Poseł Žygimantas Pavilionis przy okazji sporu (odwiecznego) nad możliwością podwójnego obywatelstwa dla mieszkańców Litwy, który akurat powrócił na polityczną wokandę po krótkiej przerwie, dowiódł, że spór osiągnął takie stadium, gdy jego uczestnicy zaczęli już przeczyć sami sobie. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego np., którzy jakiś czas temu orzekli, że podwójne obywatelstwo dla posiadaczy paszportu z Pogonią może być przyznawane jedynie „w bardzo rzadkich przypadkach”, przyjęli jednocześnie założenie, iż może ono być udziałem dzieci z międzynarodowych małżeństw czy Litwaków. To zaś oznacza, że prawo do podwójnego paszportu nabyli bądź fizycznie już go posiedli 23 tysiące obywateli. Czy można to uznać za szczególnie rzadkie przypadki, czy raczej za masowy proceder?.. To pozostaje pytaniem chyba już tylko dla samych mędrców w togach Trybunału Konstytucyjnego. Dla reszty obywateli jest jasne, że jest to proceder masowy, a sędziowie TK przeczą sami sobie.
Życie się bowiem zmieniło, a strażnicy Konstytucji za nim jawnie nie nadążają. Przypomnijmy, że litewska Ustawa Zasadnicza była przyjęta jeszcze zanim wstąpiliśmy do UE i NATO. Wtedy część twórców Konstytucji szczególnie drżała na samą myśl, że Litwa mogłaby się stać drugą Osetią. Dlatego potencjalne prawo do podwójnego obywatelstwa obwarowała na cztery spusty tak, by tylko w drodze referendum można było te spusty ewentualnie poluzować.
Tymczasem życie sprawiło fikusa drżącym, bo Litwa w międzyczasie wstąpiła do UE i NATO, a obywatele zaczęli masowo wyjeżdżać na Zachód za chlebem. Proceder ten z latami tak się nasilił, że dzisiaj awansowaliśmy w Europie na lidera w rankingu najbardziej wyludniających się państw. Już 800 tysięcy nas ubyło od początku odzyskania niepodległości, a co roku liczba ta zwiększa się o kolejne 30 tysięcy. Co będzie za kilka następnych dekad – lepiej nie pytać, bo wszystkim i tak wiadomo, że Litwa to taki duży Titanic, który tonie. Oczywiście, podwójne obywatelstwo nie jest żadnym panaceum na wyludnianie się kraju, ale przynajmniej dla tych, którzy wyjeżdżając nie chcieliby zrywać z ojczyzną, byłoby przydatne. Sytuacja staje się więc w jakimś stopniu tragikomiczna. Superpatrioci w kraju za wszelką cenę trzymają się martwej litery prawa, utrudniając tym samym swym rodakom za granicą trzymania się litewskości. Można sobie wyobrazić sytuację, że za jakiś czas współcześni litewscy faryzeusze będą upierać się przed podwójnym obywatelstwem z Konstytucją pod pachą ślepi na to, że nie będzie już za bardzo komu go przydzielać. Bo „visi išsilakstys”.
Analogiczną sytuację ciągle przerabiamy zresztą w przypadku pisowni „w” w nielitewskich nazwiskach. Tutaj też superpatrioci szkodzą swym rodakom z międzynarodowych małżeństw, instrumentalnie podpierając się Konstytucją. Ośmieszają przy tym Litwę na arenie międzynarodowej, bo tylko u nas, w republice bananowej, pardon, chciałem powiedzieć bursztynowej, jest możliwe, że żoną dostojnego Wanga jest Vangienė.
Groteskowe sytuacje z pisownią podwójnego „w”, czy możliwością posiadania podwójnego obywatelstwa, które ewidentnie szkodzą interesom naszego państwa i dyskryminują część jego obywateli, wskazuje jego bezwład. Państwo jest bezsilne wobec grupy pieniaczy, którzy własne urojenia co do zagrożeń litewskości, przemocą kolportują na resztę obywateli. Państwo też kapituluje wobec mędrców w togach TK, których ostrość myślenia rzuciła się na ich rozum w ten sposób, że uznali, iż nazwiska obywateli są własnością państwa, a nie ich samych. To oznacza, że mają być pisane w dokumentach tylko po litewsku, co – według mędrców – ma być wyznacznikiem „szczególnej łączności obywatela z państwem”. Ta „szczególna łączność” przestaje jednak emanować, według mędrców, w przypadku dzieci małżeństw międzynarodowych, bo im mędrcy z kolei łaskawie pozwalają na wpisywanie do nazwisk trefnych literek „w”, „x” czy „q”.
Ta zabawna niekonsekwencja i przeczenie samym sobie przez sędziów TK nie jest jednak w rzeczywistości czymś śmiesznym i niewinnym. Oprócz tego, że szkodzi interesom naszego państwa, a i ośmiesza go, jak już pisałem, to jeszcze wprowadza chaos do naszego systemu prawnego, gdzie już nie wiadomo, co jest „szczególnie rzadkie”, czy co jest „szczególną łącznością”. W rezultacie pojęcia te stają się uznaniowe, niekonsekwentne i dyskryminujące dla części obywateli.
A dyskryminacja przecież jest sprzeczna z naszą Konstytucją, pozwolę przypomnieć to patriotom i mędrcom.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
A Simasius odsłania kolejną "dekorację" tym razem po holendersku. Kolejny temat zastępczy, który ma przykryć dyskryminację polskiej społeczności jakiej dopuszcza się mer nie wykonując wyroku sądu. Ale w końcu jak komornicy zapukają to zejdzie temu pajacowi ten nędzny uśmieszek
To jak w Matriksie jakimś. Czy wszystko na Litwie stoi na głowie???
Waląca się Góra Giedymina to nie przypadek.To analogia stanu państwa litewskiego. Trwają nieudolne próby przedłużania tej agonii, lecz jeśli nie pójdziemy drogą, która np. proponuje polska partia (której jak możemy się przekonać, jednej z niewielu zależy na ratowaniu i rozwoju tego kraju) to zapomnijmy o normalnym funkcjonowaniu i nastawmy się na dalsze zubożenie społeczeństwa i odpływ młodych
To dewiza pani prezydent oraz postsowieckich polityków
A podpisy sygnatariuszy m.in. po polsku z obecnie "wrogą" literką W.
Bardzo dobrze opisane
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.