Dwa „historyczne zwycięstwa” konserwatystów

2023-04-06, 15:48
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski

Jeszcze na samym starcie kampanii wyborczej moja skrzynka pocztowa jako radnego rejonu wileńskiego została dosłownie zatkana nawałem maili od oburzonych mieszkańców (nowo osiedleńców) z podwileńskich Lindziniszek, którzy protestowali z powodu obcięcia przez lokalny samorząd nakładów na ich drogę z 500 do 250 tysięcy euro.

 Akcja była ponad wszelką wątpliwość dobrze skoordynowana, o czym świadczy chociażby zawartość listów jak też treść oburzenia na cięcie. Jego podtekst był mniej więcej taki, że lokalny polski samorząd zabrał środki na drogę w Lindziniszkach, bo tam osiedlili się naujokuriai, którzy na Polaków nie głosują.

Daję dolary za orzechy każdemu, kto udowodni nieprawdziwość tezy, iż za akcją oburzenia stała konserwatywno-liberalna opozycja w podstołecznym samorządzie, która od lat hoduje sobie elektorat na antypolskich nastrojach. Nowo osiedleńcy, zanim jeszcze na dobre zadomowią się w rejonie wileńskim, już na dzień dobry są instruowani przez wspomnianą opozycję, jak to Polacy dyskryminują Litwinów pod ich stolicą, skąpiąc im pieniędzy na drogi, szkoły, przedszkola i nawet chodniki oraz latarnie. Na przykładzie Lindziniszek można wręcz w sposób klasyczny rozszyfrować bałamutność tych oskarżeń, mających zohydzić władze lokalne w oczach Jonaitisów przybyłych pod stolicę w celu szukania lepszego życia i perspektyw. Jonaitisom wmawia się, że samorząd celowo ich dyskryminuje tnąc im środki na wymarzoną drogę, a przemilcza się przy tym fakt, że wcześniej te środki zostały ścięte podstołecznemu samorządowi (jako tzw. „kołowemu”, otaczającemu duże miasto) przez władzę centralną, którą tworzy – jak wiadomo – konserwatywno-liberalna koalicja. Samorząd nie dysponuje własnymi środkami na tak poważną inwestycję infrastrukturalną, może wydać tylko to, co dostanie od rządu. Rząd Šimonyte ściął zaś drastycznie środki na drogi samorządowi, który więc nie miał innego wyjścia, jak tylko obniżyć nakłady na drogę w Lindziniszkach.

Tak długo i w szczegółach opisuję incydent, który doprowadził do skoordynowanej akcji protestacyjnej w Lindziniszkach, by pokazać pewien mechanizm sztucznego generowania problemów przez obecną władzę w tzw. samorządach kołowych, otaczających duże miasta. Władza doskonale wie, że tnąc niezbędne środki na drogi w tych samorządach, wygeneruje problemy wśród mieszkańców, którzy szukają lepszego i wygodniejszego życia pod stolicą. Liczy przy tym zapewne, że o te problemy uda się jej oskarżyć lokalny samorząd. Opisany przypadek w Lindziniszkach pokazał, że elektorat „pokrzywdzony” przez samorząd mógł w II turze wyborów przesądzić o wynikach wyborów mera.

Oczywiście, jeżeli nam zależy na prawdziwej analizie wyników wyborów w rejonie wileńskim, to bez wątpienia powinniśmy skupić uwagę na rezultatach głosowania nie II tury tylko I tury, gdzie partie rywalizowały wzajemnie na programy i zabiegały o sympatie wyborców atrakcyjnością pomysłów tudzież wynikami dotychczasowych prac na rzecz mieszkańców. Wynik wyborczy pokazał w tej sytuacji, że wygrana AWPL-ZChR „była widoczna nawet z kosmosu”, że zacytuję Viktora Orbana. Mimo dość gwałtownych zmian demograficznych na niekorzyść polskiej partii, partiom opozycyjnym nie udało się wysupłać nawet jednego dodatkowego mandatu w Radzie kosztem rządzącej partii. 18 do 13 – wynik sprzed 4 lat został obroniony przez rządzących, choć opozycja pisała już sobie historyczne zwycięstwo.

