W dobie demokracji medialnej i wszechobejmującej komercji przyzwyczailiśmy się do różnych sondaży i badań, poczynając od tych dociekających preferencji politycznych obywateli, a kończąc na ich gustach kulinarnych. Słowem pracownie badań opinii publicznej pytają indagowanych dosłownie o wszystko łącznie z tym, czy książę X ma poślubić księżniczkę Y, jeżeli mamy do czynienia z monarchią.
Jednak pewnie się Państwo zgodzą, że jest różnica w pytaniu, dajmy na to, o poparciu dla partii politycznych i pytaniu dociekającym, czy mniejszości narodowe będą broniły swego państwa w razie ataku na niego. Te ostatnie pytanie a priori bowiem sugeruje potencjalną nielojalność indagowanego (no bo po co inaczej byłoby go zadawać). Sam zresztą wykonawca sondażu przyznaje, że pytanie nie jest correct i wcześniej nigdy nie było zadawane wyłącznie przedstawicielom mniejszości narodowych. Jeżeli już o to pytano, to wszystkich obywateli bez podziału na narodowości.
Teraz Centrum Studiów Europy Wschodniej postanowiło z lojalności wobec państwa przeegzaminować wyłącznie litewskich Rosjan, Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Żydów i innych obywateli nielitewskiej narodowości. Bo Sauguma w swych raportach sugerowała, że „wdrażać cele Rosji na Litwie pomagają Moskwie niektórzy lojalni wobec niej sootieczestwienniki”, tłumaczy swą decyzję.
Czując niekomfortowość sytuacji wicedyrektor Baltijos tyrimai Romas Mačiūnas próbuje badania usprawiedliwić rzekomo ich wyjątkową rzetelnością i pogłębionym badawczym charakterem. Słowem badania uczone jak nigdy dotąd. Wykazały one, że kraju w razie zagrożenia broniłoby 64,8 proc. przebadanych respondentów, a wśród nich aż 81 proc. tych przedstawicieli mniejszości, którzy ukończyli szkołę litewską (rosyjską – 65 proc., polską – 59,9 proc.). Dla porównania podam, że wcześniejsze badania z roku 2014 przeprowadzone na wszystkich obywatelach bez rozróżnienia na narodowości wykazały, że Litwy jest przygotowanych bronić 57 proc. jej mieszkańców. Moim skromnym zdaniem jednak bardziej miarodajnym niż badania i sondaże są pewne fakty, które wiele mówią o lojalności poszczególnych grup społecznych wobec swego kraju. Przywołam jeden tylko świeży przykład. Kiedy gdzieś przed rokiem Sejm RL przywrócił częściowo obowiązkowy pobór do wojska, to z ponad tuzina ministrów, półtorej setki posłów oraz rzeszy innych wysokich rangą polityków i urzędników tylko 3 było stać na to, by wysłać swego syna na ochotnika do woja. Wścibscy dziennikarze pofatygowali się sprawdzić. Reszta wolała bronić ojczyzny „zaocznie”, mając oczywiście przy tym pełną gębę patriotycznych haseł i apeli o nieunikanie przez młodzież służby wojskowej.
Wróćmy jednak do wspomnianego wyżej sondażu. Pytanie w tym miejscu jest jedno: po co było Centrum Badań Europy Wschodniej zadawać publicznie wątpliwe społecznie zapytanie, które - wiadomo było od początku - wywoła duże poruszenie w opinii publicznej i zaogni nastroje naradowościowe w naszym kraju. Zamieszczone na jednym z poczytnych litewskich portali wyniki badań dosłownie w ciągu kilku godzin doczekały się blisko 1,5 tysięcy komentarzy, najczęściej niewybrednych i agresywnych wobec obywateli nielitewskiej narodowości. Hejterzy i wszelka inna tłuszcza internetowa nie mogła liczyć na lepszy prezent.
Szukając odpowiedzi na okoliczności powstania prowakacyjnego sondażu może by warto pochylić się nad samym Centrum Badań Europy Wschodniej, którego kierownictwo i wielu znanych ekspertów (Kaščiūnas, Sinica) są jednoznacznie kojarzeni ze skrajnym skrzydłem konserwatystów bądź nacjonalistycznymi tautininkasami. Badania, które zaogniają stosunki narodowościowe, podburzają nastroje wobec mniejszości narodowych, zawsze w konsekwencji napędzają też elektorat dla nacjonalistycznie nastawionych ugrupowań, które już przebierają nogami przed jesiennymi wyborami do parlamentu. Czy nie o to przypadkiem w całym tym zamieszaniu może chodzić.
Kiedyś w carskiej, ale rewolucjonizującej się już Rosji popularne było hasło: „Biej Żydow, spasaj Rosiju”. Chodziło o sterowanie nastrojami mas tak, by ich niezadowolenie skierować w określonym kierunku. Wydaje się, że Centrum Badań Europy Wschodniej czerpie umiejętnie z wypróbowanych metod...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Gdyby przeprowadzić lustrację ciekawe ile pustych haseł jest w Seimasie a ilu prawdziwych patriotów?
Wtedy również nacjonaliści ukraińscy czy litewscy przeprowadzali sfałszowane lub pod terrorem podobne sondaże i plebiscyty, które upubliczniali.
Dziś jesteśmy świadkami identycznego sposobu na wywołanie nienawiści... Czy skończy się tak samo? uchwałą upamiętniającą w Sejmie RP?!
Ale mogą sobie robić sondaże jakie chcą. ludzie nie są glupi i doskonale wiedzą co jest na rzeczy
Ale znając LR, takie sondaże robi się w zaciszu gabinetów, na zlecenie a wyniki mają być zgodne z oczekiwaniami zleceniodawcy-płatnika.
A co do 'tysięcy' hejtów na mniejszości to Panka w Lidlu pewnie wolne miał.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.