Edmund Banasikowski wspominał, że tamta Wielkanoc była jedną z najbardziej tragicznych w najnowszej historii Polski. Dla wielu, bo ponad 20 tysięcy, polskich rodzin był to czas utraty ostatniej nadziei na zobaczenie swoich bliskich żywymi, gdyż na zawsze zostali oni w dołach lasu katyńskiego i innych miejscach kaźni. Okrutna prawda, której wielu się domyślało, ale oddalało resztą nadziei, potwierdziła się w całym swym barbarzyństwie. Alianci naszych aliantów pod wodzą Stalina okazali się bezwzględnymi mordercami, nie respektującymi żadnych praw wojny. Azjatycka dzicz, która później za swoją pomoc w „wyzwoleniu” kraju domagała się jeszcze wdzięczności. Bezsilność zarówno w tym przypadku, jak też w sytuacji likwidacji przez Niemców warszawskiego getta była przygnębiająca.
Wielkanoc roku 1943 okazała się więc dla Polaków naprawdę wielką próbą wiary w ostateczne zwycięstwo życia nad śmiercią. Nasi dzielni przodkowie tej wiary w większości dochowali. Wiarę ustrzegli, dziś – za nielicznymi wyjątkami – są już na wiecznej warcie u Pana.
Powracając zaś do czasów dzisiejszych, wspaniały testament wiary przekazał potomnym chiński lekarz, zaledwie 31-letni Li Wenliang, który jako pierwszy odkrył w Wuhanie nowy niebezpieczny dla człowieka wirus. Przestrzegł swych kolegów lekarzy przed zagrożeniem. Za co jednak został ostro skarcony przez miejscowych komunistów, którzy oskarżyli młodego lekarza o sianie paniki i defetyzmu. Dopiero potem, gdy jego przestrogi się potwierdziły, a władze pojęły, jakie zagrożenie stanowi koronawirus dla społeczeństwa, lekarz Li został zrehabilitowany i przywrócony do łask komunistów.
Z wirusem walczył na pierwszym froncie. Niestety, mimo młodego wieku, został zakażony i, co najgorsze, leczenie nie przyniosło pomyślnych skutków. Młody medyk bohater umierał – można powiedzieć – na oczach całego świata. Świadomy śmierci żegnał swoją ciężarną żonę oraz małego synka martwiąc się, że zostawia na nich niespłacony kredyt za mieszkanie. Dla świata jednak dał wspaniałe świadectwo wiary, gdyż – jak się okazało – mimo komunistycznego reżimu prześladującego chrześcijan nie ukrywał swej wiary w Chrystusa. „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia”, napisał we wzruszającym pożegnaniu słowami św. Pawła.
Wydawałoby się, że w tym przypadku śmierć jest wyjątkowo okrutna i niesprawiedliwa. Ale jeżeli spojrzymy na nią oczyma wiary, przez pryzmat Wielkanocy, a więc Zmartwychwstania, to może być ona wspaniałym świadectwem dla całego współczesnego świata, który swą wiarę często wdeptał jak biblijne perły w błoto. Być może słowa żywej wiary doktora Li wielu wstrząsną, obudzą z letargu, zawrócą z „drogi nieprawej”, a skierują na „drogę odwieczną”.
Tak było ostatnio we włoskiej Lombardii, gdzie dwóch młodych lekarzy pochodzących z katolickich rodzin, ale zagubionych w świecie zbuntowanym wobec swego Stwórcy, powróciło do Jezusa. Dali oni świadectwo swego nawrócenia w sieciach społecznościowych po tym, gdy poznali na oddziale intensywnej terapii sędziwego, bo już 75-letniego kapłana. Był w ciężkim stanie, gdy trafił na oddział. Zaraził się od starszej samotnej osoby, którą się opiekował. Mimo swej opłakanej sytuacji zdrowotnej, nie tracił ducha, nie rozstawał się z Biblią. Pocieszał innych, spowiadał. Gdy przyszedł czas, że bez maski tlenowej nie mógł już oddychać, zachował się heroicznie. Z respiratora zrezygnował, by przekazać go innej młodszej osobie, której maski brakowało. Staruszek zmarł niedługo, młodzi lekarze widząc jego świadectwo wiary, powrócili do Boga, do którego ich rodzice modlili się na różańcu – jak sami o tym mówią w swym internetowym wyznaniu. Mówią też, że od tamtego czasu każdego rana modlą się też sami, prosząc Boga o siły i przeżycie kolejnego dnia w szpitalu, gdzie niosą pomoc chorym.
Jest to zaledwie kilka świadectw wiary, które mogą posłużyć dla nas za najlepsze wielkopostne rekolekcje. Szacuje się tymczasem, że tylko w samych Włoszech z powodu koronawirusa umarło co najmniej 50 księży, którzy nie opuścili swych owieczek w potrzebie. Umarli, ale zarazili wiarą na nowo wielu. Od przyjaciół otrzymałem wzruszający filmik z jednego z miast włoskich, po którego opustoszałych ulicach idzie ksiądz z monstrancją pod baldachimem trzymanym przez zakrystianina. Ksiądz błogosławi domostwa Przenajświętszym Sakramentem, nieliczni napotkani przechodnie na widok kapłana z monstrancją pobożnie padają na kolana i żegnają się. Ktoś nawet zatrzymuje swój dostawczy samochód, wysiada z niego, by uklęknąć i otrzymać błogosławieństwo. Wokół dojmująca cisza, taka niezwyczajna dla tego hałaśliwego, południowego narodu. Włosi cierpią i pokutują dzisiaj za nas wszystkich.
Przeżywamy Wielki Tydzień. Nadchodząca Wielkanoc, tak jak ta z roku 1943, będzie inna. Niezwykła z wielu powodów. Spędzimy ją zamiast tłumnie i rodzinnie, na odległość i w separacji. Tylko w najbliższym kręgu domowników. Tego wymaga zasada miłości bliźniego. Nawet wielkanocna Msza rezurekcyjna, na której zwyczajowo były nieprzebrane tłumy w kościołach, tym razem będzie na odległość. Bez wiernych. Mój dziadek Franciszek mawiał kiedyś w takich sytuacjach, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Do kościoła chodziliśmy, przyznajmy się sami sobie, nierzadko trochę z racji tradycji, trochę zwyczajowo, trochę z obowiązku. A jak już tam byliśmy, to dopadała nas też nierzadko rutyna. Gdy niespodziewanie wszystko to utraciliśmy, może nam się odmieni. Może zatęsknimy za tym, co kiedyś nie potrafiliśmy należycie docenić. Może, jak kiedyś poeta, jeszcze powiemy: „Jeszcze tak bardzo rozsmucę, jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie!”.
Może też to będzie czas na podreparowanie relacji rodzinnych, rozluźnionych w czasach pośpiechu i walki o dobrobyt. Teraz może za sobą nawzajem się rozsmucimy, powrócimy do bliższych i bardziej serdecznych relacji.
Mamy szansę, by ten trudny czas, a zarazem czas wielkanocnej nadziei nie zmarnować...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Niech zwycięski Chrystus nam błogosławi i ma w swej opiece.
A zatem - Wesołych Świąt!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.