„Historyczne zwycięstwo” okrzyknęła dopiero po II turze, gdy udało się jej o „mikropindziurkę” - jak żartują Ukraińcy – czyli o 526 głosów przy ogólnej liczbie ponad 44 tysięcy oddanych głosów wyprzedzić w wyścigu merów kandydata Akcji Wyborczej. Ale to „historyczne zwycięstwo”, które tak uradowało nawet najwyższe czynniki w państwie, to raczej nie powód do dumy, tylko wręcz przeciwnie do wstydu. II tura – to nie był bowiem wykwint demokracji i coraz bardziej prozachodniego oblicza Litwy (jak chce tego Rasa Juknevičienė) w przypadku rejonu wileńskiego, tylko raczej pokaz standardów zbliżonych do tych, demonstrowanych przez „demokratów” zza wschodniej granicy. Można wręcz pokusić się do stwierdzenia, że został pobity niechlubny rekord zangażowania w celach wyborczych w jednym rejonie wszystkich zasobów państwa, poczynając od telewizji publicznej, poprzez polityczne zaangażowanie najwyższych rangą rządowych polityków po stronie przeciwnej kandydatowi mniejszości narodowych, i kończąc na zastosowaniu paramilitarnej otoczki w wyborach jednego tylko samorządu. Zwycięzcy jednak chyba i tak nie do końca czuli się zwycięzcami, skoro tak panicznie bali się zweryfikować swój triumf. Biorąc pod uwagę casus Rudomina, gdzie odnotowano próbę przerzucenia 100 głosów ze sterty kandydata AWPL na korzyść „zwycięzcy”, tudzież uwzględniając minimalną różnicę końcowego rezultatu, sama uczciwość podpowiadała przeliczenie głosów. Przecięłoby się wtedy wszelkie domysły i podejrzenia. Przewodnicząca obwodowej komisji wyborczej socjaldemkratka Janina Girucka jednak zdecydowanie sprzeciwiła się w tym przypadku zasadzie „białych rękawiczek” (czyli priorytetowego traktowania zasady maksymalnej transparentności liczenia głosów) i odmówiła liczenia kontrolnego, zwiększając tym samym tylko wszelkie domysły i podejrzenia. Zobaczymy, jaka będzie decyzja sądu w tej sprawie.

Konserwatyści, których zwycięstwa w skali państwa „z kosmosu widać nie było”, po wyborach próbują robić dobrą minę do złej gry. Wspomniana już europosłanka Juknevičienė roztacza wizję dwóch wspaniałych historycznych zwycięstw konserwatystów na polu ogólnej klęski. Pierwsze historyczne zwycięstwo zaliczył Valdas Benkunskas, który jako pierwszy konserwatysta bezpośrednio wygrał fotel mera w Wilnie, oraz drugie – też historyczne – w rejonie wileńskim. Gdzie konserwatysta Gediminas Kazėnas przegrał w cuglach, co prawda, ale zdaniem Juknevičienė, konserwatyści i tak zwyciężyli, bo „głosy Tėvynės Sąjungos zadecydowały bardzo wiele”, by wygrał socjaldemokrata. Juknevičienė więc odtrąbiła „wielkie wspólne zwycięstwo”, choć w skali kraju dla jaskółczej partii ogólnie była klęska (tylko 5 merów na 60 możliwych). Tłumaczy konserwatystka to tym, że cytuję: „jeszcze nie było tak na Litwie, by partie władzy doświadczyły zwycięskiej fali”. A „zwycięskiej fali” konserwatyści nie doświadczyli, bo był kryzys, pandemia, wojna, z którymi to wyzwaniami „rząd praktykantów” (jak żartuje sobie opozycja) radził sobie jak najgorzej w całej Unii Europejskiej.

