Tory do Renge: czy reputacja Litwy została odbudowana?...

2020-02-24, 08:01
Oceń ten artykuł
(6 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Przed kilkoma dniami, po 12 latach niemożności, wreszcie został uroczyście otwarty na nowo ruch kolejowy pomiędzy litewską miejscowością przygraniczną Bugeniai a łotewską Renge.

W uroczystości udział wzięli ministrowie komunikacji Litwy i Łotwy, prezesowie spółek naftowych PKN Orlen oraz „Latvijas dzelzceļš”. Wszystko odbyło się z dużą pompą, mimo że chodziło przecież o oddanie do ponownego użytku zaledwie kilkunastokilometrowego odcinka torów kolejowych. Dlaczego?

Otóż odpowiedź jest prosta: bo ten odcinek jest strategicznie ważny dla celów biznesowych największej na Litwie spółki Orlen Lietuva”. Przez niego bowiem koncern naftowy przewoził swoje produkty na Łotwę. Czynił to do momentu, póki Litewskie Koleje Państwowe (Lietuvos geležinkeliai) torów nie rozebrały.

Stało się to w roku 2008 w atmosferze skandalu. Przypomnijmy, że po zakupie litewskiej rafinerii w Możejkach przez polski koncern naftowy, firma z Płocka (mimo że wyłożyła na transakcję ciężkie pieniądze) zaczęła, delikatnie mówiąc, odczuwać duży dyskomfort w pracy na litewskim rynku. O ten dyskomfort zadbały w pierwszą kolej właśnie Litewskie Koleje Państwowe, które np. drakońsko podniosły taryfy na przewóz paliw dla Orlenu, a potem w ramach wojny podjazdowej rozebrały właśnie tory do Renge.

Sabotaż był poczyniony korzystając z najlepszych wzorców, jakie stosują np. kontrolowane przez Kreml rosyjskie spółki państwowe. Tak oto w tym samym czasie kierownictwo Rosniefti uznało, że awarii uległa rura ropociągu „Drużba”, którą paliwo było tłoczone do Możejek. Dostawy więc zostały przerwane, a stało się to tak nieszczęśliwie, bo akurat w momencie, gdy Możejki zostały zakupione przez Orlen. Wtedy to też, jak już wspomnieliśmy, nieszczęście stało się również z litewskimi torami do Renge. No, przynajmniej tak tłumaczył rozbiórkę torów ówczesny dyrektor generalny LG Stasys Dailydka, że są one niebezpieczne i dlatego w trosce o produkty Orlenu muszą na jakiś czas zniknąć.

Po jałowych sporach na Litwie kierownictwo Orlenu w końcu było zmuszone do skierowania skargi do Komisji Europejskiej, która po kilku latach badań nałożyła na LG drakońską karę w wysokości 28 mln euro za ograniczanie konkurencji oraz nakazała odbudowę torów. Wywołało to swoisty szok na Litwie, gdzie media, tudzież władze, zaczęły szukać winnych skandalu. Okazało się jednak, że potencjalny winowajca, dyrektor generalny LG Stasys Dailydka, na ten czas zdążył już bezpiecznie ewakuować się na zasłużony odpoczynek, czyli przeszedł na emeryturę. Zapytany przez dziennikarzy o swoją odpowiedzialność za decyzje, które skutkowały milionowymi karami, był mega lakoniczny. Powiedział mianowicie: „To nie jest już mój problem”. Potem jeszcze dodał, że „to państwo musi się zmierzyć z tym problemem”. Czyli Dailydka sobie porządził w kolejach państwowych, naraził spółkę na milionowe straty, a teraz niech obywatele ze swych podatków za to zapłacą. Cudowna wręcz arogancja.

