Rewolucyjna liryka Majakowskiego przyszła mi do głowy w momencie, kiedy słuchałem sprawozdania z kolejnej debaty nad stanem praworządności w Polsce, urządzonej w Brukseli przez tamtejszych polityków i biurokratów. Tym razem debata odbyła się w komisji Parlamentu Europejskiego LIBE z udziałem europosłów i niezastąpionego w takich sytuacjach komisarza Fransa Timmermansa. Gadanie było jałowe, czego zresztą należało się spodziewać. Rewolwerowiec Timmermans jak na jego możliwości był tym razem wyjątkowo łagodny i spolegliwy, nie bardzo też przychodziły mu do głowy argumenty, by podpierać wydumane tezy - jakoby w Polsce praworządność jest w strasznej opresji.
Może tych argumentów brakowało dlatego, że posiedzieniarze polski rząd próbowali potępiać niejako... na zapas. Jeszcze nie powstał bowiem obiekt potencjalnego napiętnowania, czyli ustawy reformujące sądownictwo, a już rozdygotany liberalno-lewicowy establishment próbuje grozić Polsce, że ją ukarze z powodu braku praworządności (choć jako żywo projekty polskich ustaw naprawiające sądownictwo są niemal kalką tych, które funkcjonują na Zachodzie, a więc w krajach macierzystych posiedzieniarzy).
Tupią przy tym nóżkami, że w razie czego obetną Polsce fundusze unijne w przyszłej perspektywie budżetowej, choć jest to – mówiąc po polsku – tylko „strachy na Lachy”. Obciąć to oni mogą sobie trawkę w ogródku, natomiast nie fundusze dla Polski. Fundusze strukturalne nie mają bowiem żadnego związku z tematem, który nakręcają unijni gawędziarze. Polsce i innym krajom Europy Środkowo-Wschodniej zostały one przydzielone nie za piękne oczy, tylko w zamian za to, że kraje te otworzyły swe rynki dla zachodnich firm i koncernów, które robią tam często złote biznesy.
Debata o praworządności w Polsce, gdzie rządzi demokratycznie wybrana władza, realizując swój program przedwyborczy, jest dziś szczególnie groteskowa, jeżeli rozejrzymy się nad stanem demokracji w innych krajach Unii. W Hiszpanii wre jak w kotle. W Katalonii są masowe demonstracje i zamieszki z policją, która momentami jest bardzo brutalna, ale władze unii starają się ze wszelkich sił, by tego nie zauważać i nie ingerować w wewnętrzne sprawy tego kraju. Komisarz Timmermans wręcz usprawiedliwiał użycie siły przez Madryt, bo – jego zdaniem – było ono uzasadnione. Gdy w Polsce kilku zadymiarzy z ruch Obywatele RP policja wyniosła - jak kotka swe kocięta wynosi delikatnie w pyszczku w bezpieczne miejsce - z jezdni, gdzie nielegalnie blokowali znienawidzoną przez nich pokojową, legalną manifestację, to był to w oczach europejskich mainstreamowych mediów i „światłej części” politycznej elity jawny dowód na totalitaryzm, brak demokracji nad Wisłą i wręcz panujący tam faszyzm. Gdy w Barcelonie policja brutalnie pałowała albo w takiż sam sposób wywlekała za włosy bądź gnaty ludzi, ktorzy chcieli zagłosować w referendum, to w oświeconej Brukseli przez dłuższy czas nikt się nawet nie zająknął, że władze hiszpańskie przekraczają wyznaczone w demokracji ramy użycia przymusu.
Podwójne standardy Brukselki są więc tak jaskrawe, że bez przeciwsłonecznych okularów nie da się na nich patrzeć. Dziś jednak Unia ciężko choruje właśnie na tuszowanie prawdziwych problemów i jednoczesne wyszukiwanie problemów tam, gdzie ich nie ma. Nie wiem, jak zwie się taka choroba. Może polityczna schizofrenia, może zaćma ideologiczna-jednostronna. Doprawdy nie wiem. Wiem jednak, że nieleczona szybko strawi ona organizm potrzebnej Europie instytucji.
„Prozasiedawszijesia” z egzaltacją w oczach marnują dziś czas na jałowe dyskusje nad tematem, którego nie ma, a nie widzą, że za oknami ich biur już od dawna brukselskiej ulicy pilnują po zęby uzbrojeni belgijscy żołnierze (choć Belgia przecież nie jest z nikim w stanie wojny). Przypomina mi to jako żywo rewolucyjne czasy, które tak namiętnie wychwalał w swej liryce sowiecki poeta Majakowski. Świat się pali, a oni obradują nad problemem braku „woszebojek” na dworcach kolejowych. Przypomnę, że te czasy, których stulecie obchodzi się właśnie w Rosji, stały się dla tego kraju a i całego świata też wielką, niewyobrażalną wręcz tragedią.
Może by tak brukselscy posiedzieniarze przejrzeli wreszcie na oczy i zajęli się problemami, a nie „woszebojkami” - póki czas.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
A może byliby następni w kolejce? Przecież też łamią umowy o mniejszościach narodowych
Co zrobił zdemaskowany Juncker? Przede wszystkim zapowiedział , że pod jego przywództwem Komisja Europejska podejmie rzeczywistą walkę z unikaniem płacenia podatków. Czyli powiedział dokładnie to, co mówi lis w kurniku, żeby nie wywoływać paniki wśród drobiu.
To oczywiście wygląda na ponurą groteskę, lecz Juncker powiedział jeszcze coś, co pozwala nam zmienić punkt widzenia.
Należy pamiętać, że tego typu praktyki istnieją w 22 państwach Unii Europejskiej, więc to nie jest specyfika luksemburska. To fenomen prawie w całej Europie i także poza Unią Europejską
– przypomniał Juncker uprzejmie tym wszystkim unijnym Katonom, którzy zapłonęli świętym oburzeniem.
I to jest sedno całej sprawy, a zarazem istota Unii Europejskiej. Unia bowiem walczy z rajami podatkowymi od wielu lat. Pisze dyrektywy, zwołuje szczyty, potępia praktyki rajów podatkowych i przygotowuje projekty działań. A potem spokojnie przygląda się, jak państwa członkowskie omijają te wszystkie dyrektywy i przepisy. A kiedy wybucha kolejny skandal, to wydaje kolejne dyrektywy i zwołuje nowe szczyty.
Nie przejrzą, bo oni widzą tylko kult pieniądza i destrukcyjne ideały
Bo to patriotyzm i katolicyzm przeszkadza lewakom, w drodze do osiągnięcia swoich celów.
A co do sądów... To czas najwyższy przeciąć jedną z ostatnich komunistycznych pępowin, tej kaście do której nikt nie ma wstępu. Chyba, że jest się resortowym dzieckiem
Bo mieszanym towarzystwem w tym przypadku krajem z multi-kulti, gdzie nie ma jednolitych korzeni, wartości, tradycji łatwiej jest sterować.
Nie ma tam retorycznych uwag, a jedynie propagandowe monolog, których sam Goebbels by się nie powstydził. Unia bez wartości, bez korzeni, bez odwoływania się do pięknej katolickiej tradycji, za to z marksistowską ideologią
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.