A w publicystyce właśnie stało się widoczne, jak ruszyła litewska „ławica” partyjna na żer. Zakręciła kółka, weszła w wiraże, zakręty i zwody wszystko w celu poszukiwania planktonu, czyli – przekładając na język polityki – w poszukiwaniu wyborców, którym wysyła sygnały: „A kuku, jesteśmy. Wyborco, pamiętaj o nas, gdy pójdziesz na głosowanie”.
Żeby zwiększyć szansę na sukces wyborczy, „ławica” próbuje też łączyć się w większe grupy, bo wiadomo nie od dziś, że żerować w grupie jest zawsze lepiej niż pojedynczo. Partulki więc zaczynają zawierać sojusze, tworzyć koalicje czy wręcz łączyć się w poszczególne większe byty polityczne.
Przy czym proces ten celebrują ze śmiertelną wręcz powagą. Papierowe partie, które zmieściłyby się na jednej kanapie (od siły na kilku), w mediach szeroko informują o swych zamiarach, strategiach, planowanych przyszłych wielkich wiktoriach politycznych. Drobiazgowo donoszą, jakie to posiedzenia zarządów, rad krajowych i terenowych, kół partyjnych gminnych i miejskich mają w swym kalendarzu wyborczym, gdzie mają wypracować ważne dla kraju i nie tylko stanowiska. Podjąć decyzję, czy będą się łączyć z jakąś inną siłą polityczną, której potencjał to też kanapa bądź od siły dwie.
I tak oto media informują, że młody polityk i ciągle jeszcze obiecujący (no przynajmniej w oczach swego kanapowego elektoratu) Vytautas Sinica do spółki z już niemłodym profesorem Vytautasem Radžvilasem tworzą partię o chrześcijańskim profilu, która – być może, ale tego jeszcze dokładnie nie wiemy – otrzyma nazwę „Narodowe Zjednoczenie”. Nazwa partii nie jest pewna, bo nie jest pewny jak na razie sam jej byt. Politykom bowiem jeszcze nie udało się zebrać dostatecznej minimalnej liczby członków, aby partię polityczną zarejestrować, ale bardzo pracują w tym kierunku. Liczą w szczególności na to, że uda im się „obskubać” konserwatystów. Ponoć już niemało uszczknęli, bo Sinica się przechwala, że stamtąd już przyszło niemało „šaunių žmonių”. Jeżeli tak dalej pójdzie, to konserwatystom będzie kaput, a „Narodowe Zjednoczenie” zatriumfuje.
Co prawda wcześniej Sinica z Radžvilasem próbowali pomnożyć swe szeregi drogą połączenia się z byłym konserwatystą Rimantasem Jonasem Dagysem, ale coś im nie wyszło. Plotki są takie, że nie udało im się uzgodnić, kto będzie „dyrektorem stawu” w przyszłej ich wspólnej „ławicy”. W rezultacie Dagys tworzy oddzielną siłę polityczną, którą zamierza nazwać Związek Chrześcijański „Zgoda i dobrobyt”. Pewnie jak stworzy – to powie. Wcześniej nie może nic mówić, bo wiadomo, najpierw muszą być zjazdy, zarządy, rady krajowe i niekrajowe. I dopiero po ich decyzjach można będzie powiedzieć, co i jak.
U kolejnej litewskiej „ławicy” politycznej, którą tworzą politycy – Zuokas, Paulauskas i Žemaitaitis, też jeszcze nic nie jest jasne. Jasne jest co najwyżej to, że coś wspólnego tworzą. Rekiny litewskiej polityki (no może wyłączyłbym z tego określenia Žemaitaitisa, który na razie zasługuje na miano leszcza w tej kategorii) są na etapie poszukiwania lidera dla ich triumwiratu. Wygi polityczne wraz z leszczem wiedzą jednak, że nie może im być żaden z nich, tylko ktoś ze strony, bo wyborcy za bardzo już ich poznali i, mówiąc oględnie, nie za bardzo pokochali. „Mamy swój polityczny balast”, tłumaczy Paulauskas. Muszą więc kogoś „prikalbinti” ze świeżą twarzą, czym ponoć intensywnie zajmują się Zuokas z Žemaitaitisem. Wyniki połowu jak na razie nie są ogłaszane, bo pewnie nie są jeszcze pewne. Jak i nie jest pewna sama fuzja partii, a to ze względu na krótki czas przed wyborami. Wiadomo zjazdy, zarządy, rady krajowe, powiatowe i gminne – wszystko to wymaga czasu. Więc gdyby nie udało się zdążyć, to partie do wyborów pójdą w koalicji, czego jednak odradzalibyśmy im z racji na zwiększony próg wyborczy dla koalicji. Może być trudno, gdyż konkurencja na „ławicy” gwałtownie rośnie.
