Chcą, by Sejm i Senat ustanowiły 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa. „Uważamy, że męczeństwo Kresowian i tragiczne zdarzenia, w jakie obfitowała historia Kresów w XX wieku, zasługują na godne i całościowe upamiętnienie. Jednak data 11 lipca to kolejna rocznica tzw. krwawej niedzieli, ściśle dzisiaj związana z ludobójstwem dokonanym przez OUN-UPA i powinna być poświęcona szczególnemu upamiętnieniu tego wydarzenia” – czytamy w apelu.
Ustawa, zarówno w tytule, treści, jak i uzasadnieniu miałaby wyraźnie mówić o ludobójstwie. Jeśli chodzi o kwestię upamiętnienia ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, to od paru miesięcy mamy swoisty paraliż w Sejmie – tłumaczą inicjatorzy.
W tej chwili w Sejmie leżą dwa projekty ustaw, które zakładają takie upamiętnienie. Pierwszy dotyczy 11 lipca, drugi 17 września. Jeden kładzie nacisk na upamiętnienie ludobójstwa, drugi męczeństwa Kresowian. Mimo powołania dwa miesiące temu podkomisji, która miała się nimi zająć, prace jeszcze nie ruszyły.
Z apelem zgadza się badacz historii Kresów II Rzeczypospolitej Ewa Siemaszko. – To jest ze wszech miar słuszne, popieram. Sejm powinien zdecydować o wyróżnieniu daty 11 lipca. Moim zdaniem, powinna być to ustawa, która już na trwałe wpisze do kalendarza ten dzień jako dzień pamięci zbrodni wołyńskiej – mówi Ewa Siemaszko.
W jej ocenie, równie godny uwagi jest postulat upamiętnienia daty 17 września jako dnia pamięci o sowieckich zbrodniach wojennych i represjach. – Powinny być upamiętnione dwie daty, z tym że ta 11 lipca powinna wyraźnie mówić o ludobójstwie – zaznacza Siemaszko.
Piotr Czartoryski-Sziler
"Nasz Dziennik"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.