W tej sytuacji zrodziła się obawa, czy da się pozyskać rzeczywiste dane dotyczące narodowości obywateli (na Litwie nie ma obowiązku deklarowania narodowości w metrykach urodzenia i dowodach osobistych). Obawę taką odczuł również Departament Statystyki (to on przeprowadza spis), który postanowił uruchomić internetową ankietę (surasymas.stat.gov.lt) w dniach 15 stycznia-28 lutego, wypełniając którą obywatele są proszeni o zadeklarowanie swojej narodowości, wyznania, podanie języka ojczystego i znajomości języków obcych.
Z kolei ZG ZPL podjął uchwałę, w której zachęca wszystkich rodaków do wzięcia czynnego udziału w ankietowaniu prowadzonym przez Departament Statystyki i udzielenia pomocy w jej wypełnieniu wszystkim tym, kto tego potrzebuje oraz ogłasza przeprowadzenie własnego spisu społecznego, mającego na celu zebranie porównawczo-informacyjnych danych na społeczne potrzeby statystyczne, posiadania własnego obrazu sytuacji narodowościowej na Wileńszczyźnie.
Wydawałoby się, że taka inicjatywa u nikogo nie musiała budzić zastrzeżeń. Bowiem uwzględniając zarówno sytuację epidemiczną, jak i obowiązujące przepisy o ochronie danych osobowych, organizatorzy, osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie społecznego spisu, zobowiązali się do ścisłego przestrzegania zasad. Warto też podkreślić, że w ankiecie społecznego spisu nie jest notowany numer identyfikacyjny (asmens kodas), a jedynie imię i nazwisko, data urodzenia oraz miejsce zamieszkania obywatela.
Niestety, jak się okazało, ogłoszenie społecznego spisu podziałało niczym czerwona płachta toreadora na „czuwających” i „zatroskanych” kwestiami w tzw. „sprawie polskiej”. Ogłoszona inicjatywa, jak się okazało, mocno podpadła „czuwającym” konserwatystom. Jurgis Razma, od zarania niepodległości zaangażowany w „pilnowanie” polskich spraw – dziś legitymujący się nie tylko mandatem poselskim (spędził w Sejmie kilkadziesiąt lat), ale też stanowiskiem wiceprzewodniczącego Sejmu RL z wysokości urzędu grzmiał o niedopuszczalności zainicjowanych przez ZPL działań, widząc w nich partyjne interesy AWPL-ZChR, która to postanowiła, zdaniem pana Razmy, zdobyć w ten sposób dane o swoich potencjalnych wyborcach. Mówił też o konieczności zainteresowania się tą inicjatywą odpowiednich instytucji. Szanowny pan wiceprzewodniczący nie potrafił pohamować uczuć stwierdzając, że każde ugrupowanie polityczne chciałoby mieć takie dane. Zazdrość jest brzydką cechą. Ale konserwatyści nie musieliby narzekać na słabą znajomość swego elektoratu. Akurat słyną z posiadania „żelaznej kohorty”. A zbierane przy różnych okazjach podpisy członków partii i jej sympatyków, przypuszczam, stanowią nie mniej godną pozazdroszczenia bazę danych. Skądinąd osoba zajmująca dość wysokie stanowisko w hierarchii władzy nie musiałaby wykazywać się ani takimi podejrzeniami wobec inicjatywy przedstawicieli mniejszości narodowej, ani taką leksyką. Nie zabrakło też oburzonych wypowiedzi ze strony innych, będących ciągle „na warcie” „sympatyków” braci-Polaków.
Ale cóż: ażubalisowie, kascziunasowie, tapinasowie właśnie z tego „żyją” – zdobywają punkty rankingowe w określonych kręgach swoich fanów. I to raczej nie dziwi. Bardziej dziwnym wydało się poruszenie w szeregach „zatroskanych” rodaków. Swoje „zatroskanie” z powodu przeprowadzenia społecznego spisu ludności polskiej wyrazili wszyscy od lat bolejący nad stanem tejże społeczności. Posypały się oskarżenia pod adresem AWPL i ZPL, poszczególnych osób z szeregów tych organizacji, jak też „Macierzy Szkolnej” i Katolickiego Stowarzyszenia, które poparły inicjatywę ZG ZPL.
Mogłyby być one godne uwagi, gdyby padały z ust osób, które mogą się szczycić doniosłymi sukcesami w działalności na rzecz polskiej społeczności. Niestety, takowych u szanownych „zatroskanych” ewidentnie brak, w przeciwieństwie do osobistych profitów, wypływających z prezentowanej postawy „zatroskanego”.
Zresztą, mniejsza z tym – każdy ma prawo do własnego wizerunku. Ale bez fanatyzmu, panowie! Bo takie przesadne zatroskanie jedną z inicjatyw organizacji skupiającej tysiące rodaków brzydko wygląda, niczym na pokaz czy rozkaz?
Janina Lisiewicz
Komentarze
Mało tego, że nie powinna budzić żadnych zastrzeżeń. Powinna być wspierana przez wszystkich, którym na polskiej społeczności zależy.
Każdy, kto rozbija dzisiaj prawicę, działa przeciw Polsce - stwierdził Jarosław Kaczyński. Dokładnie te same słowa można odnieść do sytuacji na Litwie. Każdy kto usiłuje rozbijać polskie organizacje, działa przeciw polskiej społeczności.
Ale jak uczy przysłowie: psy szczekają, a karawana idzie dalej.
Trzeba robić swoje bez oglądania się na zawistników i agentów.
Ci "zatroskani" nazywający sami siebie samozwańczo działaczami polskiej mniejszości, nigdy nie mieli żadnego poparcia wśród polskiej społeczności. Nigdy!!!
Pewnie co drugi, jeśli nie więcej, w Sajudisie to byli sowieccy agenci
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.