Do startów stawiły się po 2 zespoły z Polski, Belgii i Słowenii oraz po jednym z Włoch i Litwy. W naszej grupie znalazły się gospodynie, pierwszy zespół ze Słowenii oraz Belgijki. Turniej rozpoczęliśmy nie najlepiej, gdyż po wyrównanym meczu ulegliśmy siatkarkom z Lublany 2:1. W następnym meczu humory poprawiliśmy i pokonaliśmy siatkarki UKS „Salosu” z Ełku. O naszym miejscu w grupie, a co z tego wynikało i kto będzie naszym kolejnym rywalem w następnym meczu, i jak będzie wyglądała ścieżka turniejowa, miało zadecydować nasze spotkanie z dotąd bez porażki kroczącymi siatkarkami z Belgii. Im wyższe miejsce w grupie teoretycznie dawało łatwiejszą drogę do wielkiego finału. Zwycięzca tego meczu zapewniał pierwsze miejsce w grupie i, pomijając mecz ćwierćfinałowy, automatycznie wędrował do półfinału. Pierwszego seta przegraliśmy, ale rywalkom nie odpuściliśmy i w 2 następnych byliśmy minimalnie lepsi i swoją grupę wygraliśmy różnicą małych punktów, tym samym ulżyliśmy sobie drogę, gdyż pomijaliśmy etap ćwierćfinałow, gdzie przegrany odpadał z turnieju.
W meczu pomiędzy Włoszkami i Słowenkami miał się wyłonić nasz kolejny rywal i w nim lepsze były siatkarki z Bałkan. Z siatkarkami ze Słowenii mieliśmy swoje porachunki i pamiętaliśmy przegrany inauguracyjny mecz. Teraz byliśmy bardziej skupieni i skoncentrowani – i po bardzo dobrym meczu pokonaliśmy nasze „krzywdzicielki” z fazy grupowej siatkarki SMC „Rakovnika” z Lublany 2:0. W innym półfinale spotkały się dwa zespoły z Belgii. Śledziliśmy go uważnie, gdyż ze zwycięzcą tego meczu mieliśmy się spotkać w wielkim finale. Nim okazały się już dobrze znane nam siatkarki VSK „Hechtel” z Belgii.
W niedzielę, 22 września, rozegraliśmy jeden, ale jakże ważny mecz. Mecz rozpoczęto od hymnów państwowych i prezentacji zawodniczek. Belgijkom przyszły kibicować ich koleżanki z Belgii, które w meczu o trzecie miejsce pokonały siatkarki ze Słowenii. My również nie byliśmy osamotnieni, gdyż siatkarki z Ełku, a szczególnie Słowenki, zorganizowały niesamowity doping naszym zawodniczkom. Emocji nie brakowało już od pierwszego gwizdka sędziego. Graliśmy bardzo dobrze, ale odskoczyć rywalkom na bezpieczną punktową odległość nie potrafiliśmy. Na każdą skuteczną naszą akcję rywalki odpowiadały tym samym, aż w końcówce seta nas dogoniły.
Dla mniej wtajemniczonych w prawidła siatkówki powiem, że zwykle set trwa aż jedna z drużyn zdobędzie 25 punktów i uzyska co najmniej dwu punktową przewagę. Jeżeli żaden z zespołów tej przewagi nie uzyska, mecz może trwać w nieskończoność. Gdy zdobyliśmy 25 punktów rywalki miały ich 24 – i set trwał dalej. Ani zdobytych 26, 27, 28, 29, 30 punktów nie dały rozstrzygnięcia i zwycięstwa żadnej z drużyn i dopiero 33. zdobyty punkt zakończył seta. Niestety ten 33 punkt zdobyły siatkarki z Belgii i w meczu objęły prowadzenie. Bałem się, że tak przegrany set może załamać nasze siatkarki i mogą nie otrząsnąć się po bolesnej porażce w pierwszym secie. Ale nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Odwrotnie do drugiego seta przystąpiły z jeszcze większą pasją oraz zaangażowaniem i w tym secie udało się odskoczyć na 6-7 punktów i bezpiecznie dowieść do końca, wygrywając go 25:18, a tym samym wyrównując stan meczu na 1:1.
O zwycięstwie miał zadecydować siatkarski tie-break. Ten set różni się od wszystkich, ponieważ jest krótszy, gdyż trwa do 15 pkt. Wiadomo, pod warunkiem, że jedna z drużyn potrafi uzyskać dwupunktową przewagę. Ten set często jest nazywany „setem prawdy”. Po fantastycznej grze, która była przeplatana zmiennością akcji, kapitalną grą w obronie i ataku obu drużyn okrzyk radości po ostatnim zdobytym punkcie wydały nasze siatkarki i siedzące na widowni Słowenki. Gdy nasze siatkarki w geście radości uniosły ręce do góry i rzuciły się w objęcia, koleżanki z Lublany wybiegły na parkiet i gratulowały naszym zawodniczkom zwycięstwa oraz wspaniałej gry i wspólnie odtańczyły taniec zwycięstwa.
Kunszt i postawę naszych siatkarek docenili też sędziowie i komitet organizacyjny. W nominacji najlepsza przyjmująca i atakująca została nasza siatkarka Wiktoria Sinkiewicz, a najlepszą zawodniczką całego turnieju, czyli NVP – Wanesa Matulewicz. Więc nie dziwi ten fakt, że podczas dekoracji w naszym teame panowała fantastyczna atmosfera i uśmiech towarzyszył podczas całej gali zamknięcia. Trenerzy ze Słowenii również byli pod wrażeniem naszych dziewcząt – i nie tylko ich postawą na boisku, ale i po za nim – więc wzięli nasze namiary i obiecali, że zaproszą na turniej, który odbędzie się w Lublanie.
Na zakończenie turnieju wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe koszulki z nr 10, nawiązujące do jubileuszu turnieju, oraz po kawałeczku tortu.
Waldemar Szumski,
szkoleniowiec siatkówki
Szkoły Sportowej Samorządu
Rejonu Wileńskiego