Dzieci rodziny Kručinskasów

2018-11-20, 10:46
Oceń ten artykuł
(6 głosów)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Zakończyło się właśnie śledztwo w sprawie dzieci kowieńskiej rodziny Kručinskasów, które prokuratura wszczęła według podejrzeń „o sprawienie bólu fizycznego oraz dokonanie nieznacznego uszczerbku na zdrowiu małoletniej osobie”. Głośne na całą Litwę śledztwo zakończyło się niczym...

Przypomnijmy, że o całej sprawie stało się gwarno w naszej Bursztynowej Republice po tym, gdy 29 września kownianka Eglė Kručinskienė, spacerując z dwójką swych maluchów po parku w lasku Panemunė, musiała zdyscyplinować swego synka klapsem. Było tak, że Kručinskienė, zajmując się córeczką, pozwoliła oddalić się synkowi, który – nie zważając na prośby i wołania mamy – uciekał w kierunku niebezpiecznego zakrętu trasy rowerowej, gdzie mógł na niego wpaść rowerzysta. Matka musiała więc zostawić w lasku córeczkę, by puścić się w pogoń za brzdącem, który nie zamierzał zważać na żadne prośby i wołania swej karmicielki. Gdy go złapała wreszcie i próbowała zawrócić w kierunku siostrzyczki, nadal nie chciał dać się uśmierzyć, więc dała mu ręką kilka klapsów po kombinezonie w miękkie miejsce. Chłopczyk jednak uporczywie nie reagował na polecenia matki (na zasadzie dzieci w jego wieku: nic mi nie boli), dlatego ona dla posłuchu dała mu kilka razy po rączkach.

Akurat w pobliżu w tym czasie znalazła się jakaś inna para małżeńska, która, korzystając z osiągnięć technologicznych XXI wieku, zaczęła całą sprawę nagrywać na komórkę. Potem zapewne z tej samej komórki został wykonany telefon na policję, która przybyła na miejsce i nie patyczkując się dzielnie odebrała zszokowanej matce jej dzieci.

Dalej cała akcja w stylu hitchcockowego dreszczowca toczyła się już z udziałem specjalisty z Kowieńskiego Urzędu Ochrony Praw Dziecka, który zarządził, by chłopczyka odwieść na obdukcję cielesną, by ustalić, jaki uszczerbek na zdrowiu spowodowały u malca matczyne klapsy, o jakich pisaliśmy wyżej. Po drodze pech chciał, że dziecko się rozpłakało, więc ojciec (który – zaalarmowany o wydarzeniu – dołączył do żony i dzieci) wziął go z fotelika i próbował wynieść na zewnątrz, by uspokoić. Za nim jednak rzucił się „specjalista” i zaczął wyrywać z rąk ojca jego synka. Nie trzeba chyba wyjaśniać czytelnikom, że zachowanie takie tylko jeszcze bardziej pobudziło dziecko do krzyku i płaczu. Na dodatek na pomoc szarpiącemu się z urzędnikiem ojcu rzucili się przypadkowi przechodnie. W efekcie – zamieszanie, przerażenie malucha i naturalnie zadane mu traumy emocjonalne.

Końcowe konsekwencje zajścia – to odebrane rodzicom dzieci, które kilka miesięcy były przetrzymywane w domu dziecka, a potem w rodzinie zastępczej. Dopiero po nagłośnieniu niebywałego wręcz wydarzenia przez litewskie media oraz osobistej interwencji ministra pracy i opieki społecznej Linasa Kukuraitisa dzieci zostały zwrócone rodzicom, a urzędnik-porywacz zwolniony z pracy.

Pytanie post factum brzmi: dlaczego w ogóle do tak kuriozalnego i niebywałego w wymiarze presji urzędniczej wobec zwykłej rodziny incydentu doszło? I to „dlaczego” na początek należałoby skierować nie do urzędnika, tylko do pary przechodniów z parku, która zamiast podejść do samotnej matki (być może nieradzącej sobie z dwoma maluchami) i zwyczajnie zapytać, jak jej pomóc, zaczęła całe wydarzenie filmować i zgłaszać na policję. A wystarczył przecież jeden mały ludzki odruch i sprawa byłaby zamknięta. Żadnych policji, obdukcji i innych idiotycznych urzędniczo-prawnych czynności.

