Nic przeciwko partyzantom litewskiej niepodległości nie mam. Szanuję ich walkę i ofiarę dla Nepriklausomej. Zasłużyli jak najbardziej na wdzięczną pamięć potomnych i swoje pomniki. Tylko że, pardon, ziemianka na głównym placu Wilna? Czy aby to niezbyt już wyrafinowana ekstrawagancja? Czy nie jest to pomnik jak z komedii Barei, gdzie główny bohater mówi skromnie do przedstawiciela władzy: „Oto miś na miarę naszych możliwości”. Czy aby na pewno partyzancka ziemianka ma być tym uniwersalnym symbolem wolności, jakim chcemy uwiekopomnić 100-lecie naszej niepodległości?
Sądzę, że wątpię. Wątpię z wielu powodów. Po pierwsze, abstrahując nawet od walorów architektonicznych pomnika-ziemianki, jest to zawężenie tematu walki o niepodległość tylko do jednego jego fragmentu. Owszem ważnego, ale przecież nie jedynego. Eksponując partyzancki schron automatycznie wykluczamy z pola upamiętnienia wszystkie inne walki, których w historii mieliśmy przecież wiele. Ponadto partyzanci, skoro o nich mowa, już zostali upamiętnieni niemalże dokładnie w tym miejscu, gdzie ma stanąć pomnik. Po przeciwnej stronie alei Giedymina jest bowiem budynek katowni KGB, na którego marmurowych fundamentach zostało wyrytych wiele nazwisk leśnych braci, niestety z pominięciem polskich patriotów, których w tymże budynku (tylko że kilka lat wcześniej) katowali i mordowali gestapowcy i ich litewscy sługusi. Ale to tylko dygresja.
Teraz ad rem. I to będzie po drugie: plac Łukiski ma już swoją historię. Nie ma więc żadnej potrzeby wynajdywania mu nowej, z którą akurat w żaden sposób się nie asocjuje. Bo przecież plac Łukiski już od półtora wieku kojarzy się wilnianom z inną walką o niepodległość. Z walką „o naszą i waszą wolność” powstańców styczniowych, których na placu wieszał Murawjow z przydomkiem właśnie „Wieszatiel”. Czy ta walka jest gorsza, czy mniej ofiarna od tej leśnych braci, że musimy historię znanego wileńskiego placu przepisywać od nowa? Czy – być może – dla części współczesnych litewskich patriotów pojęcie tamtej walki sprzed ponad 150 lat było zbyt obszerne, bo dotyczyło i „naszej” i „waszej” wolności. Teraz zaś patrioci chcą czcić tylko „naszą” wolność, odrzucając spuściznę historyczną miejsca? Stąd prawdopodobnie wykiełkowała idea w ich głowach przydania całkiem innego oblicza, innego symbolu wileńskiemu placu na Łukiszkach, niż te, które ma historyczne uzasadnienie.
Moim zdaniem jest to działanie ahistoryczne i niegodne. Zacieranie tak naprawdę autentycznego oblicza miasta w oczach potomnych. Ciekawe w tym kontekście jest pytanie, co się stanie z krzyżem powstańczym i skromną historyczną tablicą z symboliczną datą 1863 u jego podnóża po pełnej rekonstrukcji placu? Czy jego los będzie taki, jak los niektórych starych nagrobków na historycznym cmentarzu, na których miejscu barbarzyńcy dokonali nowego pochówku?
Plac Łukiski ubrany w nową symbolikę nie będzie już oczywiście sobą. Zniknie z mapy Wilna jak wiele innych symboli miasta, którego już nie ma. Na jego miejscu powstanie nowy symbol, owszem ważny, ale nie na swoim miejscu. Nie wileński.
Dobrze, że choć w centrum placu planowana jest fontanna. Bardzo nowoczesna, bo interaktywna, jakiej ponoć nigdzie więcej nad Bałtykiem nie uświadczysz. Będzie dynamiczna i zmienna, reagująca na ruch ludzi odpowiednią siłą wodotrysku. Zmienna zupełnie jak zmienna jest historia miejsca, w którym powstanie. Miejsca, w którym na szubienicy ginęli dzielni powstańcy w roku 1863, skąd konno trójkami na bój ruszyło ostatnie pospolite ruszenie szlachty wileńskiej, by bronić miasta od zalewu przez bolszewików w roku 1919 („Chłopcy, Ojczyzna, bolszewicy, takichmać, od prawa, do przodu trójkami”, taka padła wówczas lakoniczna komenda z ust legendarnego zagończyka Jerzego Dąbrowskiego, dowódcy oddziału), gdzie później – po kolejnej w dziejach okupacji - Lenin dłoń wznosił ku świetlanej przyszłości komunizmu, który nigdy nie nastał.
Miejsca, którego już nigdy nie będzie...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
I podobnie wypowiedział się dużo wcześniej Piłsudski:
"Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości"
Jakże prawdziwe słowa w stosunku do nowolitwinów
ten bunkier oszpeci plac
to jakaś kpina
To tylko pokazuje, gdzie lietuvisi mają mieszkańców i swoich obywateli. Uważają, że wszystko wiedzą lepiej.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.