Tęczowa "nowoczesność" u bram

2023-04-27, 22:12
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Tadeusz Andrzejewski Tadeusz Andrzejewski © L24.lt (Marlena Paszkowska)

Głośną medialną klapą skończyły się batalie prawne w naszym kraju trzech par jednopłciowych, które domagały się od litewskiego państwa oficjalnej rejestracji ich związków. W jednym przypadku „małżeństwo” zostało już wcześniej zawarte w innym państwie, które zezwala na takie hybrydy (Holandia). W innym parka obywateli Litwy zażyczyła sobie związku partnerskiego jednopłciowego, doskonale sobie zdając sprawę z tego, że Sejm nigdy takiego prawa nie uchwalił.

Mężowie w togach, rzecz jasna, nie mogli zadowolić oczekiwań żadnej z par. We wszystkich trzech przypadkach roszczenia zostały oddalone, ponieważ prawo litewskie nie przewiduje ani małżeństw homoseksualnych, ani takich związków partnerskich. Jest zatem oczywiste, że ci którzy domagali się małżeństw takich czy siakich od litewskiej Temidy, nie oczekiwali innych wyroków, niż odmowny. Sąd orzekł tak, jak wszyscy tego spodziewali się. Nie ma na Litwie Ustawy o neutralnych płciowo związkach partnerskich, więc i aktu prawnego brak, „na który powołując się można by było zadowolić prośbę powodów”, uzasadnił sąd w Wilnie.

Powodowie jednak wcale nie po to składali swe wnioski do sądu, by osiągnąć zadowolenie. Chodziło im o to, aby po odmownej decyzji sądu zrobić hucpę. By minister sprawiedliwości z partii „Laisvė” Ewelina Dobrowolska mogła napisać, że sądowy wyrok jest „klarowną indykacją”, która nakazuje nam wrócić do dalszego procedowania w Sejmie ustawy o związkach partnerskich jednopłciowych. Projekt jest wałkowany w parlamencie od lat. W czasach pamiętnej pandemii laisvietisy próbowali go przyjąć nawet z zaskoczenia, policzywszy za wcześnie imiennie każdego posła przebywającego w kwarantannie. Kalkulowali, że w ten sposób zdobędą większość. Zabrakło im w głosowaniu dwóch szabel. Teraz chcieliby ryć dalej ziemię, by zakiełkował wreszcie ich główny życiowy i polityczny priorytet.

W dwóch innych przypadkach pary homoseksualne domagały się dla siebie statusu „małżeństwa” na Litwie. Przy czym w jednym przypadku, by osiągnąć cel, para szła na rympał, w innym - cwaniakowała. Ci pierwsi, obywatele Litwy, nie wiadomo jakiej płci – tyle że tej samej, postanowili się ożenić (względnie wyjść za mąż) drogą sądową. Prawem nawet nie kaduka, tylko raczej na wariata. Nic, że litewskie prawo nie zna pojęcia instytucji małżeństwa dla dwóch pań czy panów, ci i tak skarżą państwo w sądzie, domagając się takiego małżeństwa prawem... na wariata właśnie. Inny przypadek, jak już wspomniałem, jest bardziej cwany. Tam obywatel (obywatelka) Litwy wszedł/ weszła w związek małżeński homoseksualny z obywatelem/obywatelką Holandii, który to związek został prawnie zarejestrowany w kraju wiatraków i tulipanów. Teraz „małżeństwo” zażyczyło sobie, by zostało ono „wciągnięte na ewidencję” na Litwie. Sprytne jak koza w cyrku, co nie...

Taki fortelik skrzętne i pojętne lobby lgbt stosuje w wielu państwach w Europie licząc, że drogą okrężną uda mu się spenetrować system prawny danego kraju, omijając jego przepisy na zasadzie inkorporacji aktu prawnego innego kraju unijnego. Takie sztuczki już były stosowane w Polsce, teraz – na Litwie. W obydwu przypadkach z wynikiem marnym. Ale sam pomysł nie wziął się znikąd. Jest on, można by powiedzieć, wcieleniem w życie słów samej przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która w ramach wdrażania genderowej agendy Unii powiedziała swego czasu, że w naszej Unii tęczowe małżeństwo w jednym kraju powinno cieszyć się takim samym statusem w dowolnym innym kraju. Taka kolejna chytra unijna polityka, do której Unia nie ma ani praw, ani kompetencji. Chodzi o stworzenie precedensu i tylnym wyjściem (jak to Unia kocha) wprowadzić małżeństwa homoseksualne w tych krajach UE, gdzie są one nielegalne.

