W tej sytuacji premier Saulius Skvernelis zapowiedział powołanie w Sejmie komisji śledczej do przeprowadzenia „szerokiego parlamentarnego dochodzenia” w sprawie politycznej korupcji w naszym państwie. Pomysłowi premiera jednak natychmiast sprzeciwiła się prezydent Dalia Grybauskaitė, która nałożyła swoje veto na komisję, zanim ta jeszcze powstała.
Przypomnijmy, że po ostatnich wyborach sejmowych pod lupę prokuratury trafili prominentni politycy z partii liberałów, Partii Pracy oraz Porządku i Sprawiedliwości. Na początku śledczy zarzuty postawili tylko dla poszczególnych czołowych polityków z tych ugrupowań m. in. dla byłego szefa liberałów Eligijusa Masiulisa, byłego ministra oświaty z ramienia tej partii Gintarasa Steponavičiusa, czy wiceszefa PP Vytautasa Gapšysa. Wszyscy są podejrzewani o przyjmowanie łapówek od przedstawicieli biznesu w zamian za korzystne legislacyjne decyzje dla swych szemranych mocodawców. Prowadzący dochodzenie prokuratorzy nie kryli jednak, że prowadzone przez nich sprawy politycznej korupcji są rozwojowe. Po pewnym czasie okazało się wręcz, że sprawy na tyle rozwinęły się w złą stronę, że zarzuty korupcyjne należy już stawiać nie tylko pojedynczym politykom, ale całym partiom w tym m. in. liberałom i darbietisom.
Widząc skalę korupcji i patologii na najwyższych szczeblach władzy premier zareagował stanowczo i adekwatnie. Powołanie sejmowej komisji śledczej uznał za „nieuniknioną konieczność” w obliczu tego wszystkiego, co „zostało narobione i napartaczone w państwie”. „Widząc oskarżenia, jakie są stawiane wobec partii politycznych z powodu działań korupcyjnych wygląda, że powstaje nieunikniona konieczność powołania w Sejmie specjalnej komisji śledczej (..), która by odpowiedziała dla społeczeństwa, na jaką skalę korupcja polityczna zawładnęła nasz system polityczny”, uzasadnia szef rządu swą decyzję.
Tymczasem na zapowiedź premiera nerwowo zareagowała prezydent. Nie widzi ona potrzeby powołania sejmowej komisji śledczej, bo – jej zdaniem – będzie ona dublowała działania prokuratury, a nawet robiła na nią naciski. Skvernelis jest jednak nieugięty. Na atak prezydent zareagował tylko lakonicznym pytaniem retorycznym: „Może ktoś czegoś się boi?”. Dodał przy tym stanowczo: „Nie cofniemy się”.
Abstrahując od sporu na linii prezydent – premier warto zauważyć, że powoływanie parlamentarnych komisji śledczych – to normalna praktyka w krajach dojrzałych demokracji. Komisje takie są na ogół powoływane, gdy przestępstwa korupcyjne mają szczególnie szeroki zakres i są popełniane na styku polityki i biznesu. Wtedy bowiem zachodzi obawa, że wpływowe grupy polityczne i biznesowe mogą zakulisowo wpływać na przebieg śledztwa, próbując np. go tuszować bądź przeciągać. Badania parlamentarnej komisji ma temu zapobiec, jak też upublicznić mechanizmy korupcji politycznej, która jest trudna do wykrycia. Gdy komisja parlamentarna działa transparentnie i przejrzyście, zyskuje potężną broń przeciwko ewentualnym próbom mataczenia skorumpowanych polityków. Wyświetla też wszystkie patologiczne mechanizmy na samych szczytach władzy, które psują demokrację, czyniąc ją sprzedajną niczym ulicznicę.
Dlatego tak boją się komisji śledczych wszelkiej maści szemrani biznesmeni oraz dyspozycyjni wobec nich politycy. Dziwi więc, że prezydent, która przecież do wyborów (zwłaszcza na pierwszą kadencję) startowała z hasłem walki z korupcją i oligarchami, dziś w sporze premiera ze skorumpowaną sitwą staje po złej stronie mocy.
Zaglądając coraz bardziej za kulisy korupcyjnych poczynań polityków osobiście, nie ukrywam, nie mogę opędzić się przed pytaniem, czy jeden z jej głównych bohaterów, były minister oświaty Gintaras Steponavičius, forsując jawnie dyskryminacyjną wobec mniejszości narodowych i jak najbardziej antyliberalną Ustawę o oświacie tylko się potknął rozumem, czy – być może – działał pod pręgierzem. Pod pręgierzem skrajnych nacjonalistów z koalicyjnego wówczas Związku Ojczyzny, których retorykę antyliberalną i nacjonalistyczną w pełni przyjął, bo bał się z nimi zatargu i w konsekwencji utraty władzy. Władzy, która – jak się okazuje – potrzebna była Steponavičiusowi, by realizować zobowiązania wobec szemranych biznesmenów. Oto przecież jest oskarżany przez śledczych ongiś prominentny liberał.
Parlamentarna komisja śledcza jest, moim zdaniem, absolutnie potrzebna, nawet jeżeli jej sprzeciwia się prezydent i jej akolici (konserwatyści), że o samych zainteresowanych już nie wspomnę. Inaczej w litewskich realiach nie ma szans na dogłębne prześwietlenie korupcyjch mechanizmów u samych szczytów władzy. Premier, były szef litewskiej policji, to doskonale rozumie i – uparcie zapowiadając powołanie sejmowej komisji śledczej - wydaje się mówić dość wyraźnie złodziejom i złodziejskim politykom: „Idziemy po was”.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
I aby dalej pozostała pod dywanem, czyli była trudna do wykrycia, veto w sprawie komisji postawiła prezydent, która ma stać na straży prawa, której sztandarowym punktem wyborczym, obok zmniejszenia spożycia alkoholu, zmniejszenia zubożenia państwa stała likwidacja korupcji. Żadnej z tych trzech obietnic nie udało się spełnić. i raczej nie uda się już
do Srefan. Partyjni w tenczs mowili Sajutis to prawidlowy, mowiono ,,dwizenije za pieriestrojku,, a ,,Liga swobody ,, z Atanasem Tierlackasem Zla, nacjanonalistyczna. partija.
Precz z faszystami
Konserwy przeciw walce z korupcją!
Konserwy przeciw polskim szkołom!
Konserwy przeciwko zwrotowi ziemi!
Konserwy za legalizacją homo związków
Konserwy za dyskryminacją mniejszości narodowych
Skrócona instrukcja na wybory dla lietuvisów, bo my i tak głosujemy na partię uczciwą, dbającą o polskie sprawy
CELEM jest DOBRO WSPÓLNE!!! Wydaje się, że tylko polskiej partii na tym zależy i niektórym posłom z partii rządzącej. Cała reszta (oczywiście trochę generalizuję) odnoszę wrażenie myśli tylko i wyłącznie o własnej kieszeni. I nawet jeżeli są w innych partiach uczciwi ludzie, a są - to i tak lietuviska wierchuszka ich tłamsi. Przykład?
Po kompromitacji lidera liberałów Masiulisa, którego przyłapano na korupcji, A.Guoga zażądał oczyszczenia partii i jej prześwietlenia. Natychmiast Julka Mackiewicz zażądała wyrzucenia go z partii!
Identycznie zachowała się prezydent.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.