Kościół za to, że mówi prawdę o człowieku, doświadcza coraz bardziej nachalnej presji, coraz silniejszych ataków i prześladowań ze strony tych, którzy by chcieli urządzić świat po swojemu. A więc zgodnie z wizją, która zakłamuje prawdę o człowieku, o jego godności, o jego przyrodzonych prawach. By ten „nowy wspaniały świat” hedonizmu, chaosu, moralnego relatywizmu i innego „róbta co chceta” zbudować, jego architekci próbują najpierw zniszczyć właśnie Kościół, bo na tej drodze jest im zawadą. Próbują więc za wszelką cenę go skompromitować, usunąć z przestrzeni publicznej, zepchnąć do katakumb. Zmusić chrześcijan, by ciągle odczuwali winę za grzechy Kościoła (stosując odpowiedzialność zbiorową), by go wstydzili się. W kręgach liberalnej demokracji jest wręcz w dobrym guście prześmiewać się z nauki Kościoła, bluzgać na niego, budować czarną jego historię. Tak, by stał się pariasem wśród swoich własnych wyznawców, by ci go wstydzili się, dystansowali się wobec jego nauczania.
Żeby ten zamysł wdrożyć w życie, architekci „nowego wspaniałego świata” niestrudzenie szerzą nienawiść wobec największych autorytetów Kościoła. W myśl zasady: „Uderz w Pasterza, a owce same się rozproszą”. Wiadome jest im, że większego autorytetu moralnego w Kościele ostatniego stulecia niż Jan Paweł II nie ma, dlatego wrogowie z pasją wzięli się do „dekonstrukcji mitu papieża Polaka”. Jako główny narratyw na tej drodze obrali zarzut, że papież wiedział, ale tuszował fakty pedofilii w Kościele, gdy stał na jego czele. Wiedzą, że zmarły bronić się nie może, więc popuszczają wodze fantazji na tym polu do woli. Przedstawiają pojedyncze przypadki pedofilii wśród duchownych w czasie, gdy polskim Kościołem kierował kardynał Karol Wojtyła, by uderzyć w niego fałszywą narracją, że wiedział, ale ukrywał, nie przeciwdziałał. Było odwrotnie. Przeciwdziałał, nakładał kary kościelne na winowajców, nazywając rzecz po imieniu jako największe zło uczynione wobec najsłabszych i bezbronnych. Mimo czasów peerelowskich nie krył sprawców przed wymiarem sprawiedliwości. Jako osoba podążająca drogą świętości mógł odczuwać czasami bezradność wobec ubeckich metod stosowanych wobec Kościoła w Polsce, wierzył ludziom, również grzesznikom, którzy obiecywali poprawę.
Nie znaczy to, że był pobłażliwy wobec sprawców w sutanach, choć i tak media lewicowo-liberalnej linii wiedzą swoje. Opierając się na materiały ubeckich kapusiów (najczęściej nieweryfikowalne, pisane w złym zamyśle, by zaszkodzić Kościołowi, a samym z tego pozyskać profity materialne) dziś twierdzą, że był współwinny. 8 marca temat będzie szczególnie głośny, bo dnia tego ma ukazać się książka holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka, wydana przez Agorę pod szczególnie sugestywnym tytułem: „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”. Co wiedział, że wiedział, tłumaczy marketingowy chwyt wydawnictwa, które pyta: „Co Kościół ukrywa o Janie Pawle II?”. Otóż nic nie ukrywa, bo nie ma nic do ukrycia. Życie kardynała Wojtyły, a późniejszego papieża Jana Pawła II było w pełni transparentne. Nie wiódł podwójnego życia. Czynił dobro, z grzechem walczył. Od podwładnych żądał zdecydowanych postaw wobec patalogii, której korzenie nie kryją się w nauce Kościoła, tylko w „nauce” pochodzącej z upadłego ducha tego świata.
Atak na JPII przychodzi nie z pokładów wrażliwej na cierpienia dzieci duszy atakujących, tylko z zupełnie innego powodu. Chodzi atakującym o to, by dobro, które wychodzi z nauki, jaką głosił papież Polak, było zdyskredytowane. By o nim nie mówić, nie upowszechniać, bo nie podoba się ono architektom „nowego wspaniałego świata”. Gdy JP II mówi o godności człowieka, architekci zgrzytają zębami. „Źródłem praw człowieka jest ludzka godność, a nie wola państwa, instytucji ponadpaństwowej, dyktat demonstrantów i demonstrantek czy jakiegokolwiek innego czynnika ludzkiego. Każdy bez wyjątku człowiek posiada swoją godność (wartość)”, mówił polski papież do Zgromadzenia Ogólnego ONZ z okazji 50-lecia jego powstania.
Z tego należy wnioskować, że jeżeli człowiek czegoś chce, to nie znaczy jeszcze, że ma do tego prawo. Może bowiem chcieć czegoś złego. Może nawet chcieć dobra, ale „za wszelką cenę”, a więc stosując środki złe i naruszając uprawnienia innych osób. Nie istnieje prawo do zła, chyba że nada się w tym przypadku słowu „prawo” inny sens niż w przypadku praw człowieka, o których mówią oenzetowskie dokumenty. Nie istnieje więc prawo człowieka do aborcji, do eutanazji, do zapłodnienia in vitro, do zawarcia małżeństwa homoseksualnego, czy do adopcji dzieci przez pary homoseksualne. To są słowa wypływające z troski o człowieka i nauki Kościoła o nim. Iskry idą z gęby, gdy taką naukę Kościoła czytają architekci dzisiejszego upadłego świata.