Na Litwie najbardziej skrzętna i pojętna w rzeczonej polityce jest partia „Laisvė”, która wózek genderowej agendy pcha do przodu niczym „Łysek z pokładu Idy” ciężko obładowany wóz z węglem. Wspomniana już Dobrowolska jeszcze w pandemii, gdy wszyscy walczyli z wirusem, rozprawiła się z problemem nazwisk osób transpłciowych jednym machem pióra. Nie pytając zdania Sejmu jednozgodnie podpisała rozporządzenie, na mocy którego osoba biologicznie męska będzie mogła pozyskać imię i nazwisko żeńskie, i – rzecz oczywista – osoba żeńska analogicznie będzie mogła się ogłosić męską. Jak tylko się tak poczuje. „Powinniśmy (...) wreszcie podjąć się realnych działań, by zagwarantować lepszą sytuację prawną socjalnie newralgicznej grupie społecznej – osobom transpłciowym”, zakomunikowała ministerka. A te „realne działania” są konieczne, bo „potrzeby tej grupy społecznej nie mogą i nie powinny zostawać na manowcach regulacji prawnych”. Więc żeby szybciej wyprowadzić z „manowców prawnych” wspomniane osoby i grupy minister Dobrowolska nawet nie chciała zapytać zdania posłów, uzurpując sobie prawo do decyzji wątpliwej prawnie, a która na dodatek może być brzemienna w skutkach.

Podpisała rozporządzenie dające prawo zamiany imion i nazwisk dla jednej płci na płeć przeciwną bez wymogu chirurgicznej zmiany samej płci. Wystarczy dokument litewskiej placówki medycznej albo ewentualnie placówki medycznej któregoś z państw Unii Europejskiej, zaświadczający, że u osoby zdiagnozowano transpłciowość, i sprawa załatwiona. Potem jeszcze tylko ostateczny podpis od ministerstwa sprawiedliwości i Žilvinas Dombrava, dla przykładu, przemieni się w Živilė Dombravskaitė. Fizycznie oczywiście nadal będzie Žilvinasem, ale prawnie wszyscy będą zmuszeni go traktować jako Živilė, bo tak będzie miał w papierach.

Jak postęp – to postęp. Szybko, bezprawnie, awanturniczo. A konsekwencje? Takie jak złamane życie nastolatków, pokaleczona psychika, zmaltretowane ciało. Na Zachodzie, gdzie modę na transpłciowość uwolniono dekady wcześniej, społeczeństwo właśnie w szoku odkrywa skutki tej mody. Lawinowy wzrost osób płciowo zaburzonych. Przepełnione kliniki zmieniających płeć, których właściciele w ten sposób trzaskają kasę na kolejnym szaleństwie ideologów postępu i zarazem na nieszczęściu licznych okłamanych.

Do rejonu wileńskiego postęp i nowoczesność też się już zaczyna wdzierać. Pod płaszczykiem koniecznych zmian ideolodzy wprowadzają Konia Trojańskiego w tęczowe paski. Pierwsza chorągiewka progresu zatrzepotała, zanim jeszcze mer i radni nowej kadencji zdążyli złożyć przysięgę. Na sesji inauguracyjnej tęczowa chorągiewka spoczęła dumnie na ławach konserwatywno-liberalnej koalicji i tym samym – jak należy rozumieć – ujawniony został projekt zmian, do jakich ta koalicja tak namiętnie wzywała przed wyborami. Oczywiście, wszystko w słowotoku o potrzebie nowoczesności, modernizacji i walki z zastojem. Zresztą nie był to jedyny znak nowoczesności na sesji. Radość z następujących zmian wyrażał również zaproszony na uroczystość przez socjaldemokratów prominentny polityk tej partii, nowoczesny inaczej, bo znany jeszcze z czasów ery komunistycznego jednowładztwa na Litwie Česlovas Juršenas. Lobbystów dużego byznesu, jak w okresie międzywojnia się mówiło, na sali na razie widać nie było. Dotychczas interesów swych firm w rejonie lobbować nie mogli, co napełniało ich cierpieniem. Czy będą dalej cierpieć, sprawa jest otwarta...

Gdy idzie o Radę, cierpieć będą nie tylko lobbyści, ale i tęczowa nowoczesność. Tak zadecydowali wyborcy wybierając do niej w absolutnej większości reprezentantów tradycji, rodziny i polskiej sprawy.

Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego

Komentarze   

 
#3 wileński 2023-05-04 12:44
Homo-lobby nie ustaje w prowokacjach.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 szok! 2023-04-28 11:45
O tym co wyprawia ministerka Dobrowolska dopiero się tu dowiaduję i przyznaję, że to prawdziwy szok!
Skoro "osoby transpłciowe" już mogą sobie wymieniać papiery według uznania, to znaczy się dzieją się rzeczy niewyobrażalne i sprzeczne zarówno z naturą człowieka, jak też ze zdrowym rozsądkiem.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 Darek 2023-04-28 11:40
Napór homo-lobby będzie trwał, na pewno nie ustaną w swoich prowokacjach. Takich przypadków jak w artykule będzie więcej, bo oni urabiają w ten sposób opinię publiczną i usiłują wpływać na prawodawstwo danego kraju.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24