Swego jednak, wbrew wszystkiemu, jest pewny inny człowiek z litewskiej „ławicy”, filozof i były kandydat na prezydenta Arvydas Juozaitis. Ten jest pewny co najmniej 20-30 mandatów w przyszłym Sejmie, które zamierza zgarnąć ze swą „potężną” partią o nazwie... chwileczkę, mam pewne trudności z przetłumaczeniem, a już gotowe – o nazwie „Litwa jest tutaj”. Nie jest to jednak nazwa końcowa partii, ponieważ Juozaitis swą „potęgę” połączył z inną „potęgą”, dlatego też i wspólna nazwa „potęg” uległa wydłużeniu i brzmi ona finalnie „Razem solidarnościowy związek-tłoka na rzecz Litwy”. Nie było łatwo z tłumaczeniem, ale sobie poradziłem, uff..., bo czego nie zrobisz dla dobra ojczyzny i jej „solidarnościowego związku-tłoki”.
Jesteśmy pod wielkim wrażeniem aspiracji „związku-tłoki” i nawet zaczynamy rozumieć, dlaczego on zrezygnował z pierwotnego planu połączenia się z bytem politycznym posła Vytautasa Kamblevičiusa „Dobrobyt Litwy”, który aktualnie liczy trzech członków (posłów). Taki anschluss byłby bowiem pewnym dyshonorem dla „potęgi” Juozaitisa, który Kamblevičiusa wobec tego zostawił na lodzie. Ten jednak animuszu nie traci. Pal licho tego filozofa. Teraz Kamblevičius i jego trójka planuje połączenie się z partią socjaldemokratów tych, co od Kirkilasa (bo, przypominam, są jeszcze socjaldemokraci od Paluckasa). Ale i ten ruch zjednoczeniowy nie jest do końca na razie pewny, bo – jasne każdemu – nie było jeszcze różnych zjazdów, zarządów, rad krajowych i światowych, a bez tego ani rusz – nie może być żadnej ostatecznej decyzji.
Gdyby prezydent Nausėda podpisał ustawę, obniżającą próg wyborczy do 3 proc., to paradoksalnie, uważam, że mogłaby ona pozytywnie wpłynąć na jakość litewskiej demokracji. „Ławica” bowiem, licząc na sukces, bardzo by się wtedy wzmogła, zwiększając frekwencję wyborczą oraz tym samym reprezentacyjność przyszłego Sejmu. Konserwatyści, gorący oponenci tej decyzji, wówczas poczuliby się naprawdę zagrożeni w swej randze partii tradycyjnej (zwłaszcza, że widzą, jak spada ich zdolność koalicyjna), więc może bardziej postawili nie na klanowość swej „firmy” tylko zwowuż na jakość szeregów.
Przy tym w związku z obniżeniem progu nie doszłoby raczej w naszym kraju do modelu rozdrobnienia w stylu włoskim, ponieważ z „ławicy”, wskutek jej mnogości i wzajemnego zacietrzewienia, do parlamentu przedostałaby się jedna, góra dwie nowe partie.
„Vaizdelis” (obrazek) polityczny jednak, że przywołam klasyka, byłby w Sejmie już nieco inny.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
A program wezmą pewnie od AWPL-ZChR?
Mamy już Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci - który nie jest ani pro ojczyźniany ani tym bardziej nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Dokładnie. MY mamy na kogo głosować. Mamy partię złożoną z tych, których wybraliśmy spomiędzy nas samych: uczciwych, ciężko pracujących, którzy sumiennie pracują na rzecz Polaków i obywateli Litwy.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.