Wiosną jeszcze socdemy buńczucznie zapowiedzieli, że zamierzają trzasnąć koalicyjnymi drzwiami, ale mimo upływu od tamtego czasu sporej ilości wody w Wilii i tak dotychczas nie odważyli się tego uczynić. Na początku partia formalnie oświadczyła, że, zanim wyjdzie, to jeszcze chce zapytać zdania „dołów” w tej sprawie, czyli swych oddziałów terenowych. Demokracja partyjna miała potrwać tak do jesieni, a potem miał być schlus z koalicjantem, który boleśnie ugodził socjaldemokratów w kostkę. Gdy jednak jesień niepostrzeżenie nadeszła, a oddziały dały rekomendację wierchuszce do pokazania pleców „chłopom” (aż 26 oddziałów z 36 opowiedziało się za opuszczeniem koalicji), nagle w obozie czerwonego goździka nastąpił dodatkowy, nieoczekiwany problem. Mianowicie pokazało się „partijos senbuvisom”, czyli starym wyjadaczom partyjnym mówią po polsku, że socdemy w ogóle nie mogą wyjść z koalicji, bo nie przewiduje tego ich statut partyjny.
Niespodziewaną zagwozdkę odkrył partyjny prawnik i poseł Julius Sabatauskas, który wręcz zarzucił nowemu przewodniczącemu partii Gintarasowi Paluckasowi, że ten „śiurkščiai” złamie statut, jeżeli zerwie koalicję. „Bo w statucie wyraźnie jest napisane, że Zarząd podejmuje decyzje o zawiązaniu koalicji”, przekonuje Sabatauskas, ale nic a nic nie wspomniano o jej ewentualnym zerwaniu. Stąd wniosek, że socdemy nie mogą po prostu zerwać koalicji, bo ręce im wiąże ich własny statut partyjny. No, chyba że zostałby zwołany nadzwyczajny zjazd partii i jego delegaci uchwaliliby, by pokazać „chłopom” špygę, to wtedy – tak, wyjaśnia ciężką sytuację partii jej prawnik. Dodaje przy tym, że zwołać zjazd nadzwyczajny, to nie małe piwko wypić. Na to potrzeba czasu. Tak z grubsza ze 3-4 miesiące. Koalicyjna koegzystencja czerwonego goździka musi więc trwać.
Paluckas tymczasem kpi sobie z takich wywodów starszych kolegów twierdząc, że socdemy jak weszli do koalicji, tak też dadzą radę sobie z niej wyjść. Kpiąc z naciąganych analiz statutu przez senbuvisów Paluckas jednak nie może całkiem ignorować ich zdania, a to oznacza dalszą zwłokę w decyzji, która i tak już zaciągnęła się jak serial „Dynastia”. Dodatkowa mitręga może w końcu partii wyjść bokiem, bo jej oddziały pragną zemsty na koalicjantach za zniewagę, jaką była reforma w urzędach lasów państwowych. Reforma przecież zredukowała wielu szeregowych z partii Paluckasa, więc teraz oczekują oni rewanżu i stanowczości od swej wierchuszki. A jak tutaj być stanowczym, skoro sejmunasy czynią dywersje i straszą statutem. Paluckasowi nie zazdrościmy.
Władza jest jak narkotyk. Uzależnia i ubezwłasnowolnia. No, bo wiecie, rozumiecie. Stanowiska, apanaże, ministerstwa, interesy. Zrezygnować z tego wszystkiego wcale nie jest lekko. Dlatego nowela pod tytułem „Martyrologia wychodzenia socdemów z koalicji” może jeszcze szybko się nie skończyć. Ba, trwać wręcz w nieskończoność.
Oczywiście kompromituje to bardzo partię czerwonego goździka, której rankingi i tak niebezpiecznie się zbliżają do wyniku jednocyfrowego. Frustruje to bardzo – rzecz zrozumiała – nowego przewodniczącego partii, który chciałby zmian i nowego otwarcia. Paluckas przejął partię po Butkevičiusie rozchybotaną i naznaczoną klęską w wyborach parlamentarnych. Chce więc negatywne i bardzo niebezpieczne trendy dla socjaldemokratów odmienić jeszcze przed wyborami samorządowymi, które są przecież już nie za górami. Bo gdyby po oddaniu dużych miast dla konkurencji, co wydaje się być rzeczą przesądzoną, w kolejnych wyborach kolej przyszłaby na wieś i prowincję, to oznaczałoby definitywny koniec dla sierot po Brazauskasie.
Paluckas jest tego świadom, ale co z tego, kiedy jego starsi koledzy podstawiają mu nogę, zachowując się przy tym jak w starym radzieckim kawale z zającem, który uciekał z lasu, gdzie odbywało się polowanie. Wilk go pyta, dlaczego ucieka, skoro polowanie jest na niedźwiedzia. „Bo nie mam „sprawki”, że ja nie jestem niedźwiedź”, odpowiada mu kłapouchy. Wydaje się, że socdemy też szukają „sprawki”, której im nikt nie wyda, a z czego będą tylko radzi.
Ostatecznie, mniemam, męczeństwo koalicyjne socdemów może się skończyć tym, że ogłoszą oni formalnie wyjście z koalicji, ale i tak z niej nie wyjdą. Bo ich ministrowie w rządzie pozostaną. Koalicja więc z formalnej przekształci się w nieformalną, w której socdemy będą krytykować „chłopów”, ale głosować będą tak, by rząd nie upadł. Czyli spróbują zanegować przysłowiu głoszącemu, że nie wolno mieć ciastka i jednocześnie go zjeść.
Przysłowia jednak są mądrością ludową. Socjaldemokraci więc muszą uważać, by nie stało się tak, że nie tylko nie zjedzą ciastka, ale i nie będą go więcej mieć.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Zwłaszcza na Lietuvie
Wyjść z koalicji i pozostać w rządzie...
Ludzie, ludzie, takie cuda tylko w tej budzie - nawoływali kiedyś objazdowi cyrkowcy.
Dobre oko... :)
Taka jest rzeczywistość. Standardy nowoczesnej polityki wyznacza AWPL-ZChR. Czasy, w których politycy uważają się za możnych baronów muszą odejść do lamusa. Inaczej nigdy nie będzie dobrobytu, a korupcja dalej będzie kwitła.
Może być, że to tylko takie straszonko, aby dostać jeszcze jakiś stołek.
Tylko później ci najbiedniejsi cierpią.
I mamy taką partię i możemy być dumni, że to jest nasza polska partia, której działacze są naszym głosem. Pokazali swoją jakość przygotowując szereg pakietów ochronnych dla mniej zamożnych. Bronili pracowników przed niekorzystnymi zmianami w kodeksie pracy.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.