A zatem, co się udało naszym politykom w roku, który właśnie odszedł. Na ten przykład Butkevičiusowi, któremu na ogół bardzo trudno coś zdziałać z powodu krępującego go niezdecydowania, udało się wprowadzić na Litwie euro. Od nowego roku jesteśmy zatem w klubie uprzywilejowanych, z tym że tylko trochę jakby na zasadzie ubogiego krewnego. Nie tajemnica przecież, że Litwa jest jednym z najbiedniejszych krajów UE, które przyjęło europejską walutę. Oby Butkevičiusowi nie przyszło się tłumaczyć już w karnawale, czy był to dobry moment na zamianę lita, którego wydatki mogliśmy regulować autonomicznie, na euro, z którego wydawania rozliczać się przyjdzie nam przed Brukselą.
Koledze partyjnemu premiera - Aloyzasowi - nie euro jednak w głowie było w minionym roku. Sędziwy polityk był zajęty raczej sprawami osobistymi. Udały mu się w 2014 dziewosłęby. Będący w kwiecie wieku Sakalas pojął małżonkę i to o połowę lat młodszą. Gratulujemy i życzymy w nowym roku politykowi już tylko rodzinnych trosk. Może to odwiedzie go od pisania komentarzy, których zabójczą treścią straszył pół Litwy.
Grybauskaitė w roku minionym też się udało. Nie, nie małżeństwo, tylko II tura wyborów prezydenckich. W niej konkurent Grybauskaitė - Balčytis - modelowo wręcz zagrał rolę pionka, na którym pełniąca de facto urząd prezydencki Dalia czepiała wszelkie najgorsze psy. I aż „graudu" było słuchać, jak w debatach rządząca w państwie Grybauskaitė oskarżała europarlamentarzystę, który tylko przymierzał się - i to w sposób zupełnie hipotetyczny - do władzy, o wszelkie zło na Litwie. Wynik wyborów nie mógł być inny.
Jeżeli mówimy o wyborach prezydenckich, to trzeba też odnotować, że w minionym roku przy ich okazji litewskim elitom udało się po raz kolejny kichnąć na demokrację. Paksas, polityk tragiczny na litewskiej scenie, zaledwie ujrzał światełko w tunelu dające mu nadzieję na udział w wyborach, gdy natychmiast mu je zgaszono. Paradoksalnie wszystko się stało przez dobry politykowi ze skazą sondaż, który dawał Paksasowi drugie miejsce po Grybauskaitė i szansę na drugą turę. Gdy konserwy i socdemy tylko się o tym dowiedzieli, wraz powiedzieli zgodnie dobranoc demokracji na Litwie. Procesowi rehabilitacji lotnika włączono w Sejmasie czerwone światełko i Paksas po raz kolejny został z nosem.
O ile jednak Paksasowi w wyborach startować nie dają, o tyle Wiktorasowi Uspaskich są one prawdziwym wybawieniem. Wybawieniem w sensie dosłownym, bo ratującym go od celi więziennej. Sprytny Wiktoras bierze udział w każdych kolejnych wyborach na Litwie nabywając przy tym immunitet, który chroni go przed rozprawami sądowymi. I zanim ślamazarne działania temidy doprowadzą do cofnięcia mu immunitetu, przychodzą w naszym kraju kolejne wybory. W ten sposób startujący w nich Wiktoras znowu górą. I tak to wszystko się kręci na zasadzie: złap mnie, jeśli potrafisz.
W roku 2014 udało się też Gabrijeliusowi, wnuczkowi swego dziadka. Udało się, mianowicie, zająć miejsce w PE po dziadusiu. Taka to rodzinna tradycja (rzec by można), gdy po jednym Landsbergisu przychodzi inny Landsbergis. Scheda zatem została przekazana, tylko że piękną tradycję przyćmiła niejaka żurnalistka Janutienė. Chciało jej się napisać na koniec odchodzącego roku książkę o dynastii Landsbergisów, w której bardzo psuje oficjalną dotychczasową wersję wydarzeń na temat słynnej na Litwie familii. Oficjalnie bowiem dynastia Landsbergisów – to „kovotojai" z sowiecką okupacją Litwy, czego zwieńczeniem było założenie Sąjūdisu przez Vytautasa. Książka Janutienė, oparta na tajnych dokumentach, których nie udało się spalić, maluje tymczasem zgoła inną wersję wydarzeń. Z niej wynika, że Landsbergisowie nawet w okresie największego sowieckiego gnębienia Litwy żyli jak śliwki w maśle. Robili kariery, wykładali marksizmy-leninizmy, korzystali z wszelkich przywilejów władzy, dostępnych tylko wybranym. Po tym, gdy kolos na glinianych nogach zaczął się chwiać, Landsbergis uderzył się w patriotyzm. Ponoć poprzez przypadek trafił w wir Sąjūdisu, ale jako polityk jakby trochę z recyklingu. Z odzysku – mówiąc po polsku. Stary Landsbergis poszedł na przeróbkę i stał się nowy. Zgoła inny. Takie metamorfozy przeszli też inni politycy z powyrywanymi kartkami z życiorysów, twierdzi Janutienė podając przykład Dalii G.
Będziemy śledzić zatem, co z tymi i innymi politykami będzie w nowym roku. Napiszemy o tym w podsumowaniu... za rok. A na razie wszystkim Czytelnikom tradycyjnie mówimy: „Do siego Roku"!
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Na najprostszy samolot dla wojska państwo nie stać a tu na mistrala chcą się zrzucić. Chociaż i tak wiadomo że gada takie brednie by zaistnieć w mediach i zrobić sobie reklamę.
jaki dziadek, taki wnuczek, chociaż wnuczkowi intelektu trochę nie starcza ;) w ogóle to, jak ten młokos trafił do PE napawa śmiechem. Podobno w drodze losowania (losował Ažubalis), ustalono, że właśnie wnuk Landsbergisa zajmie pierwsze miejsce na liście wyborczej konserwatystów do Parlamentu Europejskiego! Przypadek? ;)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.