Minister Szczerski powiedział, że Polska jest za ambitnym budżetem, który byłby w stanie pomóc krajom europejskim poszkodowanym przez Covid-19, i jest gotowa odpowiednio dołożyć się do tego „ambitnego budżetu”, ale pod warunkiem, że wszystko będzie odbywać się według ustalonych traktatowych reguł.
„Podstawą naszych wpłat do funduszu budżetu europejskiego są traktaty, więc także podstawą wypłat dla Polski z tego budżetu powinny być traktaty, a nie decyzje arbitralne” – przekonywał szef kancelarii polskiego prezydenta. I dodał, że „taka sytuacja, że owszem, jeżeli chodzi o obowiązki – to je mamy na podstawie traktatów, a jeżeli chodzi o prawa – to ich nie mamy, bo ktoś będzie o tym decydował politycznie nie może mieć miejsca”.
Jest to bardzo logiczne, należy się zgodzić, postawienie sprawy. W przeciwnym bowiem razie mielibyśmy do czynienia z sytuacją wręcz karykaturalną. Polski rząd zgodnie ze swymi zobowiązaniami traktatowymi wpłacałby do budżetu UE naliczoną mu składkę, jednak pozyskać należne mu środki z tegoż budżetu mógłby dopiero po tym, gdy na to zezwoliliby unijni politycy pokroju Sylwii Spurek, Franza Timmermansa, Guja Verhofstadta, Fernanda Lopeza Aquilara, Kristiny Barley, Very Jurovej i tuzina innych nawiedzonych wyznawców „wartości” liberalnej demokracji.
Jak już pisałem w poprzednim komentarzu, powołując się na lidera Zjednoczonej Prawicy w Polsce Jarosława Kaczyńskiego, europejski lewicowy establishment próbuje w ten pozatraktatowy sposób narzucić Polakom własne wzorce kulturowe, społeczne, prawne i przemycić przy okazji nad Wisłę wrogą chrześcijaństwu ideologię. Ostatnio pięknie się z tym zdradził profesor Maciej Gdula, czołowy lewicowy progresista w Polsce, który – dyskutując z oponentami z prawicy na panelu dyskusyjnym „Polska wielki projekt” – powiedział wprost, że w prowadzonej aktualnie wojnie kulturowej wszystko opiera się o rewolucję roku 1968.
I zarzucił obłudnie polskiej prawicy, że to ona jest dzisiaj – jak w roku 1968 hipisi, którzy atakowali oparte na kanonie chrześcijaństwa wartości burżuazyjno-mieszczańskiego społeczeństwa – stroną ofensywną, zaczepną, opresyjną wobec świata wartości Zachodu. Słowem chce zniszczyć „wartości”, które wyznaje progresywna Europa i pół świata, też oczywiście progresywnego. Cóż rzec, klasyka wręcz manipulacji w ustach lewicowego uczonego. Geniusz zakłamania. Polska bowiem nikogo nie atakuje. Nie nastaje na „wartości”, które istotnie wskutek rewolucji seksualnej roku 1968 zwyciężyły we Francji, Hiszpanii, Anglii czy Niemczech. Polska broni się przed eksportem tych „wartości” na własną ziemię. Nie jest więc stroną zaczepną albo agresywną w wojnie kulturowej, tylko stroną defensywną. Prowadzi więc „wojnę sprawiedliwą”, jakby sprawę ujęli teolodzy. I ma do tego święte, ale i traktatowe prawo.
Inny profesor z Polski, który plasuje się na przeciwległym biegunie sporu kulturowego, Andrzej Zybertowicz bardzo trafnie ostatnio zauważył, że Polacy pewnie musieliby mieć „wyobraźnię w szafie”, jeżeliby nie widzieli, iż „gdyby świat LGBT stałby się powszechną kulturową normą (na Ziemi), to doprowadziłoby ludzkość do samozagłady”. I nie ma w tym zdaniu słowa przesady. Wystarczy chociażby spojrzeć na demografię w Europie Zachodniej. Tam wysokie „wartości” a`la Sylwia Spurek (która zakomunikowała ostatnio, że razem z partnerem postanowili nie rozmnażać się) niechybnie doprowadziłyby populację Europejczyków do wymarcia, gdyby nie emigracja.
