– To przede wszystkim kompletny brak konkurencyjności na rynku, bo Unia Europejska popada w pełną hipokryzję, szczególnie jeżeli chodzi o dostęp do rynku rolnego, twierdząc, że mamy rynek wolny, a jednocześnie nas, rolników, ogranicza się pod względem produkcyjnym, rzucając nam pod nogi wszelkiego rodzaju przepisy ograniczające możliwości produkcyjne, w tym chociażby ugorowanie, które dzisiaj – wiemy z przekazów medialnych – ma zostać wycofane, ale nie znamy szczegółów – mówił Zbigniew Gołda, rolnik z Pomorza.
Zdaniem niektórych wdrażanie szkodliwych rozwiązań na poziomie władz unijnych jest działaniem celowym.
– Myślę, że Zielony Ład jest po to przez kogoś przemyślany, żeby rzeczywiście zniszczyć rolnictwo: w Polsce, ale również w Europie. Jesteśmy przerażeni, patrząc na zapisy, które są w dokumencie dotyczącym Zielonego Ładu. Za jakiś czas rolnictwo po prostu zniknie z Europy. Europejczycy, chcąc jeść, będą uzależnieni od żywności z Rosji, z krajów Mercosuru, z Kanady, z Indii, z Chin. Naprawdę będziemy uzależnieni, bo żywność to też jest pewnego rodzaju broń do uzależnienia poszczególnych narodów – podkreślał inny pomorski rolnik, Janusz Sampolski.
Frekwencja na demonstracjach bywa większa niż początkowo zakładano. Do Katowic miało przyjechać około 200 osób. Na ten moment już wiemy, że jest ich znacznie więcej. Tutaj rolnicy nie blokują dróg dojazdowych, lecz zorganizowali pikietę pod urzędem wojewódzkim. Gospodarze mówią już nie tylko o unijnej polityce rolnej.
– Chcemy tutaj pokazać nasze towary, stąd też taki rodzaj protestu. Nie blokujemy dróg, dojazdów do Katowic, tylko blokujemy jedno przejście dla pieszych i rozdajemy nasze towary z naszych gospodarstw. Czy jakiś postulat został spełniony? Nie do końca. Praktycznie żaden. Podpisana została jakaś umowa, mieliśmy jako rolnicy także uczestniczyć w tych porozumieniach. Nie ma żadnego odzewu. Związki zawodowe podpisały jakieś porozumienie, z którym się nie zgadzamy jako rolnicy – zwrócił uwagę organizator katowickiego protestu, Jacek Sznajder.
Zdaniem rolników ich protest spotyka się z poparciem społeczeństwa.
– Odzew jest tutaj bardzo pozytywny i nas to też motywuje do dalszych działań. Walczymy o wstrzymanie importu spoza krajów Unii Europejskiej, ponieważ te produkty odbiegają od norm, jakie u nas obowiązują; są produkowane w innych normach. Walczymy też o poprawę opłacalności produkcji rolnej, bo z tym jest duży problem i to jest główny napęd tych protestów – aby poprawić opłacalność naszej produkcji, obniżyć koszty produkcji, bo one ciągle rosną poprzez wprowadzanie nowych przepisów. Te koszty rosną i musimy po prostu z tym walczyć. Łączymy się też z myśliwymi, z ich postulatami, ponieważ gospodarka łowiecka jest bardzo uzależniona od rolnictwa i praktycznie jedno bez drugiego nie może istnieć – podkreślił Piotr Wyciślik, rolnik z Rudy Śląskiej.
TV Trwam News