Pamiętam, jak nasz najlepszy w historii koszykarz Arvydas Sabonis postanowił wówczas zostać rolnikiem. Ni z tego, ni z owego zapisał się do Kowieńskiej Akademii Rolniczej, by studiować zawiłości agrarnego fachu. Wszyscy oczywiście wiedzieli, skąd to nagłe zamiłowanie Sabonisa do roli i postawę gwiazdy litewskiej koszykówki po cichu popierali. Poszedł bowiem do Akademii Rolniczej, bo była ona wówczas jedyną uczelnią na Litwie, która dawała swym studentom tzw. „broń”, czyli chroniła ich przed poborem do sowieckiej armii. I wtedy na Litwie taka postawa poborowych była uważana za patriotyzm, bo unikanie służby w wojsku okupanta było czymś chwalebnym, patriotycznym właśnie.
Niestety, wygląda na to, że ten nawyk migania się od woja nabyty w czasach radzieckich przeniósł się na litewską młodzież w czasach obecnych, gdy Litwa jest państwem niepodległym i dysponuje własnymi siłami zbrojnymi. Jak tylko litewskie MOK ogłasza wylosowaną listę poborowych, słyszymy w mediach historie znanych sportowców, dzieci uprzywilejowanych rodziców czy po prostu latorośli rodzicieli „przy kasie”, którzy kombinują, by tylko odroczyć zaszczytną służbę „tėvynės labui”.
Proceder ten jest dość powszechny. Wystarczy przypomnieć sobie śledztwo dziennikarskie litewskich żurnalistów sprzed iluś tam lat, które wyjawiło, że synowie znanych litewskich polityków i posłów niemalże w 100 proc. „szkołę wojskową przeszli zaocznie”. Wyjątkiem okazał się wówczas, jak dobrze pamiętam, były minister spraw zagranicznych Vygaudas Ušackas, który swój obowiązek patriotyczny potraktował dosłownie i zezwolił synowi na żołnierski mundur i zupę.
W tym roku nie obyło się bez tradycyjnych ekscesów, gdy idzie o pobory. Oto sportowiec Danas Rapšys, gwiazda litewskiego pływania, gdy tylko się dowiedział, iż znalazł się w tym rok na liście poborowych, zareagował – można by powiedzieć – standardowo. Zapewnił o swym patriotyzmie i gotowości do obowiązku, ale zarazem dodał, że najlepiej by go spełnił nie na poligonie ćwiczebnym tylko... w basenie. Na Facebooku napisał, że „najbardziej pomocny (ojczyźnie miłej – przyp. autora) będzie w wodzie”. Nie, nie, po trzykroć nie, nie miga się oczywiście od służby i nawet gotów jest „służyć z bronią w ręku”. Ale nie teraz, tylko w bliżej nieokreślonej perspektywie, gdy „Litwa będzie go potrzebowała”. Donatas Sabonis, koszykarz i syn ojca, który swego czasu, jak już wspominaliśmy, patriotycznie został rolnikiem, by nie służyć Moskalom, też trafił na listę poborowych. Zobaczymy, jak będzie. Pamiętajmy jednak, że czasy się zmieniły i to, co było patriotyzmem w czasach jego rodziciela, dziś może być uznane za całkiem odmienną postawę.
Oczywiście, dywagując o postawach młodzieży wobec obowiązku patriotycznego, nie możemy nie brać pod uwagę specyficznej sytuacji zawodowych sportowców, którzy przez wojsko nie mogą zaniechać treningów, bo wypadną z branży, gdzie konkurencja wśród profesjonalistów jest ogromna. Nie znaczy to jednak, że nie ma jakichś rozwiązań pośrednich. Przecież profesjonalny sportowiec te swe 9 miesięcy służby może tak rozłożyć (uwzględniając dobrą wolę wojskowych), że większość z nich spędzi na zawodach i treningach. A na poligonie może się pojawiać tylko sporadycznie, a i tak będzie to miało ogromne propagandowe znaczenie dla wojska litewskiego. Znana gwiazda sportowa w mundurze, to jest przecież ogromna zachęta dla jej kibiców i po prostu młodzieży, która nie będzie demoralizowana przez „szkołę zaoczną” dla wybranych. Nic bowiem gorszego, jak pokazowy i werbalny patriotyzm. W USA, gdzie służba wojskowa jest zawodowa, dzieci sławnych rodziców decydują się na ryzykowną i trudną karierę wojskową, bo w tym kraju pieczołowicie podtrzymywane są tradycje i prestiż służby. Umiejętności i morale amerykańskiej armii dzięki temu są znane na całym świecie.
Podobnie jest w innych krajach zachodniej demokracji. W Wielkiej Brytanii, dla przykładu, książę Harry nie tylko odsłużył należne mu lata w wojskach Jego Królewskiej Mości, ale i pełnił służbę również na misji w Afganistanie, gdzie brał udział w niebezpiecznych, zagrażających życiu akcjach bojowych. Kapitan Dicton Leigh-Wood w swych wspomnieniach z tamtej służby mówi, że wnuk królowej Elżbiety II służył na tych samych zasadach jak i każdy inny żołnierz. Nie był szczególnie chroniony. A pewnego razu znalazł się nawet o włos od śmierci, gdy jego transporter opancerzony dosłownie o kilka cali ominął minę założoną na drodze. Gdyby na nią wjechał, byłoby „game is over”, przyznaje oficer w swych wspomnieniach. Takie sytuacje cementują armię, jej morale i prestiż.
Z kolei facebookowe zapewnienia litewskich gwiazd sportu, że są zwarci i gotowi, i że jak tylko, to oni od razu, powodują jedynie rozprężenie, jeżeli idzie o wojsko. Pokazują, że sowieckie jeszcze powiedzonko o dobrej szkole wojskowej, którą jednak warto przejść zaocznie, ciągle jest aktualne...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Za to litewski nacjonalizm i antypolonizm trzyma się mocno. Dla przykładu litewska telewizja publiczna nie zaprosiła na debatę kandydatkę AWPL-ZCHR na mera Wilna, choć AWPL jest drugą siłą w radzie, a cztery lata temu kandydat AWPL o mało nie dostał się do drugiej rundy. Takie to jest nieposzanowanie obywateli kraju przez urzędników.
Oczywiście, że tak. Jak ktoś chce to sobie poradzi. A w artykule pan Andrzejewski podał przykłady osób, które mają usta tylko pełne frazesów.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.