Juknevičienė jednak i tak widzi to, co inni nie widzą. A mianowicie telepatycznie dostrzega, jak dzięki resztkom wyborców konserwatystów Litwa jest coraz bardziej „zachodnia” i coraz bardziej „oddala się od sowieckiej przeszłości”. Jeszcze trochę i tak się oddali, że nawet na prowincji „nowe pokolenie”, które nie pamięta czasów sowieckich, zacznie głosować na konserwatystów. Z tym nowym pokoleniem to Juknevičienė naprawdę przeholowała. Arytmetyka elementarna podpowiada, że nowe pokolenie już dawno  w wolnej Litwie dojrzało, ale nie głosuje na konserwatystów, bo nie chce arogancji władzy i genderowej papki, jaką razem z „Laisve” próbuje im wcisnąć pod pozorem „zachodności” obyczajów. Rzadko mi się udaje zgodzić z posłem Ažubalisem, ale tym razem jest to ten przypadek. Ažubalis definiuje bowiem ostatni wyborczy brak sukcesu swej partii nadmiernym „utożsamianiem się albo nawet częściowym przejęciem politycznych założeń oraz wartości od partnera koalicyjnego – Partii „Laisvė”. I trafia w sedno. Potem wyraża nadzieję, że w łonie landsbergistów znajdzie się wola, by przemyśleć, „jaką drogą partia w przyszłości ma kroczyć”. Jak to jaką? Drogą wytyczoną przez Šimonyte, Landsbergisa juniora pod dyktando Raskevičiusa. W tej sytuacji pozostaje jedynie mieć nadzieję, jak to trafnie zauważył prof. Ryszard Legutko, że Zachód sam wcześniej upadnie pod ciężarem swych nowych „wartości”, zanim zdąży nimi zainfekować Wschód Europy...


Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#9 Marta 2023-05-03 12:14
Choć konserwatyści cieszą się z dwóch „historycznych zwycięstw”, to zwycięzcy chyba i tak nie do końca czują się zwycięzcami, skoro tak bali się przeliczenia głosów. Pobito niechlubny rekord zaangażowania w celach wyborczych w jednym rejonie wszystkich zasobów państwa od telewizji państwojej do strzelców. A i tak nie udało się wykraść nawet jednego dodatkowego mandatu w Radzie kosztem rządzącej partii. 18 do 13 – wynik sprzed 4 lat został obroniony przez rządzących, choć opozycja pisała sobie historyczne zwycięstwo. Historyczna hańba to raczej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 r.w. 2023-04-13 23:31
Ciekawe kiedy nastąpi faktyczne rozliczenie konserwatystów za wszystkie popełniane przez nich hultajstwa? I czy kiedykolwiek...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 pl-lt 2023-04-12 15:47
Za tego rodzaju „historyczne zwycięstwa” konserwatyści powinni się wstydzić do końca świata i jedne dzień dłużej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 greg 2023-04-07 16:18
Szkody jakie konserwatyści przynoszą republice są potężne i szokujące. Ich alians z tęczowymi liberałami pcha kraj do ruiny, bo zamiast gospodarką i życiem mieszkańców, to zajmują się promowaniem dewiacji.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Alek 2023-04-07 16:17
„Historyczne zwycięstwo” sajudzistów o „mikropindziurkę” - w dodatku przy manipulacjach i fałszerstwach, których nawet nie mają odwagi wyjaśnić przed społeczeństwem.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 cc 2023-04-06 22:29
tak osiągnięte "zwycięstwo" to jedynie wstyd i hańba
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 Andrzej 2023-04-06 21:47
Jak będzie się czuł p. Duchniewicz z piętnem wyboru w nieprzejrzystych wyborach, ze złamanymi zasadami demokracji - uczciwych i równych szans?
Chyba że należy do tych co dla władzy i stanowisk wyrzekną się wszystkiego, z honorem na czele. A wszystko podporządkowują bezwzględnym działaniom dla osiągniecia celów, zgodnie z makiaweliczną zasadą: cel uświęca środki.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 Janusz 2023-04-06 21:42
Manipulacje przy wyborach pokazują, że Lietuva jest bliżej Korei Północnej niż Zachodniej Europy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Ryś 2023-04-06 20:58
Skradzione nam wybory na mera nie pójdzie na korzyść ani nam rdzennym mieszkańcom Wileńszczyzny ani przybyszom z obrzeży lietuvy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24