Na to pytanie zawsze można udzielić dwojakiej odpowiedzi. Wszystko zależy od tego, czy mówca jest zwolennikiem euro, czy też woli na razie lita. Obiektywnie jednak należy przyznać, że do zmiany walut w naszym kraju dochodzi w najmniej szczęśliwym momencie. Perturbacje z wymianą środków płatniczych nastąpią bowiem akurat w sytuacji wojny handlowej z Rosją, co tylko może zwiększyć zamieszanie.
Warto przy tym zwrócić uwagę na prognozy międzynarodowych ekspertów, którzy przewidują, że od rosyjskich kontrsankcji ucierpi najwięcej właśnie Litwa. Może to wpłynąć na spowolnienie wzrostu gospodarczego w naszym kraju, a - co za tym idzie - wpędzić w poważne kłopoty ekonomiczne litewskich producentów, przewoźników, przedstawicieli sektora usług. Wielu przedstawicieli tych branż jest przecież mocno uzależnionych właśnie od partnerów ze wschodu.
Kłopotów litewskiej gospodarce mogą przysporzyć zresztą nie tylko rosyjscy kontrahenci, ale i krajowi konsumenci. Szczególnie w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu euro wewnętrzna konsumpcja może zmniejszyć się wybitnie z psychologicznych pobudek. Po prostu zwykli ludzie w obawie przed potencjalnymi podwyżkami i ogólnie niepewną sytuacją gospodarczą odruchowo zaczną oszczędzać chomikując euro na ewentualną czarną godzinę.
Ponadto eurozastój nam grozi i z jeszcze jednego powodu. Chodzi o zwiększającą się konkurencję na wewnątrzunijnym rynku, wywołaną utratą rosyjskich rynków zbytu. Producenci unijni, nie mogąc eksportować na wschód, spróbują poszukać dodatkowych możliwości zbytu na rodzimym podwórku. Media litewskie już donoszą o wzmacniającej się ekspansji polskich sieci handlowych na Litwie. Zwłaszcza w przygranicznych miastach litewskich - jak Olita czy Mariampol - mieszkańcy są „bombardowani" dosłownie ofertami polskich supermarketów, które zapraszają do siebie na tanie zakupy obiecując obsługę również w języku litewskim. Cwaniacy, nawiasem mówiąc, ci polscy handlowcy. Nie dość że kuszą cenami i bogatą ofertą, to jeszcze i po litewsku gotowi wabić klientów zza miedzy. Co tam u nich Konstytucji nie ma czy co?...
Po wprowadzeniu na Litwie euro zakupy w Polsce, która na razie nie zamierza wyzbywać się narodowej waluty, mogą stać się dla przeciętnego Petraitisa szczególnie atrakcyjne. W Polsce bowiem obowiązuje płynny kurs złotego w stosunku do euro, a zatem ewentualnie tańszy złoty wobec europejskiej waluty - to też perspektywa znacznie tańszych zakupów dla Litwina u zachodniego sąsiada. Po kryzysie roku 2008 mieliśmy już czas, gdy połowa Litwy jeździła na zakupy do Polski. Ten scenariusz może się powtórzyć już od stycznia przyszłego roku.
Czy zatem już na początku przyszłego roku czeka nas eurozastój? Pytanie jest zasadne. Chciałoby się mieć nadzieję, że litewski rząd też go sobie zadaje i przewiduje posunięcia, by takiemu scenariuszowi zapobiec. Osobiście jednak jako konsument na wszelki wypadek naszykuję dłuższą skarpetkę na przechowywanie przyszłych euro, by przypadkiem nie zaszaleć za mocno po pierwszym stycznia. Mam ograniczone zaufanie do rządu.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
a co to obchodzi Butkeviciusa? Razem z Dalią odtrąbią, że ten historyczny moment odbył się z ich udziałem, a cała reszta, zwłaszcza los zwykłego obywatela nieważny.
mi również wypowiedź Waldemara Tomaszewskiego na temat wprowadzenia euro przywraca mi nadzieję, że mamy jeszcze jakichś rozsądnych polityków, którzy nie lecą jak stado baranów w stronę europejskiej waluty, tylko na spokojnie rozważają wszystkie plusy i minusy, w szczególności uwzgledniając to, jak euro wpłynie na życie zwykłego obywatela.
Oto rozsądna i rzeczowa wypowiedź lidera AWPL na ten temat:
„Przede wszystkim nie znamy dalszego losu euro. Kraje południowe mają bardzo dużo problemów ekonomicznych, tam miliardy długów. To my teraz oszczędzamy, poziom życia naszych obywateli spada, ekonomika nie wzrasta, a w Grecji i innych krajach zasiłki są kilkakrotnie większe niż u nas. Będziemy musieli jeszcze bardziej oszczędzać, żeby później wspierać ekonomiki krajów południowych“ – mówił europoseł. Zdaniem Tomaszewskiego wprowadzenie euro w 2015 roku jest związane z oszczędnościami , którymi społeczeństwo już się zmęczyło. „Ludzie się zmęczyli od oszczędności budżetowych. Gdyby wszyscy oszczędzali, to można byłoby podyskutować, jednak wiemy, jakie wydatki miały wszystkie spółki państwowe, jakie były wypłacane wynagrodzenia w elektrowni atomowej. Nie można oszczędzać tylko kosztem ludzi“ – twierdził Tomaszewski.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.