Szajba ideologiczna, na jaką zapadły zachodnie elity, doprowadzi ich kraje wcześniej czy później do upadku. Sądzę, że bawią się dzisiaj w swe radykalne eksperymenty, jak pijani pasażerowie na Titaniku, którzy wiedzieli, jaki los ich czeka. Super postępowy, nieskazitelnie nowoczesny, lewicowo-zielony rząd Szwecji, który jeszcze do niedawna pełną gębą optował za „otwarciem granic dla emigrantów” do Europy na oścież, dziś jakby zmiękł. Ba, nazwijmy rzeczy po imieniu, przerzucił się po kryjomu do obozu krajów Europy Środkowo-Wschodniej (reakcyjnego przecież w jego oczach) i głosi, że nie chce „ani jednego więcej emigranta” u siebie. Cóż takiego się wydarzyło, że szwedzki rząd tak nagle zaczął głosić reakcyjne hasła? Może to wybuchy bomb na ulicach szwedzkich miast, podpalanie tam samochodów, plądrowanie sklepów albo ślepa strzelanina w ramach porachunków emigranckich band zmusiły władze tego kraju do tak „nieszablonowego” przejęcia postulatów krajów, które do niedawna oskarżał o rasizm i ksenofobię?
Lewicowa utopia zawsze obracała się przeciwko jej wyznawcom, czyniąc im ogromne szkody. Tym razem też będzie tak samo, ale zanim to się stanie, do ostatku, jak kiedyś sowieci, będą próbowali swą utopię importować sąsiadom. By ich glajchszaltować, uczynić podobnymi do siebie. Urawniłowka bowiem jest jednym z atrybutów totalitarnych ideologii. Tak jak kiedyś sowieci chcieli wszystkich podporządkować dyktaturze proletariatu, tak dziś liberalno-lewicowe elity wszystkich bez wyjątku chcą zaprząc do wozu LGBT. I wio tęczowy koniku, ...w świetlaną przyszłość bez żadnych hołobli w postaci opresyjnych instytucji rodziny, naturalnej płci i tabu seksualnych.
Jak zatem przed tym się bronić? Pytanie może się wydać arcytrudne. Zważywszy zwłaszcza, że po tamtej stronie stoi ogromna potęga, bo i bogate kraje Zachodu, potężne światowe koncerny, media, międzynarodowe organizacje na czele z UE, ONZ i RE. Dużo ich wszystkich, słowem. Ale pamiętajmy, że za komuny proporcje sił były podobne, a i tak finalnie zwyciężyła „Solidarność”, a Polacy przy okazji nabyli szczepionkę na totalitarne ideologie. Teraz ona przyda się, jak znalazł.
Ale pamiętać też trzeba, co uczył kiedyś Włodzimierz Lenin, że rewolucja w jednym kraju nie ostanie się, bo zdusi ją kontrrewolucja z zewnątrz. Więc biorąc przykład od wodza światowej rewolucji, należy totalitarnym ideologiom sprzeciwić się w grupie. Razem z tymi, którzy też szczęśliwie uciekli z sowieckiego „raju”. Kraje Trójmorza powinny zatem nie ograniczać swej współpracy do przestrzeni gospodarczej. Powinny solidarnie i zdroworozsądkowo razem sprzeciwić się narzucanym przez partnerów z Brukseli, Berlina czy Paryża pseudowartościom.
Procesów gnilnych nie wolno zapuszczać, bo staną się nieodwracalne...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
"- Niech Europa odkryje na nowo swą dobrą duszę. Z wielu stron odnosi się ogólne wrażenie zmęczenia i starzenia się Europy-babci, już bezpłodnej i nietętniącej życiem".
"- Nadeszła pora, aby wspólnie budować Europę, która nie obraca się wokół gospodarki, ale wokół świętości osoby ludzkiej, wartości niezbywalnych".
Minęło kilka lat i niestety trzeba ze smutkiem zauważyć, że w Europie, a zwłaszcza w Unii Europejskiej, postępuje galopująca laicyzacja i promocja świata anty-wartości, tej strasznej "cywilizacji śmierci" przed którą przestrzegał już Jan Paweł II. Zamiast zmądrzeć, europejskie elity zdają się prowadzić stary kontynent do nieuchronnego upadku cywilizacji. Ale to miejsce nie pozostanie puste, zajmą je przybysze z innego, muzułmańskiego kręgu cywilizacyjnego, co już widzimy w Paryżu, Brukseli czy Sztokholmie. Oni nie hołdują szaleńczym ideologiom gender czy LGTB, ale rodzą dzieci i kolonizują kolejne państwa. W tym czasie europejskie lewactwo ciągnie tę starą bezpłodną Europę-babcię na dno.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.