Oczywiście, opinia publiczna i politycy na czele z ówczesną prezydent Dalią Grybauskaitė byli oburzeni. Prezydent wręcz mówiła o „skandalu tolerowania przez kolejne rządy „państwa w państwie”, co wreszcie doprowadziło do „ogromnych strat” oraz „upadku reputacji całego państwa”. Jak rzadko, ale w tym przypadku się zgadzam z byłą prezydent. Nie skłamała ona mówiąc o „upadku reputacji”, o „państwie w państwu”, bo, jako żywo litewskie molochy państwowe, pozostające właściwie poza kontrolą i bezkarne były swoistymi zagrodami dla udzielnych wojewodów – urzędników albo ekspolityków, kierowanych do spółek państwowych według kluczy partyjnych.

Najlepszym przykładem był sam Dailydka, ale też i jego zastępca, były polityk i premier Albertas Šimėnas. Zanim trafił na intratne stanowisko, Šimėnas zaliczył barwną karierę polityczną. Był wielokrotnym ministrem, a nawet szefem rządu, z tym że w tym ostatnim przypadku nader osobliwym. Z tego powodu trafił wręcz do litewskiej księgi Guinnessa jako najkrócej urzędujący litewski premier. Na zaszczytne stanowisko państwowe został wyznaczony w trudnych dniach stycznia 1991 roku. Dokładnie 10 stycznia o godz. 20.00, a już 13 stycznia o 5.00 rano został z niego odwołany. Stało się tak, ponieważ Šimėnas po nominacji tak skutecznie się ukrył przed Moskalami (w willi w Druskienikach w obawie przed aresztowaniem), że odnaleźć go nie mogli również swoi. Po trzech dniach bezowocnych poszukiwań litewski Seimas stwierdził w końcu, że premier nie stawił się do pracy i wybrał innego.

Tak szczegółowo o tym piszę nie po to, by z premiera Šimėnasa dworować, tylko by pokazać, że spółki państwowe istotnie były i niestety nadal są swego rodzaju azylem dla ekspolityków, którym się nie powiodło. Że nadal są, niech świadczy chociażby ostatnia głośna sprawa z nagonką na ministra komunikacji Jarosława Narkiewicza, który miał odwagę nieco przewietrzyć z nieudolnych rządców innego państwowego molocha – Pocztę Litewską. Po zwolnieniu zarządu tej państwowej spółki, co należy do konstytucyjnych praw ministra, zaczęła się wręcz totalna wojna „poszkodowanych” z szefem resortu. Jej celem było usunięcie ministra ze stanowiska za wszelką cenę, bo dotknął interesów litewskich oligarchów, panoszących się na państwowych udziałach. Puszczono w ruch cały arsenał najniższych erystycznych sztuczek, by oczernić oponenta, czego chętnie się podjęły zresztą usłużne sprzedajne media w naszym kraju. Na szczęście rząd się nie ugiął, pokazując tym samym, że na Litwie to on rządzi, a nie grupy interesów.

Jest to jakiś znak nadziei, że jednak na Litwie jest inaczej niż np. w Rosji, której koncerny naftowe, kontrolowane przez Kreml, wcale nie powinny być etalonem dla poczynań litewskich spółek. Odbudowane tory do Renge niech będą też słono kosztującą nauczką na przyszłość dla litewskich władz, które muszą wreszcie ukręcić bat na bezkarność wytworzonych przez siebie oligarchów.

Bo pamiętać też należy, że prościej jest odbudować tory niż reputację państwa, które nie radzi sobie z własnymi spółkami.

Tadeusz Andrzejewski
Radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#13 Lidka 2020-03-01 09:23
Po tym "wyczynie" wiele firm powstrzymało się z decyzją wejścia na litewski rynek. Czy litewska partia, z której wywodził się ten pseudofachowiec minister, poniosła odpowiedzialność? Czy uderzyła się we własne piersi i przeprosiła? Ile mamy znosić niekompetentnych polityków wywodzących się z partii, które szukają tylko okazji do swego zarobku i ciemnych interesów?

