Bajdurzenia pani profesor Kalėdienė

2020-08-14, 16:00
Oceń ten artykuł
(7 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Laima Kalėdienė, profesor i lingwista, i członkini Rady Narodowego Zjednoczenia, wystąpiła w tygodniu minionym z bezkompromisowym ultimatum, w którym żąda, by minister spraw wewnętrznych Rita Tamašunienė anulowała warunki konkursu na objęcie stanowiska starosty w kilku podwileńskich gminach. Dlaczego? Bo w warunkach tych zawarty jest inny warunek (dla profesor nie do przyjęcia), wymagający od kandydata dobrej znajomości nie tylko języka państwowego, ale również języka polskiego.

Jest to warunek, według wyobraźni Laimy Kalėdienė, profesor i lingwisty, „bezpośrednio zaprzeczający Konstytucji” oraz „Ustawie o języku państwowym”. I w związku z tym jako taki jest „prowokacją przeciwko państwu litewskiemu”. Prowokacją jest również dlatego, że „w zasadzie tworzy porządek autonomiczny”.

Na dodatek, panią profesor i lingwistę martwi to, że miejscowa ludność używa języka „gudów”, natomiast władze w urzędach żądają znajomości języka polskiego, którego (w domyśle) „Gudy” nie zrozumieją. (Troskliwa ta pani profesor jest, trzeba przyznać). I to jakiej znajomości. Nie na poziomie „heny henoho pichnuł, heny pawaliusia”, tylko na poziomie B2. Co znaczy, że nie tylko w mowie, ale i na piśmie, a to już jest dyskryminacja, wnerwia się lingwistka z profesorskim tytułem. I znowuż pytam: dlaczego?

A dlatego, pojaśnia bohaterka dzisiejszego komentarza, że jak ktoś żąda dobrej znajomości języka polskiego, to oznacza, że osoba, która potencjalnie będzie zatrudniona, będzie musiała płynnie władać językiem polskim. A to przecież dyskryminuje te całe tysiące, jeżeli nie miliony Litwinów, którzy językiem polskim nie posługują się. Cóż, logika pani profesor żelazna jest jak spiż z postumentu Basanavičiusa. Zwykłym rozumem nie da się jej ugryźć.

Tylko jeżeli ją będziemy się posługiwać szerzej, to wypadnie nam koniecznie zapytać, czy wobec tego zagraniczny koncern, powiedzmy taki z branży IT (wysokich technologii), który – poszukując pracownika na Litwie – żądałby od niego należytych kwalifikacji w dziedzinie informatyki i na dodatek dobrej znajomości angielskiego (bo wiedza w tej dziedzinie jest dostępna najczęściej w tym właśnie języku) nie dyskryminowałby przypadkiem milionów Litwinów, co to z angielskim są na bakier, a i z informatyką im nie po drodze? Ano pewnie że „dyskryminowałby”, tak samo jak samorząd rejonu wileńskiego „dyskryminuje” potencjalnych kandydatów na starostów w gminach zwarcie zamieszkanych przez mniejszość polską, żądając od nich znajomości języka, w którym w większości przyjdzie im obcować ze swymi petentami.

Ale to jeszcze nie koniec ołowianych myśli, które uciskają biedną głowę pani Kalėdienė, profesor i lingwistkę. Ten ucisk jest znacznie większy i obszerny, bo obejmuje znacznie bardziej rozległy problem, spowodowany decyzją rządu z roku 2017, która to decyzja pozwala samorządom samodzielnie ustalać, w jakim dodatkowym języku oprócz państwowego będą jeszcze obsługiwać swych mieszkańców. Tutaj przecież trzeba już się martwić nie o jeden samorząd i jeden dodatkowy język, tylko aż o 60 samorządów i trudno nawet przewidzieć, ile tam języków niepaństwowych. Tylko współczuć i jeszcze raz współczuć pani profesor od językoznawstwa.

„Zrozumiałe, że świadczyć publiczne usługi w językach niepaństwowych będą mogły tylko urzędy, które zatrudnią urzędników zdolnych do pisania i mowy językami niepaństwowymi”, przejrzała całą zgrozę sytuacji Kalėdienė, profesor i lingwista. I jak tutaj policzyć, ile to milionów Litwinów ulegnie dyskryminacji z tego powodu, bo języków niepaństwowych na świecie jest przecież całe multum, a każdy osobny przypadek, to i osobna dyskryminacja...

