Ažubalis i głowa Baltazara

2019-07-25, 00:56
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Audronius Ažubalis, który – pomyśleć sobie – był kiedyś szefem litewskiej dyplomacji, dziś z pozycji posła opozycji próbuje pouczać rządzących na temat wagi składanych w polityce obietnic.

Dać słowo – to moralna odpowiedzialność, poucza na wstępie swego pisania zatytułowanego „Obiecałeś – pocieszyłeś, nie dotrzymałeś – nie zgrzeszyłeś” Ažubalis. Wręcz „istotny moment samorealizacji przebywającego na Ziemi człowieka”, górnolotnie rozkręca swe myśli na temat danego słowa konserwatysta. Gdy słowa nie dotrzyma zwykły człowiek, kiepsko jest. Ale zgoła inna sprawa ma miejsce, gdy słowa nie zdzierży polityk, to to już staje się „politycznym faulem” (prasižengimasem), objaśnia były szef litewskiej dyplomacji i przypomina w tym kontekście obietnicę prezydenta Algirdasa Brazauskasa, jaką on złożył w roku 1995 w Mejszagole swemu koledze Guntisowi Ulmanisowi w sprawie korzystnej linii granicznej na morzu pomiędzy Łotwą a Litwą. Potem słowa nie dotrzymał, a w konsekwencji łotewski parlament dotychczas nie ratyfikował morskiej granicy litewsko-łotewskiej. Oto jest waga pustosłowia w polityce, mądrze zauważa Ažubalis.

Potem zaś przechodzi do clou swego pisania i wypomina litewskim politykom całą litanię składanych obietnic bez pokrycia swym polskim partnerom w sprawie rozwiązania problemów mniejszości polskiej na Litwie. Tutaj obietnic było tak dużo, że można mówić o całym ich maratonie, przyznaje zgorszony konserwatysta. Odnotowuje przy tym, że cała długa lista tych obietnic jest pieczołowicie wypisana na oficjalnej stronie polskiego MSZ (pewnie po to, by przypadkiem autorzy tych obietnic nie zapomnieli o nich). A więc są spisane konkretne fakty – kto, gdzie, co i kiedy obiecywał, a teraz te obietnice wiszą nad Litwą, jak zły omen, którego nie sposób się pozbyć, beszta Ažubalis za nonszalancję takich polityków jak Antanas Valionis czy Linas Linkevičius, którzy naobiecywali ponoć najwięcej. Dostało się przy tym nie tylko ministrom spraw zagranicznych, ale też byłym prezydentom (z wyjątkiem Grybauskaitė, która „pažadų dalinimą” przystopowała), spikerom Sejmu czy zwykłym posłom, byłym i obecnym.

Ale gdyby ktoś naiwnie pomyślał, że Ažubalis w puencie nawoła do spełnienia obietnic danych przecież, jak sam przyznaje, „Lietuvos Respublikos vardu” (a pamiętamy przy tym, że obietnice – to „moralny obowiązek” i „wręcz istotny moment samorealizacji przebywającego na Ziemi człowieka”), to bardzo się rozczaruje. Ažubalis wręcz przeciwnie, powołując się na Traktat i przywołując konkretny przykład pisowni nazwisk mniejszości narodowych po obydwu stronach granicy, buńczucznie twierdzi, że my „nic nikomu nie jesteśmy dłużni”. Koniec kropka, bo w Traktacie zapisano, iż nazwiska mniejszości mają być zapisywane „według brzmienia”, czego Litwa przestrzega. Ažubalis, co prawda, nie cytuje przepisów Traktatu do końca, gdzie jest zapisane, iż strony zobowiązują się ostatecznie kwestię pisowni nazwisk rozwiązać w osobnych aktach prawnych. Polska już dawno to uczyniła, a gdyby Litwa chciała traktować zobowiązania traktatowe w dobrej wierze, to musiałaby zrobić to samo. Poseł „jaskółczej” partii jednak bardzo instrumentalnie patrzy na relacje ze strategicznym ponoć sojusznikiem, jak na prawdziwego landsbergistę zresztą przystało. Współpracujemy tylko tam, gdzie nam to się opłaca, bojkotujemy wszystko, co nam nie w smak.

Atakuje więc Ažubalis aktualnych polityków z koalicji rządzącej jak chociażby przewodniczącego Sejmu Pranckietisa za to, że ten „wzbogaca dziedzictwo obietnic” wobec Polski. Potem zaś daje  upust swym marzeniom, by w końcu na Litwie znalazł się polityk (w domyśle taki jak on), który Polakom powie twardo, że problemy litewskich Polaków, jak chociażby sprawa pisowni nazwisk, to wewnętrzna sprawa Wilna, bo dotyczy relacji obywatela i jego państwa. Słowem nie suń nos nie w swój trzos, drogi partnerze zza Buga. Wy zaś nędzne linkevičiusy i pranckietisy przestańcie wreszcie obdzielać Polaków obietnicami jak obwarzankami na feście w Smorgoniach, grzmi we wnioskach swego artykułu konserwatysta, który zasłynął kiedyś z powiedzenia, gdy został ministrem spraw zagranicznych, że żadnych obietnic danych Polsce przez litewskich premierów, prezydentów, ministrów spraw zagranicznych itd. nie będzie spełniał, bo on osobiście nikomu nic nie obiecywał.

Jestem przekonany, że moralizatorski artykuł Ažubalisa nie przez przypadek ukazał się dosłownie w przededniu inauguracji nowego prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdy. Jest on swego rodzaju politycznym dictum dla prezydenta elekta, by się ten nie ważył składać kolejnych obietnic w Warszawie, gdy tylko tam się uda ze swą pierwszą zagraniczną wizytą. Bo landsbergiści wezmą to na indeks i nie przepuszczą głowie państwa, jeżeli tylko spróbuje „ubogacać dziedzictwo obietnic”.

Cóż, Ažubalis – to jeden z najzdolniejszych wychowanków politycznej szkoły Landsbergisa, odchowany pod okiem mentora na twardogłowego nacjonalistę, który nie odda nawet guzika Polakom. Wiemy i dlatego nawet nie próbujemy polemizować i przekonywać, bo po co raczyć ścianę grochem. Jedyne co możemy zrobić Ažubalisowi w tej sytuacji, to zadedykować mu na koniec fraszkę Kochanowskiego „Na Baltazara”: „Nie dziw żeć głowa Baltazarze chora. Siedziałeś wedle głupiego doktora”.

Tadeusz Andrzejewski

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24