Zadziałał jednak syndrom norweski albo szerzej jeszcze go można nazwać skandynawski, polegający na bezmyślnym donoszeniu do urzędu nawet najdrobniejszego incydentu na linii rodzic-dziecko. W skandynawskich krajach bowiem społeczeństwo – sąsiedzi, rodzina, przypadkowi przechodnie, a i dzieci same – zachęcane jest wręcz przez władze, by donosić do tamtejszych urzędów ochrony praw dziecka o jakichkolwiek już nie tylko czynach, ale i podejrzeniach niestosownych zachowań rodziców wobec swych pociech. A za niestosowne może być uznane, dla przykładu, nietroszczenie się rodziców o swe dzieci, co może się wyrażać chociażby zbyt rzadkim kupowaniem im zabawek albo nowych ubrań. Jest cynk donosicieli i dziecko – często z zaskoczenia i bez żadnych prawnych formalności – natychmiast jest odbierane rodzicom. Za powód zaboru przy tym może wystarczyć czasami tylko uprzejme anonimowe powiadomienie sąsiada zza płotu, że dziecko znajomka, któremu co ranek grzecznie mówi się: „Dzień dobry” – jest smutne.

W Skandynawii prawdziwe polowanie na cudze dzieci urzędy przeprowadzają m.in. dlatego, że jest to dla nich bardzo intratny biznes. Miliardowy wręcz (wcale mi się nie pomyliły rachunki). Tymczasem głośny kowieński przypadek rodziny Kručinskasów wskazuje, że również na Litwie urzędnicy, którym na sercu powinno być dobro dziecka (a więc jego bycie z mamą i tatą), próbują wchodzić w buty Skandynawów. Z byle błahostki odbierać rodzicom dzieci. Przy tym niestety bywa też tak, że urzędnicy nie reagują w sytuacjach, gdy muszą reagować bezwzględnie jak np. w sprawie zakatowania na śmierć czteroletniego Matukasa przez rodzoną matkę i jej konkubina.

Mamy więc do czynienia z dwiema skrajnościami – nadgorliwością lub wręcz przestępczym zaniechaniem. Przed obydwiema trzeba ratować dzieci...

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#15 Oskar 2018-11-22 19:47
Jak niewiele trzeba, by urzędnicza bezmyślność doprowadziła do tragedii
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#14 vega 2018-11-22 19:02
Kiedyś pani Grybauskaite miała aspiracje by Litwa była krajem Północy, tak więc już powoli do tego zmierzamy, choć oczekiwaliśmy pewnie czegoś innego...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Rodzic 2018-11-21 21:28
Co się dzieje na tym świecie
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 www 2018-11-21 20:16
klapsa dziecko zapomni, a traumy związanej z odebraniem rodzicom na pewno nie. W takich sytuacjach trzeba zdroworozsądkowej oceny, a nie ślepego kierowania się "wzorcami" norweskimi
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 Edyta 2018-11-21 19:33
Zupełnie kuriozalna historia, niewyobrażalna a jednak zdarzyła się naprawdę.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 cc 2018-11-21 17:57
Cytuję Mirka:
O Jugendamcie traktuje film Polnisch Verboten" https://youtu.be/kxlL0OIAp-k Andrzeja Dziedzica

Przerażające ale niestety prawdziwe, to się dzieje w XXI wieku, gdy tylu mędrców ma usta pełne frazesów o wolności i tolerancji. To szokujące...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 Marta 2018-11-21 17:55
Ten syndrom norweski albo skandynawski to nawet nie tyle bezmyślne, ile z premedytacją prowadzone niszczenie tradycyjnej rodziny i przekazywanie wychowania dzieci w ręce bezdusznego aparatu państwowego. To prowadzi wprost do upadku u ludzi więzi emocjonalnych i "produkuje" wyobcowane i zimne społeczeństwo.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 hm 2018-11-20 21:52
no cóż nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, tak się kiedyś mówiło
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 Olaf 2018-11-20 21:09
"Mamy więc do czynienia z dwiema skrajnościami – nadgorliwością lub wręcz przestępczym zaniechaniem. Przed obydwiema trzeba ratować dzieci..." - absolutna racja.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Rodzic 2018-11-20 20:39
"za niestosowne może być uznane, dla przykładu, nietroszczenie się rodziców o swe dzieci, co może się wyrażać chociażby zbyt rzadkim kupowaniem im zabawek albo nowych ubrań."

To jest chore. Chore społeczeństwo. Tragicznie pojmowana wolność. Brak konsekwencji prowadzi do dramatycznych wydarzeń oraz do fatalnego wpływu na wychowanie.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24