Są to zatem „decyzje absurdalne”, ubolewa bohaterka dzisiejszego felietonu z tytułem profesora. Ale nie byłoby tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bo Kalėdienė rozjaśnia dalej, że wbrew pozorom te „absurdalne decyzje” „przypominają nam sfery, w których musimy jeszcze się podciągnąć”. I dalej pani profesor podaje przykład Łotwy, gdzie nauka w szkołach na wszystkich poziomach odbywa się prawie bez wyjątku w języku państwowym, i do czego my na Litwie mamy „się podciągnąć”. Zdaniem Kalėdienė bowiem, to „zwyczajna i nawet sama przez się zrozumiała praktyka”, którą praktykują wszystkie „dojrzałe demokracje”, a na jakie zwykliśmy wzorować. „Od USA i do Szwecji, od Wielkiej Brytanii i do Austrii”, robi wypady lingwistyczne palcem po globusie pani profesor. Przy czym zerowa znajomość poruszanej tematyki wcale dla niej nie jest żadną przeszkodą. Upowszechnia fake newsy pani profesor, jak kiedyś gazeta „Prawda”, opisująca ciężkie życie wyzyskiwanej klasy robotniczej przez burżujów na kapitalistycznym Zachodzie.

Wniosek? My na Litwie powinniśmy również w szkołach mniejszości narodowych wprowadzić język państwowy jako podstawowy język nauczania, bo przecież wzorujemy się na Zachodzie. Taki postulat zgłasza Kalėdienė (artykuł nosi tytuł: „Zamiast polskiego separatyzmu – język państwowy w szkołach”), podpierając się swym profesorskim tytułem i „fachową” wiedzą.

Cóż na tak „fachową” wiedzę można odpowiedzieć. Chyba tylko tyle, że w „demokracjach dojrzałych” jest dokładnie odwrotnie niż pozwala sobie bajdurzyć pani profesor. Tam od Skandynawii aż po Włochy i od Kanady aż po Szwajcarię wszędzie: w urzędach, w szkołach, w miejscach publicznych jest używany język mniejszości narodowych bądź naucza się w tym języku w szkołach młodzież, wywodzącą się z rodzin mniejszości narodowych.

O tym też mówi i to zaleca Konwencja Ramowa Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, której wnikliwą lekturę polecam pani profesor. Aha, i gdyby przypadkiem pani profesor nie miała takiej wiedzy, to przypominam, że Litwa Konwencję podpisała i ratyfikowała bez żadnych wyjątków. Dokument zatem jest obowiązującym aktem prawnym na Litwie.

W „demokracjach dojrzałych” kompromitować się niewiedzą dozwolone jest dla wszystkich. Nawet dla osób z tytułem profesorskim. Jest jednak jedna uwaga w tym konkretnym, opisanym wyżej przypadku. Pani profesor Kalėdienė jest pracownikiem naukowym państwowego Instytutu Języka Litewskiego. Zatem jeżeli już ma gorące pragnienie autokompromitacji, to powinna to czynić raczej na własny rachunek, a nie tytułować się w dyskredytujących naukowo tekstach tytułem profesorskim jakby nie było państwowej instytucji.

Nawet w „demokracjach dojrzałych” nie wypada wystawiać na śmieszność państwa i jego instytucji...

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#13 Maur 2020-08-29 18:30
To ma być profesor?
Z mentalnością kaprala armii C.K.?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 poza miatane 2020-08-22 10:43
Hmmm a tak pięknie lietuviscy politycy mówią o prawach człowieka...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 XIII 2020-08-17 21:31
Powinno się wystąpić z petycją o odwołanie tej ksenofobicznej "profesorki". Hańba i wstyd dla lietuvisów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Dario 2020-08-16 00:02
Będziemy mówili po polsku i żadna Kalėdienė nam nie podskoczy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 mieszkaniec 2020-08-15 16:41
czy takimi wypowiedziami nie powinny zając się jakieś instytucje ds. dyskryminacji? Oraz praworządności?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Rys 2020-08-15 00:12
Pięknie panie Tadeuszu rozłożyłeś pani pseudoprofesorki na łopatki...tylko jak jej to włożyć w ucho,przecież ona niezna języka polskiego i na pewno nie potrafi przeczytać tego artykułu a jeżeli z czyjąś pomocą przeczyta,to wątpię czy czegoś zrozumie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Artem 2020-08-14 21:58
Żenujące i skandaliczne wystąpienie szowinistycznej profesorki.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 E.A. 2020-08-14 21:46
Antybohaterka o psychologicznym skrzywieniu szowinistycznym.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 R.Kaczoruk 2020-08-14 21:11
Uważam, że należy natychmiast wystąpić z wnioskiem o relegowanie tej pożal się Boże profesor z Rady Narodowego Zjednoczenia za takie rzeczy. Co za polonofob. Co za faszyzujący nacjonalizm.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Paweł 2020-08-14 21:07
Ja bym ją nawet rozumiał, gdyby tylko polskiego wymagano. Ale to jest język dodatkowy jak niemiecki czy angielski.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24