Bohaterowie połowiczni

2019-11-30, 10:28
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Morze biało-czerwono-białych flag wyłoniło się zza zakrętu ulicy Drujos, gdzie był oczekiwany kondukt żałobny, uroczyście odprowadzający doczesne szczątki powstańców styczniowych na pochówek na wileńskiej Rossie. Czekając na przemarsz wpatrywałem się w pustą ulicę (policja naturalnie zamknęła tam ruch), ale powiem uczciwie, nie oczekiwałem takiego widoku.

Owszem, należało się spodziewać białoruskiej obecności w Wilnie na pochówku tak ważnej dla współczesnej pamięci historycznej Białorusinów (reprezentujących opozycję) postaci, jaką jest Konstanty Kalinowski (Kastuś Kalinouski), ale te oczekiwania przekroczyły wszel­kie granice mojej wyobraźni. Zrozumiałem w tym momencie, że Kastuś Kalinouski jest autentycznym bohaterem dla naszych sąsiadów zza miedzy, utożsamiających się z biało-czerwono-białymi barwami. Przyjmują go zarówno jako romantycznego rycerza, który walczył z carską okupacją, ale też pioniera odrodzenia narodowego Białorusinów.

Jednak białoruska dominacja na wileńskim pogrzebie bohaterów kilku przecież narodów I Rzeczypospolitej, bo za swych ich uważają i Polacy, i Litwini, i Białorusini, odbyła się w dużym stopniu kosztem absencji „Litwy” na uroczystości. Przynajmniej takie wizualne wrażenie można było odnieść, orientując się na flagi narodowe, wśród których litewska trójkolorowa była w zawstydzającej wręcz mniejszości, pozostając daleko w tyle po, jako się rzekło już, białoruskich oraz polskich.

Wydaje się jednak, że słaba obecność gospodarzy na historycznym pogrzebie po ponad 150 latach, który był też niewątpliwie okazją do oddania czci mega dzielnemu przywódcy powstania generałowi Zygmuntowi Sierakowskiemu oraz wspomnianemu już Kostasowi Kalinauskasowi, jak zwą Kalinowskiego Litwini, nie była jednak przypadkowa. Po prostu należy powiedzieć otwarcie, że lekcji z Powstania Styczniowego, ostatniego zrywu niepodległościowego spadkobierców I Rzeczypospolitej, odbywającego się pod hasłem: „Za waszą i naszą wolność”, jeszcze nie odrobiliśmy. Moim zdaniem, dopiero próbujemy, jako nowoczesne państwo litewskie, inkorporować to wielkie wydarzenie do naszej pamięci historycznej. Nie bez problemów. Bo, owszem, walkę z caratem, z tyranią, z okupantem-Moskalem jesteśmy w stanie docenić i nawet gloryfikować. Dysonans pojawia się, gdy trzeba odnieść się do celów tej walki, a więc do odbudowy wspólnego państwa – Unii. Tutaj mamy wyraźny kłopot. Tego przyjąć współcześni Litwini nie są już w stanie. Tak jak nie mogli początkowo też przyjąć pierwszej w Europie demokratycznej Konstytucji, jako wybitnego dorobku swych światłych przodków. Zamiast szczycić się Konstytucją 3 Maja przez dłuższy czas odrzucali ją, jako polską inicjatywę, która pozbawiała Litwę resztek autonomii we wspólnym państwie. Dopiero gdy historycy objaśnili politykom i ludowi, że do Konstytucji był potem dołączony aneks, gwarantujący litewską autonomię, lód nieufności zaczął się topić. I nawet stopniowo zaczęła się pojawiać duma, że „buvom pirmieji Europoje” (byliśmy pierwsi w Europie).

Jeżeli wrócimy do tematu uczczenia powstańców z 1863 roku, to należy przypomnieć sobie dyskusję nad ponownym zagospodarowaniem placu Łukiskiego w Wilnie, skąd zaraz po odzyskaniu niepodległości usunięto Lenina. Historycznie plac Łukiski był nieodzownie związany z legendą bohaterstwa przywódcy powstania generała Sierakowskiego i jego licznych podkomendnych, których Murawjow-Wieszatiel w sposób zniesławiający i upokarzający publicznie na tym placu mordował. Wieszał, zmuszając oglądać odrażającą kaźń członków rodziny, m.in. ciężarną żonę Sierakowskiego. Skromny krzyż z tablicą u podnóża tytułowaną jedynie „1863 rok”, to jedyny znak, który został w tym miejscu.

Wydawało się więc naturalnym, że w niepodległej Litwie plac musiałby odzyskać swą historyczną postać, a pomnik bohaterskim powstańcom styczniowym byłby należytym hołdem złożonym przez wolnych obywateli, którzy im tę wolność ofiarą własnego życia nieśli. Pomysł ten jednak, nieśmiało zgłoszony już nie pamiętam przez kogo, nigdy nie został potraktowany poważnie. W zasadzie upadł, zanim powstał. Przykład ten, niestety, jak też skromny udział zwykłych Litwinów w pogrzebie (wyobrażam sobie, co by się działo, gdyby odnaleziono szczątki Witolda Wielkiego i ich ponownie chowano), pokazują, że powstańcy styczniowi we współczesnej Litwie są ciągle tylko bohaterami połowicznymi.

Ale to dygresja. Tymczasem na Białorusi Kalinouski jest autentycznym bohaterem, którego legendy nie śmie negować nawet Łukaszenka. Wykazując się sporą ekwilibrystyką słowną, nazwał Kalinowskiego „naszym obywatelem” i rozporządził się, by przygotowano dodatkowe tabory kolejowe do Wilna, aby ułatwić chętnym podróż na uroczystości pogrzebowe. W ten sposób Białorusini ustrzegli gospodarzy przed frekwencyjną porażką, zaś gospodarze odwdzięczyli się im zezwalając na pełną spontaniczność w demonstrowaniu swych postaw patriotycznych.

W Polsce, by podsumować temat wspólnych bohaterów, moim zdaniem, powstańcy styczniowi są czczeni w sposób najbardziej uniwersalny. Bez żadnych zastrzeżeń czy ograniczeń. Są uznawani za bezpośrednich protoplastów wojowników o niepodległość, którzy po nich przejęli sztafetę pół wieku później.

Józef Piłsudski, wychowany przez swą dzielną matkę w romantycznym duchu powstań narodowych, tej sztafety wolności z sukcesem dokonał.

Tadeusz Andrzejewski

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24