieli, a z kolei Polska z usług Frontexu nie skorzystała. I nie jest zbyt ważne, zdaniem ministra, że ci przedstawiciele (m.in. Frontexu) mają uwagi wobec Litwy, własny Urząd Kontrolera Sejmowego stawia bardzo poważne zarzuty, a dziennikarze nie mogą uzyskać pozwolenia na zapoznanie się z sytuacją na granicy… Tę politykę realizuje też publiczna telewizja, która w wiadomościach przynajmniej kilka razy w tygodniu nie omieszka pokazać „niehumanitarnego” tratowania migrantów przez stronę polską na granicy polsko-białoruskiej, akcji organizacji pozarządowych czy opozycji, dotyczących nie tylko migrantów, ale też innych kwestii, np. decyzji Trybunału Konstytucyjnego.
Nawet w kwestii Holocaustu Litwa jest „lepsza” od Polski. Kiedy w końcu września br. na Litwie odbywały się uroczystości upamiętniające ofiary Holocaustu i siłą rzeczy były audycje na ten temat obrazujące dalece niechlubną kartę w historii kraju, w tej samej audycji został nadany reportaż o tym, że Polska podjęła kroki skierowane na pozbawienie prawa spadkobierców do utraconego w czasie Holocaustu mienia.
W okresie „najlepszych w dziejach stosunków” Litwa pozwoliła sobie na całkowite zignorowanie podpisanej przed rokiem Deklaracji o oświacie i pogrzebanie harmonogramu jej wcielania w życie. Przypomnijmy, że już w 2022 roku, według tych założeń, egzamin z języka polskiego miał być obowiązkowy na maturze. Zmienił się rząd i szef resortu i już można uznać, że międzynarodowe porozumienie nie obowiązuje?
W ubiegłym tygodniu, w wywiadzie dla TVP Wilno, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, mówiąc o owocnej współpracy w różnych dziedzinach i uroczystych obchodach wspólnych historycznych dat, które są symboliczne dla rozwoju przyjaznych rozwiązań w dobie obecnej, przyznała, że obrady XXIV sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Litwy nie zostały zwieńczone odnotowaniem sukcesów w rozwiązywaniu tzw. „spraw polskich” na Litwie. Dodajmy – już do znudzenia znajomych spraw: braku ustawy o mniejszościach narodowych, pisowni nazwisk, nazw miejscowości, obowiązkowego egzaminu z języka polskiego na maturze, no i ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego. Pani wicemarszałek wyraziła cichą nadzieję, że być może (należałoby się o to bardzo postarać, ale niczego nie forsując), jubileuszowe – XXV Zgromadzenie, którego obrady będą miały miejsce w Polsce w przyszłym roku, będą platformą do wyartykułowania postępu w sprawie w ciągu kilku dziesięcioleci „rozwiązywanych” problemów. Napomknęła też o zbliżającym się 30-leciu podpisania Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy między obu krajami (w 2024 roku). Ta „okrągła” rocznica też niejako tego by potrzebowała. Nadzieja jest potrzebna. Ale trudno ją mieć w obliczu faktów, składających się na te litewskie grymasy w polityce wobec Polski.
Do Sejmu RL wpłynął projekt Ustawy konstytucyjnej o języku państwowym Republiki Litewskiej. W zasadzie chodzi w niej o bardziej rygorystyczne stosowanie języka litewskiego we wszystkich sferach, m.in. w nazewnictwie miejscowości, używaniu napisów w języku nie państwowym. Jest też założenie, że w szkołach państwowych i samorządowych nauczanie i ocenianie wiedzy jest prowadzone w języku litewskim. Jak się to ma do zapisów Traktatu i Deklaracji o oświacie? Prawda, projekt ustawy jest analizowany m.in. przez departament prawa kancelarii Sejmu, który ma wiele zastrzeżeń, może nie trafić pod obrady, nie będzie też łatwo go przyjąć, bo rządzący mogą mieć problem z pozyskaniem potrzebnej ilości głosów do przyjęcia ustawy konstytucyjnej. Ale… Wśród osób, które złożyły swoje podpisy pod tym projektem jest m.in. Paulius Saudargas (przewodniczy z litewskiej strony Zgromadzeniu Parlamentarnemu) i Jurgita Šiugždinienė (minister oświaty, nauki i sportu). Pozwala to, niestety, zwątpić, że podczas jubileuszowego Zgromadzenia będzie można raportować o sukcesach.
A tak na marginesie zbliżającego się jubileuszu Traktatu: przed kilkunastoma dniami podjęto decyzję o rozbudowie poligonu w Rudnikach, w rejonie solecznickim. Rejon ten jest zamieszkały w zdecydowanej większości przez Polaków – mniejszość narodową. Jeden z zapisów Traktatu m.in. głosi o nie pogarszaniu sytuacji narodowościowej na terenach zwarcie zamieszkałych przez mniejszości. Przed kilkunastu laty było głośno o sytuacji, kiedy miała być zwiększona liczebnie załoga pograniczników w miejscowości, gdzie zamieszkują przedstawiciele mniejszości litewskiej. Uznano to za naruszenie Traktatu… Ale kto by o tym pamiętał. Jeżeli się nie respektuje dokumentów międzynarodowych podpisanych przed rokiem, czy można chcieć, by były wykonywane te sprzed prawie trzech dziesięcioleci. Takie to grymasy litewskiej polityki.
Janina Lisiewicz
Nasza Gazeta nr 20 (1446)
Komentarze
Miałeś/aś rację!!! Z jednej strony rząd wykazał się brakiem solidarności z Polską, a tym samym wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością w stosunku do strategicznego sąsiada! Chodzi mi o brak poparcia dla Polski w sporze z UE, które to poparcie - umówmy się byłoby symboliczne.
A teraz już litewscy ministrowie wydzwaniają do Polski o potwierdzenie wspólnej obrony granic. Dam sobie rękę obciąć, że jak Litwa nie będzie sobie dawała rady (tak samo Ukraina) to dogadają się z imigrantami i będą ich dowozić do naszej granicy!!! Takie oto mamy stosunki, dzięki kilku politykom i urzędnikom, także publicystom uprawiającym giedroyciową propagandę. Teraz, zwracam się do was, giedroyciowi politycy i urzędnicy - widzicie, ile złego wyrządzają wasze nieudolne działania?! Pewnie nie widzicie, bo wasze ego jest wyższe niż PKiN w Warszawie.
Czy obie strony to przykryją? Schowają do szafy? Deklarację złożył rząd państwa Litwy!!! I to obowiązuje bez względu jaki jest obecnie rząd i jaki będzie przyszły!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.