W dobie obecnej udało się zbadać ilość ołowiu, jaką Rzymianie wytwarzali i to pozwala wysnuć wniosek, że to samo może stać z aktualnie masowo produkowanymi szkodliwymi dla zdrowia substancjami.
Naukowcy brytyjscy z University of Oxford (kier. prof. Andrew Wilson) odkryli, że podobnie było z chorobotwórczym ołowiem emitowanym przez antyczną cywilizację rzymską – już wtedy część ołowiu ostatecznie trafiała do Arktyki. Artykuł o tych badaniach zamieściło pismo PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America”).
Profesor Wilson poprosił o pomoc specjalistów z Desert Research Institute w Reno w Nevadzie, którzy zbadali próbki pobrane na Grenlandii i dostarczone przez Wilsona.
Ilość ołowiu zawartego w próbkach zmierzono, wykorzystując spektrometr masowy - przyrząd pozwalający uzyskać statystyczny rozkład mas atomów w danej próbce lub separację izotopów danego pierwiastka. Wyniki badań pokazały, że emisja ołowiu rośnie znacząco w okresach, w których panował pokój i rozkwitała gospodarka. W Rzymie taki okres występował na przykład między 27 rokiem p.n.e. i 180 rokiem n.e., a w latach kryzysowych emisja ołowiu maleje.
Ilość emitowanego ołowiu zmalała wyraźnie między rokiem 235 a 284 po Chrystusie, gdy cesarstwo zaczęło się borykać z najazdami plemion barbarzyńskich. Emisja zmalała skokowo w 476 roku, w momencie upadku Cesarstwa Rzymskiego. Duże regresje emisji ołowiu następowały podczas wielkich epidemii dżumy, jakie nawiedzały cesarstwo w II i III wieku (165 oraz 251 rok).
Ołów przez Rzymian był wykorzystywany w bardzo szerokim zakresie. Używano go do wyrobu naczyń i monet. Działo się tak zwłaszcza wtedy, gdy z powodów politycznych wzrastała inflacja. Szkodliwy metal był najczęściej w monetach, gdy srebro zastępowano na wielką skalę ołowiem. Monety, które powinny były być srebrne, w rzeczywistości były jedynie powlekane cienką warstwą srebra. Ołów wykorzystywano też wyrobu rur rozprowadzających wodę.
Dopiero w 1768 roku po opublikowaniu rozprawy Benjamina Franklina o szkodliwości wody płynącej ołowianymi rurami zaprzestano budowania wodociągów z tego metalu.
Różne metody przetapiania i obróbki ołowiu doprowadzały do wydzielania się produktu ubocznego w postaci pyłu. Następnie wiatr roznosił pył zawierający cząsteczki ołowiu, który następnie spadał wraz ze śniegiem m.in. w Grenlandii, a tam śnieg zamieniał się z biegiem czasu w lód.
Na podst. Onet.pl