Zwolennicy rosołu są zdania, że jest on „dobry na wszystko”, dlatego w czasie przeziębienia często gorący rosołek stosuje się jako specyfik na dolegliwość. Natomiast osoby mniej entuzjastycznie nastawione do właściwości rosołu, złośliwie mówią o rosole, że to... „kompot z tłuszczu”.
Jedno jest pewne, choć rosół jest zupą prostą do przyrządzenia, to jednak nadal wielu popełnia błędy, które ostatecznie rzutują na jego smak, wygląd oraz właściwości odżywcze. Takie zdanie mają specjaliści medycyny rodzinnej, środowiskowej, alergologii i eksperci medycyny integracyjnej.
Jak zaznaczają, błędy popełniania podczas gotowania rosołu to przede wszystkim zbyt krótki czas jego gotowania. Według specjalistów rosół musi: „Pykać długo i być pod przykryciem”. Ich zdaniem rosół powinien „pykać” lub „pyrkać” minimum cztery godziny.
Natomiast sporną kwestią może być gotowanie rosołu pod przykryciem ponieważ wielu autorytetów kulinarnych twierdzi wręcz przeciwnie, że bez.
Zdaniem specjalistów, że nagminnie popełnianym błędem są warzywa dodawane do rosołu. Powszechnie przyjęło się, by warzywa były obierane ze skórki, jednakże istnieją też przekonanie, że warzywa należy dokładnie wyszorować i bez obierania dodawać do garnka. Gotowanie warzyw bez wcześniejszego obrania ich ze skórki ma wpływać na smak, czy właściwości odżywcze rosołu.
Zdaniem ekspertów dodawanie do rosołu różnego rodzaju przyprawy lub „ulepszaczy smaku” zawierających glutaminian sodu jest ogromnym błędem. Ich idealnym zamiennikiem jest użycie suszonego lub świeżego lubczyku. Ponadto do rosołu nie należy „walić” dużej ilości makaronu, bo jest to zupa esencjonalna, która uzupełnia potrzeby żywieniowe.
Kolejnym i najważniejszym błędem popełnianym przy gotowaniu rosołu jest wybór mięsa. Do gotowania zupy nie należy używać chudej piersi z kurczaka i chudej wołowiny. „Ma to być mięso z kością, czyli nogi z kurczaka, albo szponder wołowy”, bo właśnie takie mięso, zapewniają dyplomowani znawcy przedmiotu, że dopiero wtedy wywar będzie bogaty w kolagen, aminokwasy i nukleotydy”.