Czujny na wszystko, co dotyczy Rosji, w stylu swego emerytowanego przodka zgłosił pomysł (w formie rezolucji Europarlamentu), jak uniemożliwić sprzedaż francuskiego „Mistrala" Moskwie. Pomysł Landsbergisa juniora jest prosty, a zarazem - genialny. Francja odmawia sprzedaży Rosji supernowoczesnego okrętu wojennego (kosztującego miliardy), ale żeby nie okazała się stratna na tym donkiszotowskim postępku, to cała Europa ma jej potencjalną szkodę wyrównać. Jak? „Paprastai". Robimy zrzutkę na „Mistrala", nawołuje w rezolucji Gabrielius Landsbergis. Niech każdy obywatel UE da po euro - i będzie po sprawie, przekonuje wnuk swego dziadka (każdy kraj wpłaci na okręt proporcjonalnie do swych składek do UE, co dla Litwy wyniesie właśnie po euro na „łebka", wylicza pomysłodawca).
Cóż, chętnie się „rozkaszelę" i w udział wejdę, bo i cel szczytny, a i współwłaścicielem „Mistrala" być to przecież też nie byle co. Może na jakiś rejs ćwiczebny kiedyś się załapię. Zanim jednak wydam te swoje euro, to pytanko chciałbym zadać. Pod czyją banderą będzie pływał „składkowy", miliardów wart desantowy okręt wojenny, kto im będzie dowodził i w ogóle w czyjej jurysdykcji się znajdzie. Bo UE, jak mi się wydaje, swojej floty jak na razie nie ma.
Pytanie jest zresztą czysto retoryczne, bo dumna Francja to nawet nie chce słyszeć, by w ogóle ktoś nad nim w Europie debatował. Europosła Gabrieliusa traktuje niepoważnie i z wysoka, więc z jego cennej inicjatywy mogą wyjść niestety nici. Ale ja bym na miejscu europosła się nie martwił, zwłaszcza że jest inny pomysł, jeżeli chodzi o kwestię zrzutek publicznych.
Gabrieliau, chyba nie czytasz litewskich gazet tam w Brukseli. Bo inaczej to musiałbyś wiedzieć, że dziadek w potrzebie. Jak podają rodzime media, rządzący w kraju Litwa znaleźli się w niebyle jakim kłopocie. Chodzi o to, że Vytautas Landsbergis kończył (jak wiesz) brukselską karierę i powrócił na stałe do kraju, gdzie zwykł był, by go chroniono. Problem jest jednak taki, że litewskie ustawodawstwo przewiduje, że „iki gyvos galvos" są chronieni na koszt państwa tylko byli prezydenci. Landsbergis senior rad by z tego przywileju skorzystać, tylko że, jak wszyscy wiemy na Litwie, nigdy prezydentem naszego kraju (mimo usilnych starań) nie był. Nie należy się więc mu prawnie ochrona, choć, nie neguję, że jest mu potrzebna. Inaczej by na ludziach strach by było pokazać.
Dotychczas Landsbergisa chroniono - z tym że nie na mocy ustawy, tylko autorską decyzją ministra spraw wewnętrznych. „Iš pagarbos", jak motywował sam minister. Teraz jednak, po powrocie na stałe europosła do ojczyzny, koszty całodobowej ochrony wielokrotnie się zwiększają i, jak wyliczono, rocznie mogą wynieść ponad 940 tysięcy litów. Szef MSW drze szaty zapewniając, że takich pieniędzy nie ma, posłowie zaś, mimo namolnych i wielokrotnych starań konserwatystów, nie zgadzają się Landsbergisowi przyznać statusu prezydenckiego.
Jest więc pat. I nie widzę tutaj innego wyjścia, Gabrieliau, jak tylko ogłosić ogólnolitewską zrzutkę na dziadka. „Mistral" na razie poczeka, a o dziadka trzeba dbać.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
no proszę cię, na każdym kroku czyha literka "w"!!! Zawału można dostać, gdy się tak wyłania zza rogu ciemną nocą ;)
Przecież Sikorski szczerze (bo nieświadomie) się przyznał, że Polska za bardzo wchodzi Stanom do d. lecz oficjalna pozycja nadal jest niezmienna.
no właśnie, a nie najbogatsze kraje jak Litwa czy Polska nadstawiają karku i najwięcej cierpią na sankcjach. Francja na to patrzy i śmieje się nam w twarz, a będzie im jeszcze weselej jak dowiedzą się o durnym pomyśle młodego Landsbergisa.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.