Na drugiej pozycji z wynikiem nieco ponad 21,5 proc. uplasowała się prawicowa Partia Jedności. Na trzecim miejscu ulokowała się centroprawicowa Unia Zielonych i Związku Rolników – 19,7 proc. Dalsze pozycje zajęły Sojusz Narodowy (16,5 proc.) oraz nowo powołana lewicowa partia Serce Łotwy, której udało się przekroczyć próg wyborczy (5,8 proc.).
Jest bardzo mało prawdopodobne, że - mimo zwycięstwa - premierem Łotwy po raz pierwszy w historii zostanie Rosjanin, lider Partii Zgody Nił Uszakow. Będzie musiał raczej kontentować się stanowiskiem mera Rygi, które zresztą pełni już drugą kadencję z rzędu. Szefem rządu nie zostanie, ponieważ inne łotewskie partie zamierzają zawrzeć blok powyborczy, swego rodzaju koalicję bojkotu zwycięzcy.
Zgoda więc najprawdopodobniej zostanie wyautowana w niezbyt parlamentarny sposób, ale to sprawa Łotyszy. Moją uwagę jako obywatela sąsiedniego kraju bardziej zaabsorbowała atmosfera łotewskich wyborów, która, jak wynika z doniesień mediów, była podszyta strachem zagrożenia ze Wschodu.
Na Łotwie dawno nie byłem, ale mniemam, że atmosfera jest podobna we wszystkich republikach bałtyckich. Politycy, eksperci, analitycy, politolodzy bez końca wieszczą o rychłym już scenariuszu z zielonymi ludzikami również nad Bałtykiem, co ostatecznie zaczyna w końcu działać na wyobraźnię tubylczych mieszkańców. Wreszcie podgrzewana atmosfera staje się coś w rodzaju samonapędzającej się przepowiedni. Scenariusz zaczyna przebiegać według przysłowia: „Co ma być, to nie odstanie".
Na Litwie słynna już „delfiinternautka" Renata, popisując się kolejnym tekstem o wileńskich Polakach, sprawy nie owija w bawełnę. Jej jesienny esej o Wileńszczyźnie i jej osobliwych mieszkańcach śmiało można by nazwać „Wykopki kartofli w przededniu trzeciej wojny światowej". I nie sądzę, że esej, wieszczący o niechybnym wręcz kataklizmie, to tylko wykwit wyobraźni internautki. Sądzę, że to bardziej owoc codziennego bombardowania umysłów mieszkańców przez „znawców" z politycznego establishmentu.
Jak w telewizji bez końca się straszy ludzi scenariuszami w najwyższym stopniu tylko hipotetycznymi, to ludziom ten strach w końcu zaczyna się udzielać. Jeden mój znajomek powiedział mi niedawno, gdy o grzybobraniu wszczęliśmy dyskurs, że w tym roku to mamy obfitość tych leśnych darów. I zaraz dodał: „Mówią, że przed II wojną światową też dużo było w lasach grzybów". No wszystko się zgadza. Znaki na niebie i ziemi niechybnie wieszczą to, co nam niestrudzeni politycy dzień w dzień wbijają do głowy.
Na Łotwie, domyślam się, też mamy do czynienia z pewną formą samonapędzającej się przepowiedni. Już sama Grybauskaitė przecież niedawno litewskim ambasadorom się przechwalała, że na różnych forach międzynarodowych broni przed rosyjską agresją nie tylko Litwę, ale i Łotwę z Estonią też. Po takim „bronieniu" wyniki wyborów na Łotwie mamy właśnie takie, jakie zostały ogłoszone. No, bo to nawet nie wypada, że prezydent sąsiedniego kraju prawi nieustannie o zagrożeniu, a tu „zagrożenie" w wyborach marnie by się popisało. Wstyd byłby i tylko.
Z samonapędzającą się przepowiednią to jest tak trochę jako ze sławą gwiazd Hollywood. Póki o sławie gwiazdy nieustannie bębnią media – gwiazda żyje. Gdy media cichną, gwiazda znika z nieboskłonu niezauważalnie, samoistnie i bezpowrotnie.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
ten "korespondent" to eldorado głupoty ;)
Już się litewscy nacjonaliści polakożercy odpowiednio postarają, byśmy tu nie mieli zbyt dużo czasu na nudę...
pl.delfi to zapyziała chamska gadzinówa. Dają tendencyjne materiały, próbują manipulować nastrojami, nawet cenzurują forum - ale tak, że usuwają wpisy propolskie, a zostawiają prolietuviskie, nawet wulgarne i obrzydliwe. Ale już mało kto tam zagląda, w większości pozostała tam lietuviska saugumowska agentura.
Eldoradas pisze m.in., że "Polacy stali się negatywnymi bohaterami litewskich kabareciarzy". Pomijając absurdalność takiego stwierdzenia, trzeba zauważyć, że frajer, którego rodzice okaleczyli takim imieniem, nie powinien sam siebie wystawiać na pośmiewisko. Ale dla takich oddanych sprawie litewskiego nacjonalizmu agentów nie ma żadnych granic przyzwoitości. Jeszcze nie jedno łajno wyjdzie spod pióra tego cherlawego gryzipiórka. W każdym razie, gdybyście przypadkiem w Warszawie albo w Wilnie spotkali na ulicy Butrimasa, szybko uciekajcie na drugą stronę, żeby nie zarazić się przewlekłą polonofobią.
Na gadzinowymm portalu delfi rozszalała się cenzura. Tną wszystkich równo z trawą, zostawiając głównie obrzydliwie antypolskie wpisy. Nawet posła Jedzińskiego wykasowali, choć wyraził swoją opinię pod artykułem, którego sam był bohaterem (!!). Za to wszędzie panoszy się saugumowski agent podpisany jako DTP, który wypisuje bezgraniczne głupoty. Takie to prymitywne i chamskie metody stosują litewscy spece od propagandy.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.