Zgoda jest powszechna tylko co do zrozumienia potrzeby rozwiązania zagadnienia, które w dzisiejszym globalnym świecie staje się coraz bardziej naglące dla tak nielicznej nacji, jaką są nasi litewscy współobywatele. Wszyscy się zgadzają, że tracimy obywateli na własne niejako życzenie, bo z powodu zbyt rygorystycznej Ustawy o obywatelstwie. Litwa się wyludnia, gdyż, jadąc w świat za chlebem, z powodów matrymonialnych czy zwyczajnie z własnego wyboru tracimy kontakt z byłą ojczyzną. Rygory Ustawy o obywatelstwie wymagają tymczasem od nas decyzji jednoznacznej: albo przyjmujemy obywatelstwo kraju zamieszkania i wtedy rezygnujemy z litewskiego, albo zachowujemy litewskie i wówczas musimy wyrzec się prawa do przyjęcia paszportu innego państwa. Wyjątki, owszem, mogą być, ale - jak wyjaśnił ongiś Trybunał Konstytucyjny – mają być niezwykle rzadkie i na dodatek prawo do dwóch paszportów ma być umotywowane szczególnymi zasługami wobec Litwy.
Tymczasem wymogi realnego życia są zupełnie inne od tych zapisanych w ustawie. Co rusz dowiadujemy się o problemach małżeństw obywateli Litwy z obcokrajowcami albo o kłopotach wybitnych litewskich sportowców. Ostatnio np. głośną stała się sprawa znanego koszykarza Žydrūnasa Ilgauskasa, który w swojej karierze sportowca za oceanem trochę w sposób ukryty przyjął amerykańskie obywatelstwo. Nie wyzbył się przy tym paszportu z Pogonią, czego wymagało od niego litewskie prawo. Historia, co prawda, przydarzyła się dość dawno, ale dopiero po latach przedostała się do mediów i, oczywiście, wybuchła aferka. Dziennikarze, politycy, przedstawiciele elit temat zaczęli drążyć. Robili to przy tym intensywnie i dość bezceremonialnie, np. ingerując w życie prywatne gwiazdy NBA, aż gwiazda się obraziła, a i zdenerwowała się pewnie też, bo w sposób dość nieelegancki zaproponowała żurnalistom i elitom pocałować go w plecy poniżej pasa.
Historia z Ilgauskasem więc happy endem raczej się nie zakończyła, wszczęła jednak kolejny cykl debat pod tytułem „Jak dać jednej grupie obywateli podwójne obywatelstwo, zachowując jednocześnie możliwość nieprzydzielania drugiego paszportu innej grupie". Ta inna grupa, to - jak czytelnicy pewnie się domyślają – są obywatele Litwy niewłaściwej narodowości. Ich prawem do podwójnego obywatelstwa obdzielać nie wolno, bo, raz, że będzie za dobrze. A dwa, że strach. Strach, że co..? No, przyznam, że sam nie bardzo wiem. Więc, aby nie straszyć czytelników, być może, nie tym strachem, sprawy nie rozwijam. Ograniczam się tylko do stwierdzenia faktu.
Tymczasem podszyte strachem elity będą pewnie debatować znowu o wszystkim od nowa. Znowu pewnie padną nowe-stare propozycje. Wynikną te same obiekcje, co do sprzeczności bądź nie takich czy innych rozwiązań z Konstytucją. Jedni w tej materii będą twierdzić, że tak. Inni, że nie. Cała dyskusja znowu, jak już niejednokrotnie w przeszłości, będzie przypominała modlitwę dziada do obrazu. Aż kończy się tym, czym zawsze w takich sytuacjach się kończyła. Czyli niczym.
Jaka jest zatem recepta nie niemoc elit? Ano, chyba że tylko jedna. Poczekać, aż wyparuje. Bo na tchórzostwo to ponoć leku nie ma.
Dręczy mnie jednak w tej sytuacji jedna niepewność: czy „bailumas" nie jest przypadkiem ebolą naszych rodzimych elit, którą się zarażają kolejne pokolenia..?
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
tak z ciekawości poszukałem na youtubie filmików z panią Tobias. Ciekawiło mnie szczególnie jak mówi po litewsku. No i nie za dobrze z tym, tym bardziej że widać iż czyta z kartki ukrytej gdzieś za kadrem. Co na to Grybauskaite, wielka strażniczka języka litewskiego????
Dalia jest bardzo sprytna! woli rozpisać referendum żeby dowiedzieć się, co społeczeństwo myśli o podwójnym obywatelstwie, bo nie chce się w razie czego narażać swojemu nacjonalistycznemu elektoratowi. Bada po prostu sytuację.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.