O Oldze Tokarczuk głośno nad Wisłą stało się, gdy po raz pierwszy otrzymała Literacką Nagrodę Nike. Wtedy też młoda pisarka dała się poznać z niezwykle wyrazistych poglądów, mówiąc delikatnie, by uniknąć słowa „skrajnych”. Wielu zaszokowała swą wypowiedzią o Polakach jako narodzie „kolonistów”, „tłamszących mniejszości”, tudzież „mordujących Żydów”. Teraz, gdy została unobilitowana Noblem, wszystkie te niezwykle kontrowersyjne, skrajnie uproszczone i zmanipulowane tezy podtrzymała. W wypowiedzi dla stacji TVN powiedziała, że absolutnie swych słów sprzed lat nie wypiera się, a Polaków oskarżyła, że są źle wyedukowani. Albo inaczej: niewłaściwie nauczeni historii, dlatego, biedacy, nie są nawet świadomi, jaka anatema z przeszłości nad nimi ciąży. Cóż, wiedzy historycznej noblistce, niestety, pogratulować nie możemy. Jeżeli już Tokarczuk mówi o niewiedzy Polaków, to najwłaściwsze byłoby, gdyby ten zarzut odniosła w pierwszej kolei do siebie.
Zresztą to nie jedyna skrajność noblistki, jaką wypowiedziała we wspomnianym wywiadzie dla komercyjnej stacji w Polsce. Było ich znacznie więcej. Niektóre są wręcz – mówiąc językiem młodzieżowym – obciachowe. „Myślę, że ludzie będą kiedyś wstydzić się, że ich przodkowie jedli mięso”, taką swą myślą noblistka się podzieliła, mówiąc o pilnej konieczności ochrony przyrody, fauny i zwierząt. Jest to pogląd popularny w wąskim gronie skrajnej lewicy w Polsce, zaczerpnięty od jej zachodnich prototypów, gdzie lewica jest niezwykle popularna na dzień dzisiejszy. W Polsce takie idee dopiero kiełkują, a pionierką na tym polu może się śmiało uważać europosłanka z tęczowej „Wiosny” Sylwia Spurek. Ostatnio zatroskała się ona o los polskich (a pewnie i nie tylko) krów, które, w jej pojęciu, są strasznie opresjonowane. Dlaczego? A bo są dojone, a i zapładniane (a propos in vitro) bez ich zgody. A więc ich żeńskie prawa są ciężko gwałcone, wynika z ogólnego kontekstu internetowej wypowiedzi przedstawicielki tzw. nowej polskiej lewicy. Internauta z poczuciem humoru do wpisu pani poseł dopisał jeszcze jedną formę opresji, a mianowicie, że krowy zostały pozbawione prawa ogłoszenia się, iż mogą być bykami. W takiej sytuacji dwie pierwsze opresje same by się unicestwiły.
Tak szczegółowo rozpisuję się o przypadku pani Spurek, bo chodzi mi o pokazanie istoty światopoglądów dzisiejszej skrajnej lewicy, której emanacją w całej rozciągłości jest najnowsza polska noblistka. Tokarczuk bowiem, nie tylko zamartwia się losem animaliów, ale też losem wielce uciemiężonych, jej zdaniem, w Polsce kobiet. Dlatego też gorąco wspiera takie akcje jak np. Czarne marsze z ich eksponowanym zawołaniem: „Pier... nie rodzę”, czy też dziarsko maszeruje ramię w ramię ze światową postępową le(z)bgwardią na tzw. Marszach Równości, których zawołań ani innych ekspresji tam prezentowanych przez tęczowych przebierańców cytować nie będę, bo nie przystoi. Wszak o Noblu w tym komentarzu jest mowa.
Skoro do Nobla wróciłem, to warto odnotować, że dzisiaj, aby go zdobyć, nie wystarczy być tylko utalentowanym, odkrywczym, kreatywnym i niebanalnym. Trzeba też funkcjonować w odpowiednich kręgach towarzyskich, mieć odpowiednie światopoglądy (wiadomo jakie). Dziś taki mistrz słowa jak niezrównany Sienkiewicz, którego dozgonnym pasjonatem jestem, nie miałby cienia szansy na Nobla. Bo jego genialne powieści, jak na dzisiejsze jury noblowskie, byłyby zbyt wsteczne, gdyż za bardzo patriotyczne, zbyt niewłaściwie religijne, ponieważ trzymające się dogmatów (a religia, jak chociażby u Tokarczuk, musi być opływowa, bogata różnorodnością pojęć, czy wręcz heretycka), zbyt moralizatorskie, bo wysławiające takie cnoty, jak wierność, czystość, bogobojność etc.
Dziś takie pojęcia już nie są w cenie, a Nobel ma swój ścisły światopogląd – lewicowo-liberalny. I nie jest to moja, laika, ocena tego zjawiska, tylko ekspertów, krytyków literackich. Kinga Dunin, znana publicystka i krytyk literacki, komentując wyróżnienie Olgi Tokarczuk przez Szwedzką Akademię, nie miała wątpliwości, że jest to Nobel światopoglądowy. „Literatura światowa jest w przeważającej części literaturą liberalną i takie też są nagrody literackie”, powiedziała w rozmowie z jedną z polskich gazet. Dodała przy tym, że Jarosław Marek Rymkiewicz, który jest świetnym pisarzem, tyle że konserwatywnym, na Nobla nie miałby szans, bo „tam (w akademii noblowskiej – przypis autora) innego rodzaju światopogląd jest w cenie”.
Henryk Sienkiewicz pisał „ku pokrzepieniu serc” i został swego czasu noblistą, a nade wszystko naszym Wieszczem narodowym po wsze czasy, bo żył i tworzył dla Polski. Olga Tokarczuk próbuje dziś za wszelką cenę być krytyczną wobec własnego narodu i państwa, bo tak każe dla niej jej światopogląd, skrajny, niestety, ale będący w dzisiejszym świecie w cenie...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Dla lewaków/liberastów odwracanie pojęć to już niestety norma.
To tak jak walczyć o pokój przez zbrojenia, agresję, konflikty...
I dzisiaj jest moda na lewicowo-marksistowskie poglądy. A jeszcze lepiej jak jest atak na Kościół katolicki. Nagroda, choćby w postaci poklasku - murowana.
Pani Olga Tokarczuk dostała Literacką Nagrodę Nobla. Czy powinniśmy się cieszyć? Minister Kultury i prezydent gratulują. W 2016 roku odbierając literacką nagrodę Nike obecna nobliska powiedziała: "Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników, czy mordercy Żydów. Myślę, że trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy". Być może w rodzinie pani Tokarczuk byli kolonizatorzy, właściciele niewolników, prześladowcy mniejszości narodowych, mordercy Żydów. Jeśli byli, to niech pani Tokarczuk staje twarzą w twarz z historią swojej rodziny, ale sama, bez nas - dumnych z polskiej historii.
- Myślę, że trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów;
- Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów;
- Zaczynam myśleć, że my śniliśmy własną historię. Wymyśliliśmy sobie historię Polski, jako kraju niezwykle tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości, w rzeczywistości zamietliśmy pod dywan pogromy w czasie wojny i okresie powojennym. Zaczęliśmy sobie wyobrażać, że jesteśmy narodem, który wyciąga ręce, walczy o wolność waszą i naszą. – Ale kiedy przyszedł test, okazuje się, że nie jesteśmy w stanie zdać tego egzaminu.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.