Tymczasem dali się wciągnąć z pułapkę misternie zastawioną przez wodza wojska polsko-litewskiego, hetmana wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego, który upozorował ucieczkę swej jazdy, by wciągnąć podstawowe siły trzykrotnie liczniejszego przeciwnika w zasadzkę artylerii. Ta zniosła pewnych zwycięstwa Moskali z powierzchni ziemi. Działo się to wszystko dnia 8 septembra roku Pańskiego 1514 pod Orszą.
Bitwa pod Orszą, której 500-lecie właśnie obchodzimy, decydowała tak naprawdę o losach Wielkiego Księstwa Litewskiego. 30 lipca tegoż roku, po upadku Smoleńska, który był główną cytadelą obronną księstwa na wschodnich rubieżach, droga w głąb kraju stała otworem. Pójść tą drogą była przygotowana 80-tysięczna armia moskiewska pod wodzą księcia Iwana Czeladina. Król Polski Zygmunt Stary musiał naprędce zbierać wojsko, by przeciwstawić się inwazji. Zdołał jednak zebrać tylko 30-tysięczną armię polsko-litewską, dowództwo nad którą zostało powierzone wielkiemu hetmanowi litewskiemu księciu -Konstantemu Ostrogskiemu.
Do spotkania obu armii doszło już we wrześniu nad Dnieprem w pobliżu miasta Orsza. Jak notuje Kronika Supraślska, „bogobojny mąż Konstanty Iwanowicz" (wyznawca prawosławia dodajmy), „biegły w sztuce wojennej", gdy zobaczył trzykrotnie bez mała liczniejszego przeciwnika, zaraz udał się do cerkwi Św. Trójcy na modlitwę. Modlił się do Boga żarliwie i prosił o wstawiennictwo Św. Mikołaja Cudotwórcy i o zwycięstwo nad „bezbożnym wrogiem", zawierając przy tym swego rodzaju „układ" ze Stwórcą. Ślubował mianowicie Bogu, że jeżeli Ten pozwoli mu pokonać wroga, to w znak wdzięczności wystawi w „naszym mieście Wilnie" dwie świątynie – jedną na cześć Św. Trójcy, drugą – Św. Mikołaja.
Bój rozpoczął się wczesnym rankiem 8 września. Wojsko polsko-litewskie szybko przeprawiło się przez Dniepr i w rozpoczętej bitwie jazda litewska zaczęła pozorować ucieczkę. Podstawowe siły moskiewskie dały się złapać na fortel rzucając się do pościgu. Trafiły niestety w zasadzkę artylerii zastawioną przez Ostrogskiego. Ogień armat dosłownie miażdżył i dziesiątkował wroga, którego później dobiła husaria. Plan księcia udał się zatem w 100 procentach. W walce miało polec 40 tysięcy planujących inwazję na WKL Moskali, dalszych 8 tysięcy trafiło do niewoli, w tym wodzowie.
Konstanty Iwanowicz, by znowu odwołać się do kronik, ślubowanie Bogu spełnił. Cerkwie w Wilnie wystawił. Do dziś są one prawosławną wizytówką starówki litewskiej stolicy.
Za czasów rozsławiającej oręż WKL wiekopomnej bitwy pod Orszą NATO nie było. Polacy i Litwini jednak odparli najazd ze Wschodu, bo byli razem. Owszem, mieli „bogobojnego" i „biegłego w sztuce wojennej" wodza, który swym geniuszem rozstrzygnął losy nierównej walki. Ale o wiktorii zadecydował – śmiem twierdzić – też inny bardzo ważny czynnik. Mianowicie duch Wielkiego Księstwa Litewskiego, które słynęło z tolerancji, otwartości, wielokulturowości. To dzięki temu prawosławny wódz Rusin stanął na czele polsko-litewskiego wojska, by bronić „naszego miasta" Wilna przed swymi współwyznawcami ze Wschodu.
Czy dziś, 500 lat później, byłoby to możliwe!?
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
a teraz NATO jest i dlatego Litwa nie poczuwa się do poszukiwania naturalnych sojuszników, bo wszystko ma zagwarantowane.
do kosza wyrzucili to wszystko głupcy, a tych nie mam zamiaru żałować, ani z ich powodu odczuwać smutek :)
dzisiaj jest walka, ale nie razem ze wspólnym wrogiem, tylko między sobą. My walczymy o swoje prawa, a Litwini walczą z nami, bo ośmielamy się głośno domagać tego co nam należne. Być może w obliczu realnego zagrożenia zapomniane byłyby te wszystkie niuanse narodowościowe, kto wie? Mam nadzieję, że jednak nie będzie nam dane tego sprawdzać...
Rzeczywistość - skrzeczy.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.