Ale zło atakuje Kościół i wierzących nie tylko werbalnie, ale coraz częściej również fizycznie. Wiceminister sprawiedliwości w rządzie Polski Marcin Warchoł reagując na kolejny już skandaliczny akt zakłócania przez tęczowych aktywistów Mszy świętej w polskiej stolicy napisał, że „aktywiści LGBT znów prześladują chrześcijan. Mówią o miłości, a szerzą nienawiść. Mówią o tolerancji, a nie pozwalają dzieciom modlić się w spokoju. Wykluczają inaczej myślących. Mówią o prawach człowieka, a łamią fundamentalne prawo do wolności sumienia i religii”. Weszli do Kościoła Krzyża Świętego podczas Mszy z tęczowymi flagami i urządzili happening, padając na twarz przed ołtarzem. Tłumaczyli przy tym post factum, że nic złego nie czynili. Tak, jak zresztą nic złego nie czyniła posłanka lewicy Scheuring- Wielgus, która wraz z małżonkiem w tęczowej – rzecz jasna oprawie – wtargnęła jakiś czas temu do tegoż kościoła, by zakłócić nabożeństwo. Nikogo nie pobiła, nie potargała tylko przed ołtarzem, gdzie kapłan odprawiał Mszę, wystawiła transparenty z napisami: „Kobieto sama możesz decydować” oraz „Kobiety powinny mieć prawo decydowania czy urodzić, czy nie, a nie państwo w oparciu o ideologię katolicką”. Sąd uznał, że jest niewinna, bo niczego złego nie zrobiła, żadnego prawa nie złamała. Jasny gwint. Miała pełne prawo do wtargnięcia do kościoła podczas Mszy i demonstrowania tam swych nawiedzonych teorii. Jeden z internautów trafnie sprawę podsumował: „Gdyby ktoś przyszedł do jednego z waszych tęczowych klubów i w sposób demonstracyjny prezentował symbole uderzające w ideologię homoseksualną, to byście pewnie delikwenta zlinczowali, w imię tolerancji oczywiście. Wystarczy zobaczyć jak reagujecie na furgonetki „Stop pedofilii”.
Człowiek jest bytem płciowo określonym jako mężczyzna lub kobieta. Płeć jest przez człowieka zastaną. Cielesnego aspektu płciowości nie można ignorować, skoro ciało nie jest dodatkiem do człowieka, czy więzieniem duszy, ale jest współczynnikiem bytu ludzkiego. Tym, co jest racją takiej lub innej cielesności człowieka, jest jego dusza. Nie jest więc płciowość sprawą tylko ciała, ale i duszy. Nie może być tu obiektywnego rozdwojenia, że niby dusza jest żeńska, a ciało męskie, czy na odwrót. Owszem, mogą istnieć defekty w sferze męskiej lub żeńskiej cielesności, mogą być defekty i zaburzenia w sferze subiektywnych odczuć i pragnień. Z tego jednak, że na przykład mężczyzna czuje się kobietą, nie wynika jeszcze, że jest kobietą, uczy nauka Kościoła katolickiego i tym samym rozwściecza tęczowe lobby.
Zróżnicowanie płciowe ma wymiar cielesny, psychiczny i ontyczny w tym sensie, że mężczyzna i kobieta, równi w osobowej godności, ale płciowo różni, wzajemnie się dopełniają. Widać to szczególnie wyraźnie w dziedzinie rozrodczości, w dziedzinie macierzyństwa i ojcostwa, wyjaśnia ks. profesor Piotr Moskal.
„Na bazie zróżnicowania płciowego wyrasta popęd płciowy, który jest orientacją człowieka ku osobie drugiej płci. Nie jest zwierzęcym instynktem. Przeciwnie, będąc popędem osoby, ze swej natury poddany jest kierownictwu rozumu i woli. Popęd ten jest substratem dla miłości oblubieńczej mężczyzny i kobiety i obiektywnie jest ukierunkowany na prokreację. Nie da się go zmieścić w kategorii potrzeby, którą ktoś musiałby zaspokoić”, pisał Karol Wojtyła o ludzkiej płciowości, którą aktualnie architekci „nowego wspaniałego świata” próbują zanegować..
My zaś rozumiemy, że trudna jest to nauka dla architektów „nowego wspaniałego świata”, którzy nie chcą znać prawdy o człowieku, dlatego atakują Kościół katolicki, depozytariusza tej prawdy. Chcą nas cofnąć do czasów barbarii i ciemnoty, który sami nazywają postępem i nowoczesnością. Taki mają plan...
Tadeusz Andrzejewski,
radny rejonu wileńskiego
Komentarze
Abp Gądecki podkreślił, że poczynając od decyzji Jana Pawła II, „Kościół podjął zdecydowany wysiłek powołania struktur i opracowania jednoznacznych procedur, by zapewnić bezpieczeństwo dzieciom i młodzieży, należycie ukarać winnych przestępstw seksualnych, a przede wszystkim wspomóc osoby skrzywdzone”.
Przewodniczący KEP podkreślił, że św. Jan Paweł II to jeden z najwybitniejszych papieży i największych Polaków. „Papież Polak był i pozostaje moralnym punktem odniesienia, nauczycielem wiary, a także orędownikiem w niebie” dla milionów Polaków – zauważył. „W tym świetle szokujące są próby zdyskredytowania jego osoby i dzieła, podejmowane pod pozorem troski o prawdę i dobro” – dodał.
Dlatego jest tak wściekle atakowany przez współczesnych zwolenników "cywilizacji śmierci" - upadku wartości, szaleństw genderowych, seksualizacji itd.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.