„Griuvo sistema”, roznosić się zewsząd zaczął łabędzi śpiew publicystów, politologów i ogólnie autorytetów, gdy się dowiedzieli, że były już szef liberałów E. M. (bo tak chyba podejrzanego o łapówkarstwo w rozmiarach szczególnie wydatnych należy mianować) siedział w kieszeni u kapitalistów, by nazwać tych ostatnich nieco staromodnie.
Autorytetom, publicystom i politologom oczy się dopiero otwarły, gdy wyobrazili sobie 100 tysięcy euro, jakie agenci STT znaleźli u E. M. Wcześniej nie widzieli problemu, gdy liberałowie (i nie tylko zresztą) balansowali niebezpiecznie na styku biznesu i polityki. Przypomnijmy chociażby, jak to lekko w niepamięć poszła sprawa nagłośniona przez niegdysiejszego szefa Komisji Zamówień Publicznych Žydrūnasa Plytnikasa, który ogłosił, że firmy i biznesmeni, jacy nie pożałowali pieniążków na kampanię wyborczą liberałów, potem, gdy już wsparci zajęli fotele ministerialne, to nie pożałowali im zamówień publicznych. Plytnikas wyliczył, że poprzez tak zwany „otkat” szczodre dla partii żółtych barw firmy mogli zarobić nawet, bagatela, 2 mld litów. „Sistema” więc działała od dawna, tylko że autorytety jej widzieć nie chcieli. Ba, gdy politycy AWPL mówili o tym podkreślając, że właśnie dlatego nie przyjmują datek od przedstawicieli biznesu, tzw. establishment rechotał po cichu: „A to frajerzy, nie biorą, gdy są chętni, by dawać...”.
Tymczasem liberałowie brali chętnie. Brali, brali aż się nabrali. Dzisiaj są w stanie histerii. Miotają się niczym cesarz Neron w słynnej scence z Quo Vadis, gdy się dowiedział, że legiony zbuntowały się przeciwko niemu i niedługo przyślą mu niebieski pasek, by się na nim powiesił. Błąkał się wtedy na ustroniu przerażony myślą, że tak wielki artysta, za którego siebie uważał, musi już odejść. Popadając na tę myśl w obłęd raz kreślił patykiem na ziemi miejsce swego przyszłego grobu, raz krzyczał, że jeszcze za wcześnie, by opuścił ten świat.
Będąc w podobnym stanie ducha liberałowie też się miotają brnąc co rusz ze skrajności w skrajność. Sytuację paniki w partii najlepiej odzwierciedla ostatnia odezwa w sieci socjalnej członka jej zarządu, słynnej w Solecznikach działaczki Julii Mackiewicz, która wezwała kolegów partyjnych, by z szeregów liberałów usunąć... własnego ich szefa Antanasa Guogę, który tymczasowo zastąpił skompromitowanego E. M. Cóż, myśl przednia, przyznam. Majstersztyk wręcz wystrychiwania na dudka i dudkowania na strychu. Aktywistka liberałów w Solecznickiem, która do niedawna jeszcze tak mentorsko pouczała wszystkich, jak żyć (wprawiając niektórych konformistycznie usposobionych rodaków w zachwyt), dziś sama nie wie, jak żyć partii z takim sromem. Na gwałt szuka więc listka figowego, aby srom ten przykryć. Sęk jednak w tym, że nie wyrósł jeszcze na Litwie taki listek, by móc temu podołać.
Guoga chyba to rozumie. Tym przynajmniej można tłumaczyć jego nadaktywność zaraz po aferze korupcyjnej w partii. Guoga bowiem, jak tylko wszedł na miejsce E. M., zdążył już ogłosić, że sprzedaje swój hazardowy biznes na Litwie (na którym, nawiasem mówiąc, dorobił się swych pierwszych milionów), wybuduje nowy kościół (to pewnie po to, by wyborcy pomyśleli, że się nawrócił), usunie generalnego sekretarza partii, a wszystkim innym jej członkom zaproponuje... sprawdzić się na detektorze kłamstwa. Ta ostatnia aktywność to pewnie po to, by cała Litwa zobaczyła, jacy to są uczciwi i krystaliczni ci liberałowie, że nawet sam detektor potwierdza ich nienaganną reputację.
Liberałowie, którym łaskawe sondaże poprzewracały ostatnio w głowie, nagle uświadomili sobie, że ministerialne garniturki przygotowane na jesień z krojem na siebie, mogą im się nie przydać. Afera korupcyjna i późniejsze walki frakcyjne partię mogą po prostu pogrążyć. Byłbym bardzo nieszczery, gdybym powiedział, że mnie to martwi. Wręcz przeciwnie: przyznam, że z trudem opędzam się schadenfreude na myśl, że partia, najeuropejska z europejskich, zatroskana prawami człowieka i mniejszości (wszelkich możliwych), stanem demokracji w Polsce i na kawałku polskiej Litwy, dziś jest sama w stanie ostrygi, która, zdychając, wydaje ostatnie podrygi.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Reakcja Julii Mackiewicz była wręcz desperacka, skoro słownie zaatakowała pełniącego funkcję szefa.
Jakie jeszcze brudy skrywają liberałowie przed opinią publiczną?
nic dodać, nic ująć
No całkiem niezłe towarzystwo
- a liberałowie wyrzucili swojego tymczasowego lidera jak chciał oczyszczenia partii.
Według jakich standardów żyją liberałowie?
https://www.youtube.com/watch?v=Nowl3kAwFbU
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.