Inwestujmy w uczciwych polityków, których efekty widać w ciężkiej pracy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 Mira 2020-02-29 19:14
Cytuję Wojak:
Ilu takich polityków jak Dailydka jest na Litwie? Multum...Którzy myśleli tylko o stołkach, powiększaniu swojej fortuny często kosztem własnego kraju. Bardziej dbali o biznesy najbogatszych niż zwykłych, ubogich obywateli.
Na szczęście Tomaszewski oraz pozostali nasi politycy trzymają się chrześcijańskich wartości i mają silny kręgosłup moralny, dzięki któremu powstają projekty prorodzinne i prospołeczne.

Są też tacy, którzy dbają wyłącznie o swoje interesy ze szkodą dla kraju. Np. Okińczyc bierze ogromne pieniądze co miesiąc za obsługę chińskich korporacji, które budują elektrownie na Białorusi, co Litwa uznała za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 11 2020-02-26 21:59
"spółki państwowe istotnie były i niestety nadal są swego rodzaju azylem dla ekspolityków, którym się nie powiodło" i bardzo dobrze, że nasi ministrowie biorą się za te zarządy obsadzone przez byłych polityków-nieudaczników, którzy swoim brakiem kompetencji działali na szkodę RL.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 Tadeusz 2020-02-25 17:25
Rozbiórka torów i zmuszenie do niekorzystnych umów z litewskimi kolejami były ciosem tak w Orlen jak i państwo polskie, które podjęło inwestycję w Możejkach, żeby wspomóc Litwę i region Bałtycki w uniezależnieniu od rosyjskiej dominacji na rynku paliwowym.
Taki to "gest przyjaźni" wykonała Litwa wobec Polski. A teraz została zmuszona naprawić sytuację, ale dopiero pod naciskiem unijnym, bo sama z dobrej woli uczynić tego nie zamierzała.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Ryś 2020-02-24 21:31
Reputacja Litwy jest taka,jaką świadczył rząd ówczesnej kadencji.Szkoda że autor nie ujawnił kto był prawdziwym sprawcą w podjęciu decyzji rozbiórki tor.Daylidka był tylko wykonawcą rozkazu z góry.'Strełocznik'...zawsze jest ofiarą czyjegoć głupiego,politycznego rozkazu...a płacić za ten chamski upolityczniony czyn "partnera strategicznego musieliśmy my wszyscy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 Wojak 2020-02-24 20:33
Grybauskaite sama wyprodukowała wiele "państw w państwie"
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Wojak 2020-02-24 20:21
Ilu takich polityków jak Dailydka jest na Litwie? Multum...Którzy myśleli tylko o stołkach, powiększaniu swojej fortuny często kosztem własnego kraju. Bardziej dbali o biznesy najbogatszych niż zwykłych, ubogich obywateli.
Na szczęście Tomaszewski oraz pozostali nasi politycy trzymają się chrześcijańskich wartości i mają silny kręgosłup moralny, dzięki któremu powstają projekty prorodzinne i prospołeczne.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Artem 2020-02-24 20:18
"LG Stasys Dailydka zapytany przez dziennikarzy o swoją odpowiedzialność za decyzje, które skutkowały milionowymi karami, był mega lakoniczny. Powiedział mianowicie: „To nie jest już mój problem”. Potem jeszcze dodał, że „to państwo musi się zmierzyć z tym problemem”. Czyli Dailydka sobie porządził w kolejach państwowych, naraził spółkę na milionowe straty, a teraz niech obywatele ze swych podatków za to zapłacą. Cudowna wręcz arogancja."

Tak właśnie rządzono na Litwie. My mamy własnych ministrów i polityków - uczciwych, pracowitych, oddanych sprawie. Nigdy nikt z AWPL nie powiedziałby takich rzeczy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Kolejarz 2020-02-24 19:48
Podczas jednej z delegacji, na której byłem w sprawie technicznych rozwiązań, na kolacji kilku urzędników powiedziało o dość ciekawym fakcie odnośnie likwidacji torów. Ponoć kilku urzędników państwowych było sowicie opłacanych przez Rosjan w zamian za niedopuszczenie Orlenu do rozwoju i umocnienia pozycji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 Teresa 2020-02-24 19:24
Łatwiej odbudować tory niż zniszczoną reputację...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24